sobota, 29 czerwca 2013

#31. Łukasz Piszczek


Tego dnia świeciło mocne słońce, delikatnie ogrzewało moją skórę. Uwielbiałam się opalać i teraz oddawałam się tej przyjemności, którą dostarczał mi ciepły lipcowy dzień.
- [T.I], Przemek przyjechał. –Mogłam poszczycić się znajomością Przemysława Tytonia z Reprezentacji Polski. Ba, znajomością. Przecież Przemek to mój kuzyn, a zarazem najlepszy przyjaciel. To on pokazał mi co to piłka nożna. To on prowadził małą [T.I] za rączkę na mecze. Teraz też prowadzał, ale już nie za rączkę i wcale nie taką małą. W końcu już wybiła mi 18.
- Cześć młoda! – ta „ksywa” została mi od czasów kiedy jeszcze przedszkole było dla nas twierdzą niezdobytą.
- Cześć, stary! – odparłam z uśmiechem wstając z leżaka na, którym wygrzewałam swoje ciało.
- Idź się ubierz. Idziemy na trening reprezentacji. – rzucił jakby od niecenia i usiadł na krześle koło stołu, patrząc na mnie wyczekująco.
- O której?
- Za pół godziny musimy wyjść. – odparł spokojnie. Spojrzałam na niego gniewnie. W tym momencie pragnęłam tylko jednego. Jego śmierci.
 - Nie zdążę! – wrzasnęłam patrząc na kuzyna.
 - Wiem, że dasz sobie radę. Na górę i wskakuj w jakieś ciuchy. – powiedział uśmiechając się do mnie słodko.
- Ale Przemek!
- [T.I], masz już 25 minut. – posłałam mu mordercze spojrzenie i pobiegłam na górę. Weszłam do pokoju i już po chwili znalazłam się na wprost mojej szafy. Pojawiło się pytanie, które towarzyszy każdej kobiecie: „ W co się ubrać?” Nie mogłam wyglądać zbyt strojnie, ale nie mogłam wyglądać też nazbyt „męsko”. Po obejrzeniu szafy stwierdziłam, że po prostu nie mam w co się ubrać.
- 10 minut! – krzyknął Przemek z dołu. Przygryzłam wargę i chwyciłam w dłonie miętową spódniczkę i koszulkę w kwiatki. Wzięłam do tego czarne baleriny i pobiegłam do łazienki. Zdążyłam tylko przeczesać włosy i się przebrać. Do tego przejechałam rzęsy tuszem i wyszłam z łazienki. Szybko zeszłam na dół, gdzie już czekał na mnie Tytoń.
- No, no, no młoda, ślicznie wyglądasz. – powiedział pierwszy raz w życiu mnie komplementując.
- Dziękuję. – odparłam cicho. Speszyłam się. Zawsze jak ktoś mnie komplementował rumieniłam się. Nigdy nie mogłam tego zrozumieć.
- Chodź bo się spóźnimy, a wtedy będę machał dodatkowe 5 kółeczek.
- Dobrze ci zrobią. – powiedziałam ledwo dosłyszalnie.
- Słyszałem. – warknął.
- To było zamierzone. – powiedziałam z uśmiechem łapiąc klamkę. Otworzyłam drzwi i obydwoje wyszliśmy na podwórko. Stał tam nowy samochód Tytonia. Zawsze lubił szybkie samochody. Szpan przed kumplami i dziewczynami być musi. Przemek jak dżentelmen otworzył mi drzwi. Rzadko spotykany gest, ale bardzo miły. Pani Tytoń będzie farciarą.  Przemek jest naprawdę szarmancki. Usiadłam na fotelu i zapięłam pasy. Po chwili moje ruchy powtórzył bramkarz. Włożył kluczyki do stacyjki cicho pogwizdując. Następnie przekręcił je i samochód zapalił.
- Zobacz jakie cacuszko. – powiedział niemalże z miłością. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Co te samochody mają w sobie, że tak działają na facetów? Jechaliśmy na stadion koło trzydziestu minut. Umilaliśmy sobie podróż rozmową na temat piłki nożnej. Przecież obydwoje ją kochamy. Przed stadionem stało kilka samochodów, zapewne należących do piłkarzy. Wysiadłam, zgrabnym ruchem poprawiając spódniczkę. Przygładziłam ją lekko i westchnęłam. Trening reprezentacji Polski. Co mnie tu spotka? Tylko to szczerze mówiąc przychodziło mi na myśl. Co się tu wydarzy. Przemek nie mówił za wiele o kolegach z orzełkami na piersiach. Uśmiechnął się pocieszająco a ja spojrzałam na stadion z niemałym strachem. Zaciągnęłam się powietrzem i poszłam w kierunku wejścia.
- Mała, idź do trenera i powiedz, że jesteś ze mną.
- Okej. – po usłyszeniu mojego potwierdzenia chłopak zniknął w odmętach męskiej szatni a ja skierowałam się ku wejściu na murawę. Mój pech chciał, że wpadłam na jakiegoś chłopaka. Spojrzałam na niego z dołu. Wyglądał na zmartwionego tym, że mnie przewrócił. Pomógł mi wstać.
- Jestem Łukasz, a ty? – spytał z uśmiechem. Matko, jaki on ma uroczy uśmiech.
- [T.I]. – powiedziałam z uśmiechem. Nagle ni stąd ni zowąd pojawił się Przemek.
- O, widzę, że się poznaliście. – powiedział z bananem na twarzy.
- Tak. – powiedział Piszczek mijając mojego kuzyna. Co mu się stało?
Tytoń wyprowadził mnie na murawę gdzie Lewandowski ze Szczęsnym, przedrzeźniali Koseckiego.
- Chłopaki! – zawołał Tytoń. – To [T.I]. Poznajcie się.
- Wojtek jestem. – powiedział Szczęsny.
- A ja Robert. – uśmiechnął się Lewy.
- [T.I]. Miło was poznać.
- No, Przemek, muszę przyznać. Gust do kobiet to ty masz dobry. – powiedział Wojtek mierząc mnie wzrokiem.
- To moja kuzynka. – powiedział z uśmiechem bramkarz. W tym momencie dołączyli do nas Łukasz i Kuba.
-  Kuba to [T.I], [T.I], to Kuba. Z Łukaszem już się poznaliście.
- No, no, no Piszczu. Nie wiedziałem, że ty taki szybki jesteś. – zaśmiał się Wojtek.
- Może łaskawie ruszycie tyłki i zaczniecie biegać?! Panią zajmiecie się później! – krzyknął trener i każdy piłkarz pobiegł w inną stronę. Po treningu zostałam sama na korytarzu czekając na Przemka. Z szatni wyszedł Piszczek.
- Chodź. – powiedział łapiąc mnie za rękę.
- A Przemek? – spytałam.
- Przecież się nie obrazi. – powiedział uśmiechając się. Uległam i poszłam za chłopakiem.
- Łukasz, dokąd my idziemy? – spytałam po jakiś dziesięciu minutach drogi.
- Przejść się po Warszawie. – powiedział z uśmiechem. Oj Łukasz, Łukasz. Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- A dokąd najpierw?
- Hm... Park Skaryszewski?
- Jasne. 
Szliśmy jedną z alejek, starsi ludzie patrzyli na nas jak na parę. I w sumie to tak właśnie wyglądaliśmy. Trzymając się za ręce przemierzaliśmy alejki parku. Poczułam jak malutka kropelka rozbija się o mój nos. Zaczynało padać. A my byliśmy w środku parku.
- Chodźmy stąd. Zaczyna padać. – powiedziałam szarpiąc jego dłoń.
- [T.I], poczekaj.
- Łukasz, nie chcę wyglądać jak mokra kura! – wrzasnęłam, a niebo źle odczytało moje słowa i zaczęło po prostu lać. Piszczek złapał mnie za rękę, którą przed chwilą wyrwałam. Odgarnął z mojego policzka, mokre włosy, a ja lekko zadrżałam pod wpływem jego dotyku. Położył dłoń na moich plecach i przyciągnął do siebie.  Nikła odległość między nami dawała mi możliwość dostrzeżenia każdego detalu jego oczu. Powoli zbliżył się do mnie składając na moich ustach delikatny pocałunek. Oderwał się ode mnie i uśmiechnął. Złapał mnie za rękę i żadnemu z nas nie przeszkadzał padający deszcz. 

LANA

Hej ;3 Jak widzicie mam zaszczyt być tutaj współtwórcą imaginów  :) To mój pierwszy imagin, więc mam nadzieję, że się wam spodoba. Buźki ;* 

10 komentarzy:

  1. Zajebiste po prostu cudne czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Czekam na kolejny :)
    Podoba mi się, widać, że masz talent :3
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Super piszesz . Mam proźbe na pisala bys imagin dla mnie ? Najlepiej bylo by gdyby byl Neymar ;) KOCHAM GO !

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na rozdział 3 na http://call-me-chelsea.blogspot.com/ :d

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowny, czekam na następne! :)
    pozdrawiam i zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo się podobał :D Fajny pomysł z tym Przemkiem, bo jest tyle blogów o piłkarzach, a jego tak mało :( Pocałunek w deszczu- po prostu słodki ;* Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział 2 na http://estar-9-contigo.blogspot.com/
    Zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo mi się podoba, też dlatego że o Piszczu, ale naprawdę super blog *.* :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No to witamy :)
    Ach ten Piszczu... Pocałunek w deszczu - to musi być niesamowite uczucie. A już zwłaszcza z takim facetem ^^
    Zapraszam do mnie - http://spain-summer-love.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń

Zaczarowani