sobota, 29 czerwca 2013

#31. Łukasz Piszczek


Tego dnia świeciło mocne słońce, delikatnie ogrzewało moją skórę. Uwielbiałam się opalać i teraz oddawałam się tej przyjemności, którą dostarczał mi ciepły lipcowy dzień.
- [T.I], Przemek przyjechał. –Mogłam poszczycić się znajomością Przemysława Tytonia z Reprezentacji Polski. Ba, znajomością. Przecież Przemek to mój kuzyn, a zarazem najlepszy przyjaciel. To on pokazał mi co to piłka nożna. To on prowadził małą [T.I] za rączkę na mecze. Teraz też prowadzał, ale już nie za rączkę i wcale nie taką małą. W końcu już wybiła mi 18.
- Cześć młoda! – ta „ksywa” została mi od czasów kiedy jeszcze przedszkole było dla nas twierdzą niezdobytą.
- Cześć, stary! – odparłam z uśmiechem wstając z leżaka na, którym wygrzewałam swoje ciało.
- Idź się ubierz. Idziemy na trening reprezentacji. – rzucił jakby od niecenia i usiadł na krześle koło stołu, patrząc na mnie wyczekująco.
- O której?
- Za pół godziny musimy wyjść. – odparł spokojnie. Spojrzałam na niego gniewnie. W tym momencie pragnęłam tylko jednego. Jego śmierci.
 - Nie zdążę! – wrzasnęłam patrząc na kuzyna.
 - Wiem, że dasz sobie radę. Na górę i wskakuj w jakieś ciuchy. – powiedział uśmiechając się do mnie słodko.
- Ale Przemek!
- [T.I], masz już 25 minut. – posłałam mu mordercze spojrzenie i pobiegłam na górę. Weszłam do pokoju i już po chwili znalazłam się na wprost mojej szafy. Pojawiło się pytanie, które towarzyszy każdej kobiecie: „ W co się ubrać?” Nie mogłam wyglądać zbyt strojnie, ale nie mogłam wyglądać też nazbyt „męsko”. Po obejrzeniu szafy stwierdziłam, że po prostu nie mam w co się ubrać.
- 10 minut! – krzyknął Przemek z dołu. Przygryzłam wargę i chwyciłam w dłonie miętową spódniczkę i koszulkę w kwiatki. Wzięłam do tego czarne baleriny i pobiegłam do łazienki. Zdążyłam tylko przeczesać włosy i się przebrać. Do tego przejechałam rzęsy tuszem i wyszłam z łazienki. Szybko zeszłam na dół, gdzie już czekał na mnie Tytoń.
- No, no, no młoda, ślicznie wyglądasz. – powiedział pierwszy raz w życiu mnie komplementując.
- Dziękuję. – odparłam cicho. Speszyłam się. Zawsze jak ktoś mnie komplementował rumieniłam się. Nigdy nie mogłam tego zrozumieć.
- Chodź bo się spóźnimy, a wtedy będę machał dodatkowe 5 kółeczek.
- Dobrze ci zrobią. – powiedziałam ledwo dosłyszalnie.
- Słyszałem. – warknął.
- To było zamierzone. – powiedziałam z uśmiechem łapiąc klamkę. Otworzyłam drzwi i obydwoje wyszliśmy na podwórko. Stał tam nowy samochód Tytonia. Zawsze lubił szybkie samochody. Szpan przed kumplami i dziewczynami być musi. Przemek jak dżentelmen otworzył mi drzwi. Rzadko spotykany gest, ale bardzo miły. Pani Tytoń będzie farciarą.  Przemek jest naprawdę szarmancki. Usiadłam na fotelu i zapięłam pasy. Po chwili moje ruchy powtórzył bramkarz. Włożył kluczyki do stacyjki cicho pogwizdując. Następnie przekręcił je i samochód zapalił.
- Zobacz jakie cacuszko. – powiedział niemalże z miłością. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Co te samochody mają w sobie, że tak działają na facetów? Jechaliśmy na stadion koło trzydziestu minut. Umilaliśmy sobie podróż rozmową na temat piłki nożnej. Przecież obydwoje ją kochamy. Przed stadionem stało kilka samochodów, zapewne należących do piłkarzy. Wysiadłam, zgrabnym ruchem poprawiając spódniczkę. Przygładziłam ją lekko i westchnęłam. Trening reprezentacji Polski. Co mnie tu spotka? Tylko to szczerze mówiąc przychodziło mi na myśl. Co się tu wydarzy. Przemek nie mówił za wiele o kolegach z orzełkami na piersiach. Uśmiechnął się pocieszająco a ja spojrzałam na stadion z niemałym strachem. Zaciągnęłam się powietrzem i poszłam w kierunku wejścia.
- Mała, idź do trenera i powiedz, że jesteś ze mną.
- Okej. – po usłyszeniu mojego potwierdzenia chłopak zniknął w odmętach męskiej szatni a ja skierowałam się ku wejściu na murawę. Mój pech chciał, że wpadłam na jakiegoś chłopaka. Spojrzałam na niego z dołu. Wyglądał na zmartwionego tym, że mnie przewrócił. Pomógł mi wstać.
- Jestem Łukasz, a ty? – spytał z uśmiechem. Matko, jaki on ma uroczy uśmiech.
- [T.I]. – powiedziałam z uśmiechem. Nagle ni stąd ni zowąd pojawił się Przemek.
- O, widzę, że się poznaliście. – powiedział z bananem na twarzy.
- Tak. – powiedział Piszczek mijając mojego kuzyna. Co mu się stało?
Tytoń wyprowadził mnie na murawę gdzie Lewandowski ze Szczęsnym, przedrzeźniali Koseckiego.
- Chłopaki! – zawołał Tytoń. – To [T.I]. Poznajcie się.
- Wojtek jestem. – powiedział Szczęsny.
- A ja Robert. – uśmiechnął się Lewy.
- [T.I]. Miło was poznać.
- No, Przemek, muszę przyznać. Gust do kobiet to ty masz dobry. – powiedział Wojtek mierząc mnie wzrokiem.
- To moja kuzynka. – powiedział z uśmiechem bramkarz. W tym momencie dołączyli do nas Łukasz i Kuba.
-  Kuba to [T.I], [T.I], to Kuba. Z Łukaszem już się poznaliście.
- No, no, no Piszczu. Nie wiedziałem, że ty taki szybki jesteś. – zaśmiał się Wojtek.
- Może łaskawie ruszycie tyłki i zaczniecie biegać?! Panią zajmiecie się później! – krzyknął trener i każdy piłkarz pobiegł w inną stronę. Po treningu zostałam sama na korytarzu czekając na Przemka. Z szatni wyszedł Piszczek.
- Chodź. – powiedział łapiąc mnie za rękę.
- A Przemek? – spytałam.
- Przecież się nie obrazi. – powiedział uśmiechając się. Uległam i poszłam za chłopakiem.
- Łukasz, dokąd my idziemy? – spytałam po jakiś dziesięciu minutach drogi.
- Przejść się po Warszawie. – powiedział z uśmiechem. Oj Łukasz, Łukasz. Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- A dokąd najpierw?
- Hm... Park Skaryszewski?
- Jasne. 
Szliśmy jedną z alejek, starsi ludzie patrzyli na nas jak na parę. I w sumie to tak właśnie wyglądaliśmy. Trzymając się za ręce przemierzaliśmy alejki parku. Poczułam jak malutka kropelka rozbija się o mój nos. Zaczynało padać. A my byliśmy w środku parku.
- Chodźmy stąd. Zaczyna padać. – powiedziałam szarpiąc jego dłoń.
- [T.I], poczekaj.
- Łukasz, nie chcę wyglądać jak mokra kura! – wrzasnęłam, a niebo źle odczytało moje słowa i zaczęło po prostu lać. Piszczek złapał mnie za rękę, którą przed chwilą wyrwałam. Odgarnął z mojego policzka, mokre włosy, a ja lekko zadrżałam pod wpływem jego dotyku. Położył dłoń na moich plecach i przyciągnął do siebie.  Nikła odległość między nami dawała mi możliwość dostrzeżenia każdego detalu jego oczu. Powoli zbliżył się do mnie składając na moich ustach delikatny pocałunek. Oderwał się ode mnie i uśmiechnął. Złapał mnie za rękę i żadnemu z nas nie przeszkadzał padający deszcz. 

LANA

Hej ;3 Jak widzicie mam zaszczyt być tutaj współtwórcą imaginów  :) To mój pierwszy imagin, więc mam nadzieję, że się wam spodoba. Buźki ;* 

#30. Leo Messi / cz.2


Druga część Messiego z dedykacją dla Cule de FCB i natalia08081. Enjoy!

***

Już dziś miałam rozpocząć pracę nad kontuzją Messiego! Obudziłam się wcześnie rano, żeby przypadkiem się nie spóźnić. Ku mojemu własnemu zdziwieniu zebrałam się bardzo szybko i wyszłam z domu. Weszłam do samochodu i wyciągnęłam mapę samochodową. Messi wynajmował podobno mieszkanie, jakieś 30 minut drogi od mojego domu. To tam miałam jeździć na rehabilitacje. Znalazłam na mapie ulicę, na której przebywał piłkarz i ruszyłam w tamtą stronę. Ani się nie spostrzegłam i już stałam pod ogromną willą. Wyszłam z auta, podeszłam do drzwi i zapukałam. Brak odpowiedzi...Zresztą nic dziwnego, w tak dużym mieszkaniu chyba nie można usłyszeć pukania. Nacisnęłam więc na dzwonek. Zadzwonił doniośle i po chwili usłyszałam kroki i otwieranie drzwi:
- Witam. - uśmiechnął się Messi - Wejdź, proszę.
- Dzień dobry, nazywam się [T.I] i zgodnie z twoimi oczekiwaniami, pomogę ci wrócić do formy. - powiedziałam
- Miło cię poznać,[T.I]. Do mnie mów po prostu "Leo". Najlepiej będzie, jak będziemy mówić do siebie po imieniu, nie ? - stwierdził
- Jasne. Nie mam nic przeciwko
- A to jest Sabrine - wskazał na kobietę stojącą w kuchni - Znamy się bardzo długo. Mieszka obok, toteż zgodziła się, że będzie gotowała mi tutaj zdrowe obiady,żebym mógł wrócić do formy. - oznajmił gracz Barcelony
Teraz przez myśl przeszło mi tylko jedno - jednak wszyscy piłkarze są zadufani w sobie, bez wyjątku...Naprawdę nie mógł sam sobie czegoś gotować ? Musiał zaangażować w to jakąś starszą kobietę ?!
- Ja mam na imię, [T.I] i będę tutaj rehabilitantką - przedstawiłam się "kucharce"
- Witaj. Widzę, że Leo trafił na piękną kobietę i zapewne dobrą rehabilitantkę. Rehabilitacja i kontuzja mogą być czasem przyjemne, prawda Leo ? - zaśmiała się, a Messi tylko się zaczerwienił.
Mi samej chciało się z tego śmiać. Od razu zauważyłam, że Sabrine to zabawna i bezpośrednia kobieta. Zapewne Leo wiele jej zawdzięcza. Już podczas pierwszego spotkania ją polubiłam.
- Dobra, Sabrine ugotuj proszę coś pysznego,a my idziemy na górę, na siłownie - powiedział nadal jeszcze zakłopotany Leo.
- Chodź, pokażę ci twoje miejsce pracy. - zwrócił się do mnie i oboje weszliśmy schodami na górę.
Weszliśmy do ogromnego pomieszczenia, posiadającego chyba każdy możliwy sprzęt do ćwiczeń. To było idealne miejsce do pracy!:
- No to zaczynamy ćwiczenia - powiedziałam
- Bieżnia? - zgadywał Messi
- Rowerek - powiedziałam - Bieżni używać nie będziemy. To nie oddaje prawdziwego biegu. Jutro z samego rana zrobimy sobie bieg na świeżym powietrzu.- oznajmiłam z uśmiechem
Messi patrzał na mnie lekko zdziwiony:
- Czyli bieżnia-nie...jak sobie życzy pani rehabilitant - powiedział z uśmiechem.
- Cieszę się, że się rozumiemy. Tutaj nie jesteś gwiazdą i nie będziesz robił co ci się tylko podoba. Będziesz robił co ci każę - powiedziałam usiłując zachować powagę. Jednak po chwili wybuchnęłam głośnym śmiechem, a wraz ze mną śmiał się Messi.:
- Zabrzmiało jak groźba - powiedział, nie przestając się śmiać

SARA

dodałam wam 2 część Messiego, mam nadzieję, że nie jest taka zła. Wkrótce dodam i 3, bo 5 lipca jadę na dwutygodniowe wczasy rodzinne, przyjeżdżam na cztery dni i ...znowu jadę- na obóz do Bułgarii, także nie będzie mnie prawie cały lipiec. Jednak całkiem możliwe, że oprócz mnie do pisania imaginów pojawi się tu pewna świetnie pisząca osoba...Szczegółów nie zdradzam, bo nic jeszcze nie jest pewne .
Jeżeli przeczytałaś to skomentuj, to dla mnie bardzo ważne. Skomentuj, nawet jeśli nie masz tu konta, bo zastanawia mnie czy jakieś anonimy to czytają. Wydaje mi się, że nie, a szkoda... Powiedzmy, że 12 komentarzy=kolejna część już niedługo, co wy na to, dacie radę ? ;)


czwartek, 27 czerwca 2013

#29. Marco Reus

Dedykacja dla Gabi Reus. Mam nadzieję, że ci się spodoba ;)
***
- Pobudka - usłyszałam głos, który wybudził mnie ze snu.
Otworzyłam jedno oko i zamruczałam sennie:
- Przecież jest sobota - powiedziałam.
Poczułam nad sobą oddech i chwilę później słodki pocałunek na moich ustach.
- Wstawaj, kochanie - szepnął mój chłopak.
- Marco, o co chodzi, czemu mnie budzisz ? - pytałam odwracając się w jego stronę.
- Wstań, to zobaczysz - uśmiechnął się.
Otarłam senne oczy i przeciągnęłam się. Teoretycznie już nie spałam, ale mój mózg jeszcze nie pracował.
- Powiedz mi o co chodzi - nalegałam
- Musisz zobaczyć na własne oczy - stwierdził. Uśmiech nadal nie znikał mu z twarzy. Pogładził mnie lekko po policzku. Zmarszczyłam brwi w skupieniu. O co mogło mu chodzić ? Nie miałam zielonego pojęcia. Przyglądałam mu się z uśmiechem. Uwielbiałam rano jego rozrzucone na wszystkie strony włosy. Całego go uwielbiałam. I nie wiem czemu, bardziej podobał mi się w tych nieułożonych włosach, niż w idealnie postawionej fryzurze. Chyba dlatego, że rankiem był mój i tylko mój i to mi się najbardziej podobało.:
- Nie wiesz co dziś za dzień ? - zapytał Marco.
Myślałam chwilę. A właśnie! Teraz rzeczywiście mnie olśniło. Chyba mój mózg zaczął pracować. Przecież dzisiaj mija rok od naszej pierwszej randki.:
- Nie wiem - udałam zdziwioną - Dzień jak każdy inny - wzruszyłam ramionami.
- Serio nie wiesz ? - zapytał smutno.
- No, nie wiem, Marco. Oświeć mnie - powiedziałam
- A nie, jak nie wiesz to trudno - zrezygnowany  wzruszył ramionami
Tymczasem ja wybuchnęłam głośnym śmiechem.
- Wiem, Marco! Przecież dziś jest rocznica naszej pierwszej randki.
Marco odwrócił się do mnie energicznie.:
- Aj ty! Jak mogłaś mnie tak wrobić ? - udawał rozwścieczonego, ale uśmiech sam cisnął mu się na usta.
- Przepraszam, Marco, ale wyglądasz tak słodko, gdy się smucisz.
Marco przybliżył się do mnie i pocałował mnie w szyję.:
- Dobra, przeprosiny przyjęte, ale tylko ten jeden dzień będziesz bezkarna, w rocznicę - uśmiechnął się - A teraz wstawaj - wyciągnął mi spod głowy poduszkę.
- Ej! No dobra, już idę, idę - powiedziałam i wstałam z łóżka.
Nie zdążyłam nawet dojść do łazienki, a już zauważyłam, że w salonie czeka przyszykowane dla nas obojga śniadanie i przy oknie wisi mały transparent "Kocham cię, [T.I]". Tylko Marco gdzieś zniknął. Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu.Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą Marco:
- [T.I] - powiedział - Miało być romantycznie i chciałem powiedzieć ci coś po francusku, ale ten język...jest dla mnie za trudny. To dla ciebie - wyciągnął rękę zza pleców, a w niej trzymał różę.
- Nie szkodzi, po francusku czy nie i tak jest wystarczająco romantycznie - powiedziałam z uśmiechem, po czym skoczyłam na niego i pocałowałam go namiętnie. Marco złapał mnie zaskoczony, w ostatniej chwili, ale od razu odwzajemnił pocałunek.

SARA

wtorek, 25 czerwca 2013

#28. Robert Lewandowski

Imagin z dedykacją dla Lokaaa i Meg Lewandowska.
Inspiracja : <klik>
***
(2.02.2013)
Szanowny żołnierzu nr. 107 922,
Nazywam się [T.I]. Naprawdę nie wiem jak rozpocząć ten list. Nie mam absolutnego pojęcia co powiedzieć. Może po prostu daj mi znać, jeśli zrobię coś źle, okej ?
Wypadałoby się najpierw przedstawić. Tak więc mam na imię [T.I], ale to już mówiłam, nie ? Mam 18 lat, więc w tym roku kończę liceum. Nie wiem jakie studia wybrać, ale pomyślę nad tym jeszcze przez wakacje. W końcu moi rodzice twierdzą, że to „jeden z najważniejszych wyborów w życiu”. Ale nie będę pisać tylko o sobie. Sam masz swoje problemy, z pewnością o wiele poważniejsze niż edukacja jakiejś nastolatki. Nie wyróżniam się niczym specjalnym. Czasem jestem trochę na uboczu. Też się tak niekiedy czujesz ? Mógłbyś opowiedzieć mi coś o sobie ? Albo po prostu, na początek ujawnij mi swoje imię.
Do napisania,
[T.I]


(8.02.2013)
Drogi  107 922,
Zadzwoniłam do jednostki, gdy nie dostałam od ciebie odpowiedzi. Powiedzieli mi, że to dziwne, że  żołnierz nie odpisał, bo żołnierze lubią słyszeć swoje nazwisko, gdy dostają listy. Mam nadzieję, że i ciebie choć trochę uszczęśliwił mój list. Wszystko u ciebie w porządku. Skoro nie odpisałeś, to teraz pewnie też nie odpiszesz, ale chciałabym ci zadać jedno pytanie. Jak wyglądało twoje życie przed wstąpieniem do wojska ?
Proszę o odpowiedź,
[T.I]


(14.02.2013)
Droga [T.I],
Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci, że zwróciłem się do ciebie po imieniu, bo przecież się nie znamy… Zresztą nie ważne. Chciałbym cię przeprosić, że nie odpisałem na twój poprzedni list. Po prostu nie lubię dużo o sobie mówić. Cieszę się, że opowiedziałaś mi o sobie. Wiesz, czasem dobrze jest oderwać się od od swojej rzeczywistości i przyjrzeć się życiu innej osoby. Chciałaś znać moje imię, więc już ci je podaję. Nazywam się Robert, Robert Lewandowski. U mnie wszystko w porządku. Monotonia. Każdy nasz dzień wygląda tak samo. Ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia.  Pytasz jak wyglądało moje życie przed wstąpieniem do wojska ? Otóż wyglądało zwyczajnie. Zwyczajnie, jak życie każdego przeciętnego nastolatka. Potem zrobiłem coś złego i mój ojciec wyrzucił mnie z domu i zapisał do narodowej armii.  Długa historia z tym „zrobieniem czegoś złego „ , wątpię byś chciała ją poznać.Tyle ode mnie. Cóź… odezwij się znowu. A i jeszcze jedno, mogę wiedzieć co skłoniło cię do napisania do mnie ? 
Robert.


(18.02.2013)
Drogi Robercie,
Absolutnie nie przeszkadza mi, że zwróciłeś się do mnie po imieniu, w sumie już jesteśmy znajomymi, prawda? Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że dostałam twoją odpowiedź ! Wydawało mi się, że nie odpiszesz, a tu proszę jest twój list ! Jeżeli chodzi o powód mojego napisania do ciebie, to najzwyczajniej w świecie interesuje mnie życie żołnierza i trochę mi się nudziło, więc napisałam do losowego członka armii. Pech albo szczęście chciało, że trafiłam właśnie na ciebie. Raczej szczęście, bo wydajesz mi się miłym chłopakiem. A może raczej powinnam powiedzieć "mężczyzną" ? Cóż, nadal nie wiem ile masz lat. Co do twoich przypuszczeń to myliłeś się-chętnie poznam twoją historię o "zrobieniu czegoś złego". Oczywiście jeżeli chcesz o tym mówić...
Przepraszam za mój chaotyczny sposób pisania. Jak już mówiłam, pisanie listów nie jest moją mocną stroną,
[T.I]


(23.02.2013)
[T.I]
Cieszę się, że już wiem czemu do mnie napisałaś, choć i tak niewiele to zmienia. Jeśli chodzi o mój wiek, to mam 22 lata. Nie wiem jak zacząć tą moją historię...Powiedzmy, ze w moje osiemnaste urodziny, trochę przesadziłem z alkoholem. Praktycznie nie zdawałem sobie sprawy z tego co robię. Razem z kumplami zniszczyliśmy samochód sąsiada. Ktoś nas przyłapał, zadzwonił po gliny i mój ojciec się o wszystkim dowiedział. Uznał, że jestem nieodpowiedzialnym małolatem, toteż wysłał mnie do wojska, żebym zmężniał. Głównie dlatego tu jestem. Sam bym się nigdy nie zgłosił. Nie o to żebym narzekał. Czasem nawet jest zabawnie. Wygłupy z kumplami i te sprawy. Czasami tylko wyruszamy w akcję. Wiesz..bardziej interesuje mnie zwykły dzień w Polsce. Tęsknię za domem.
Robert.
P.S Lubię chaotyczność ;)


(27.02.2013)
Jak leci Robert ?
Rozumiem, że tęsknisz za domem, nie ma w tym nic dziwnego. Całkowicie ludzkie. Wiesz, Robert jest tak wiele rzeczy, które chciałabym wiedzieć o tobie. Mogłabym nawet zrobić listę pytań, ale nie, nie zrobię tego. To byłoby głupie, nie ?
Tak czy inaczej, opowiem ci o moim tygodniu. Ostatnio myślałam o jakieś letniej, sezonowej pracy. I wiesz co ? Zrobiłam coś w tym kierunku, bo napisałam krótkie CV i złożyłam papiery w kilku miejscach. Myślę, że jak napiszesz następnym razem, będę już miała jakąś pracę.
Trzymaj kciuki,
[T.I]

*trzy miesiące później*

(18.05.2013)
Hej,[T.I]
Jak tam u ciebie ? Bo u mnie bez zmian. Dziękuję, że w ostatnim liście posłałaś mi moje ulubione gumy do żucia. Brakowało mi ich, haha. Mam jedno pytanie. Za miesiąc dostaję przepustkę. Chciałabyś się spotkać ? Jeżeli nie, zrozumiem.
Robert.

(21.05.2013)
Z przyjemnością. Napisz tylko gdzie i kiedy.

*trzy tygodnie później*
(5.06.2013)
Robert,
Naprawdę bardzo się o ciebie martwię. Od trzech tygodni nie dajesz znaku życia. Ja wiem, że masz jakąś misje... Ale boję się, że coś ci się stało.
Proszę, odpisz,
[T.I]

(14.06.2013)
Piszę, właściwie sama nie wiem do kogo. To mój ostatni list do ciebie. Dzwoniłam do jednostki i powiedzieli mi, że żołnierze, którzy byli na misji wszyscy zginęli. Miałam nadzieję, ogromną nadzieję, że ty żyjesz, ale dostałam tą informację i nadzieje wygasły.Miałeś wrócić do domu . Już za Tobą tęsknię, chociaż nigdy Cię nie spotkałam. Czy widzisz, że płaczę w tym momencie? Wiesz… nigdy nie będę mieć okazji, aby Cię zobaczyć. Nigdy nie dowiem się jak wyglądasz, nigdy nie usłyszę Twojego głosu. Nie zobaczę Twojego uśmiechu. Żałuję, że się nie spotkaliśmy i że już się nie spotkamy,
Do zobaczenia nigdy,
[T.I]

*dwa miesiące później*
Siedziałam w pokoju. i myślałam o wszystkim co było związane z Robertem. Nie mogłam przestać o nim myśleć Gumy, leżące na stole, które były jego ulubionymi tylko mi o nim przypominały. Najdziwniejsze jest to, że nawet nie znałam go osobiście, a tak bardzo za nim tęskniłam. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Zbiegłam po schodach i otworzyłam. W moich drzwiach stał wysoki brunet, o niebieskich oczach, ubrany w mundur.
- W czym mogę pomóc ? - spytałam zdziwiona.
- Nazywam się Robert Lewandowski.
Znieruchomiałam, nie mając odwagi wypowiedzieć choćby słowa. Ten Robert ? Robert z którym pisałam ? Nie, przecież to niemożliwe, on nie żyje.
- Żartujesz sobie ze mnie ? To jakiś kawał, tak ? - pytałam roześmiana
- Nie żartuję - powiedział mężczyzna - Zobacz, tu są moje listy od ciebie - podał mi stosik karteczek z kopertami.
- To o niczym nie świadczy - powiedziałam, oddając mu je z powrotem - Przecież Robert nie przeżył misji...On zginął. Zginął!
- Nie, to była pomyłka. Myśleli, że nikt nie przeżył, ale ja i mój kumpel zbiegliśmy i udało nam się przeżyć - ścisnął mnie za ramiona, zmuszając bym na niego popatrzyła - Uwierz mi, [T.I]
Stałam, milcząc, nie mając pojęcia co robić. Nagle Robert podwinął swój rękawek i powiedział:
- Pamiętasz jak pisałem ci, że na prawej ręce mam znamię w kształcie gwiazdy ? To właśnie to znamię - wskazał drugą ręką.
Nie potrafiłam w to uwierzyć, czyli on naprawdę żył  i stał tutaj przede mną !:
- Czemu się nie odzywałeś ? - spytałam, wtulając się w niego.
- Nie mogłem. Zabroniono nam. Przepraszam, że przeze mnie cierpiałaś.
- Nie szkodzi - wyszeptałam, uśmiechając się, mimo napływających łez. - Dobrze, że teraz jesteś.
- Bardzo za tobą tęskniłem - powiedział, przytulając mnie mocniej do siebie.



SARA

UWAGA! Bardzo was proszę o komentarze, bo wydaje mi się, że nikt tego nie czyta. A jak nikt nie czyta, to nie ma dla kogo pisać. Jeżeli przeczytałaś-skomentuj! Proszę, bo nie wiem czy opłaca się to dalej ciągnąć .


niedziela, 23 czerwca 2013

#27. Leo Messi / cz.1

Imagin z dedykacją dla natalia08081. Miłego czytania ! ;)
***
Kilka dni temu dostałam swoją wymarzoną pracę! Jestem rehabilitantką sportową. Pomagam zawodnikom w powrocie do zdrowia, po kontuzji. To nic wielkiego. Zgłaszają się do mnie, jak na razie, lokalne, amatorskie kluby. Do pokoju lekarskiego wszedł główny rehabilitant - Michael. Można by go nazwać szefem. Miałam z nim dobry kontakt, praktycznie byliśmy na "ty".:
- Cześć, [T.I]. Mamy niebanalne zlecenie - poruszył energicznie brwiami.
- Witaj Michael. Niebanalne ? - uśmiechnęłam się - Czyli jakie ? - zapytałam zaciekawiona
- Musimy pomóc w powrocie do zdrowia słynnej gwieździe piłki nożnej - odpowiedział
Nie umiałam wyczuć, czy był to sarkazm, więc pytałam dalej:
- O kogo chodzi ?
- Nie uwierzysz jak ci powiem - uśmiechnął się - Ma do nas trafić Leo Messi - niemal krzyknął
- Co?! Kto ?! Żarty sobie robisz ? Messi ? - nie dowierzałam
- We własnej osobie. - podkreślił Michael - Jutro przyjeżdża tutaj i zdecydujemy..on sam też zdecyduje, kto podejmie się tego wyzwania.
- Będziemy losować czy głosować ? - zakpiłam
Michael spojrzał na mnie i ze wzruszeniem ramion, powiedział:
- Większość będzie zależała od wielmożnego króla futbolu.
***
Na następny dzień wbiegłam do budynku mojego miejsca pracy, niesamowicie podekscytowana. Już za chwilę miał pojawić się tu najlepszy piłkarz świata i właściwie jeden z moich ulubionych zawodników. On wydawał mi się być inny od tych wszystkich marudnych, pyskatych i rozkapryszonych "gwiazdek futbolu". Mimo swojego sukcesu, nadal pozostawał skromnym człowiekiem, a przynajmniej takie sprawiał pozory. Po części przekonam się dzisiaj jak się zachowuje, a jeżeli to  mi uda się podjąć pracę z nim to będę wiedziała jaki jest na co dzień. Przy moim gabinecie siedzieli wszyscy rehabilitanci. Pomachałam do nich i widząc ich ponaglające gesty, natychmiast przyspieszyłam kroku. W końcu usiadłam razem z nimi:
- No,[T.I], co tak późno ? Dobrze, że jesteś, bo zaraz przyjedzie Messi ze swoją ekipą - powiedziała Ewa, jedna z moich koleżanek z pracy.
Każdy czekał z zniecierpliwieniem na króla piłki nożnej. Otworzyły się drzwi wejściowe naszej klinki. Zrobiło się głośno i tłoczno. Coraz więcej ludzi gromadziło się pod drzwiami. Nie ulegało wątpliwości, że przyjechał słynny Argentyńczyk.:
- Rozsunąć się, zrobić przejście ! - krzyknął Michael.
Wszyscy posłusznie odsunęli się. Wreszcie w całej okazałości można było dostrzec dwóch silnych mężczyzn w sportowych ubraniach, odsuwających tłum i starszego mężczyznę w garniturze i białej koszuli oraz samego  po kuśtykającego Messiego obok nich. Ci silni, potężni faceci to zapewne jego ochroniarze, natomiast starszy, elegancki mężczyzna to prawdopodobnie jego menadżer. Podszedł do nich Michael :
- Witam państwa ! Nazywam się Michael Evans, jestem przedstawicielem grupy rehabilitacyjnej. Jesteśmy do pańskiej dyspozycji, proszę za mną - uśmiechnął się.
Spojrzałam na piłkarza, bo byłam ciekawa jego zachowania, ale on nie odezwał się ani słowem i nie wykonał żadnego znaczącego gestu. Jego menadżer od razu podziękował i wszyscy ruszyli za Michaelem. Moje podekscytowanie coraz bardziej rosło. Wielka gwiazda, światowej piłki stała na wyciągnięcie ręki. Kiedy doszli, wszyscy niemal równocześnie zerwaliśmy się z krzeseł i po kolei przedstawialiśmy się piłkarzowi, witając się z nim uściskiem dłoni. On witał nas wszystkich z uśmiechem i serdecznością, podobnie jak jego współpracownicy. Gdy usiedli, Michael przedstawił im wszystkie podstawowe informacje dotyczące leczenia w klinice i przeszedł wreszcie do sedna sprawy : 
- Mamy wielu młodych, wykwalifikowanych rehabilitantów - wskazał ręką na nas - Każdy z nas posiada doświadczenie i jest świetnie zorganizowany, dlatego wybór należy do panów, z którym z nas pan Messi poprowadzi rehabilitację.
- Dziękuję za przedstawienie informacji, poprosimy o chwilę zastanowienia, będziemy musieli się naradzić. - powiedział menadżer Messiego.
- Oczywiście, nie ma problemu...
- Ja już zdecydowałem z kim poprowadzę rehabilitację - odezwał się po raz pierwszy od przybycia tutaj Messi.
Menadżer spojrzał na niego zaskoczony.
- Więc słuchamy pana ..- wyszczerzył się Michael.
Teraz nadszedł ten wielki moment. Wszyscy wstrzymaliśmy na moment oddech, trzymając kciuki za samych siebie.:
- Chciałbym, aby rehabilitację przeprowadziła ta pani - piłkarz wskazał ręką na mnie.
Stałam zaskoczona, nie wiedząc co powiedzieć. W końcu jakoś zebrałam w sobie głos i powiedziałam:
- Oczy...oczywiście. Z chęcią zajmę się pańską kontuzją - wydusiłam z siebie. 
Będę osobistą rehabilitantką Messiego! Chyba to jeszcze do mnie nie docierało...

SARA

messi część 1 ! olśniło mnie, miałam wenę i wpadłam na taki pomysł. Niedługo pojawi się kolejna część, która ostatnią raczej nie będzie ..;) pisać jeżeli ktoś chce dedykację na drugą część 

piątek, 21 czerwca 2013

#26. David Luiz

Dedykacja dla Narvana . Mam nadzieję, że ci się spodoba.;)
***
Nie ma nic cudowniejszego od spędzania dnia z ukochaną osobą. Osobą, która zawsze jest przy tobie i na
której możesz polegać i którą kochasz całym sercem. Inną sprawą jest, że ta osoba ma cię jedynie za przyjaciela...
Tak właśnie szedłem teraz w towarzystwie mojej przyjaciółki [T.I], która dla mnie zawsze była kimś więcej. Przyglądałem jej się badawczo :
- Ej, Luiz - szturchnęła mnie - Na co się tak gapisz ?
- Na... nic
- No dobra niech ci będzie. To co dzisiaj robimy ? - zapytała [T.I]
Pytanie jak każde inne, ale dla mnie trudne do odpowiedzi. Najchętniej zaproponowałbym jej randkę. Wyjątkową randkę, dla wyjątkowej dziewczyny, ale przecież byliśmy przyjaciółmi, a nie parą...
- No wiesz, możemy iść do kina, kawiarenki, parku, gdzie tylko chcesz, bo wszędzie i tak się będziemy dobrze bawić - uśmiechnąłem się
- Racja, a co byś powiedział na moją propozycję ? - spojrzała na mnie błagalnie.
- O nie ! [T.I], tylko mi nie mów, że znowu chcesz..- zacząłem, ale dziewczyna nie pozwoliła mi dokończyć.
- Proszę cię, David, chodź ze mną do pizzerii z Jamsem.
- Nie mogę, proszę cię, przecież to czysty drań - powiedziałem
- Nie przesadzaj. Nie jest taki zły - spuściła wzrok.
- Przecież już ostatnim razem wystawił cię do wiatru - spojrzałem na nią. Jej oczy wyrażały jedno słowo "proszę". Nie potrafiłem jej odmówić. - No dobra, niech będzie - przewróciłem oczami
- Dziękuję, jesteś kochany - wskoczyła na mnie i ucałowała mnie w policzek.
***
Obydwoje wystrojeni ruszyliśmy w stronę pizzeri. To znaczy ja ubrałem na siebie krótkie spodenki i zwykły t-shirt z nadrukiem. Nie miałem zamiaru stroić się na spotkanie z tym typem.
- Dzięki, że idziesz ze mną - uśmiechnęła się [T.I]
- Pamiętaj, że robię to tylko dla ciebie.
Weszliśmy do pizzerii i usiedliśmy w stoliku.:
- Dlaczego go jeszcze nie ma . Pewnie nie przyjdzie tak jak wtedy.
- Widocznie trochę się spóźni - powiedziała [T.I], wzruszając ramionami.
Trochę zdziwiło mnie to, że nie przejął jej ten fakt. Przecież on się jej podobał...
- David ? - zwróciła się do mnie
- Słucham cię.
- Czy mógłbyś zaryzykować naszą przyjaźń ? - zapytała
- Nie wiem o co ci chodzi, ale nie, raczej nie.
- A w wyjątkowej sytuacji ? - dopytywała
- Zależy w jak wyjątkowej, ale może tak . - odpowiedziałem nadal nie rozumiejąc o co chodzi. - Jej, ten gościu znów cię wystawił. Nie umawiaj się już z nim .
- Nie umawiam - powiedziała
- No przecież byliście umówieni, tak ? a te wszystkie spotkania, na które nie przychodził.?
[T.I] zaśmiała się:
- Te wszystkie spotkania, to pretekst do przebywania sam na sam z tobą, głupku. Zrozumiałam niedawno, że mam przy sobie ciebie - troskliwego, opiekuńczego, zabawnego i szczerego. Lepszego mężczyzny dotąd nie spotkałam - uśmiechnęła się, a ja nie mogłem uwierzyć w to co właśnie powiedziała.
- Skoro już mamy taką cudowną okazję to muszę ci powiedzieć, że jeśli o to ci chodziło to mógłbym zaryzykować naszą przyjaźń kosztem miłości, co ty na to ?- zaśmiałem się
- Myślę, że też bym mogła - uśmiechnęła się do mnie moja [T.I], która nie była już tylko moją przyjaciółką, ale kimś znacznie ważniejszym...

SARA

no i jest David Luiz, ale się namnożyło tych zamówień...proszę o cierpliwość  Bardzo proszę o to abyś po przeczytaniu skomentował/a, bo czasami jest tak, że mam około 40 wyświetleń imagina, a tylko 5 komentarzy. Każdy komentarz motywuje, nawet zwykłe, pojedyncze wyrazy.
uff, jak gorąco ! aż nie wierzę, że to w Polsce takie upały.;)


środa, 19 czerwca 2013

#25. Mats Hummels / cz.4

Na dzisiejszym treningu nic mi się nie udawało. Nie potrafiłam najzwyczajniej trafić w piłkę ! Byłam
zamyślona. Myślałam cały czas o całej mojej sytuacji. Mats, jak na razie, nie odzywał się do mnie ani słowem. Cały czas szukałam go wzrokiem, ale on najwyraźniej unikał mojego spojrzenia. Z zamyślenia wyrwał mnie głos trenera :
- Dobra chłopaki, na dzisiaj koniec. Mieliście słomiany zapał. Poćwiczymy następnym razem. Idźcie się przebrać.
Wszyscy z wyjątkiem mnie ruszyli do szatni. Ja, jak zwykle musiałam, pod jakimkolwiek pretekstem przebierać się później. Udałam, więc, że ćwiczę rzuty wolne.:
- Co z tobą, Sebastian ? - zapytał trener - Nie najlepiej ci dziś szło. Musisz się postarać, jeżeli chcesz walczyć o pierwszy skład.
- Tak wiem. Staram się, ale dzisiaj jestem...trochę zmęczony.
- Jasne, zdarza się nawet najlepszym - uśmiechnął się trener
Swoją drogą bardzo go polubiłam. Był o wiele lepszy niż mój poprzedni trener. Prowadził ciekawe treningi i miał dobry kontakt ze wszystkimi graczami. Szkoda byłoby stracić tą fajną drużynę i trenera, ale może jednak trzeba się ujawnić ?! A nie wszytskich, jak to ujął Mats, oszukiwać. Z szatni wychodzili już wszyscy przebrani chłopcy. Ruszyłam zatem w jej kierunku. Weszłam, a z szatni jako ostatni wychodzili Louis i Mats.:
- Seba, gdzie ty byłeś ? Poczekamy na ciebie na zewnątrz. - powiedział Louis.
W odpowiedzi tylko kiwnęłam głową i zaczęłam się przebierać. Zmieniłam sportową bluzkę i spodenki na codzienne ciuchy, założyłam trampki i wyszłam.
- No nareszcie ! - wykrzyknął Louis
- No, już jestem, jestem. - zmusiłam się do uśmiechu. Nie mogłam przecież pokazywać, że coś jest nie tak.
- Jak wam się podobał dzisiejszy trening ? - podtrzymałam rozmowę.
- Mnie się dziś nic nie chciało, więc średnio, a tobie Mats - zapytał Louis
- Cudowny był - mruknął w odpowiedzi Hummels, przewracając oczami.
- Co jest Humm ? - zapytał Louis - Coś nie wyraźnie dziś wyglądasz, chcesz rutinoscorbin ? - roześmiał się.
- Daruj sobie, stary - warknął Mats
To co tu odstawiał, to była lekka przesada. Delikatnie mówiąc. To ja tu się staram zachowywać normalnie, a on zachowuje się jak nadąsany chłop. Strasznie mnie to denerwowało i nie mogłam ostatecznie się powstrzymać od wygarnięcia mu tego:
- Mats, możesz nie odstawiać tu jakiś szopek ?! To co dotyczy mnie to jedno, ale Louis zwyczajnie się ciebie o coś pyta, a ty nie możesz odpowiedzieć normalnie ?! - wykrzyczałam mu w twarz.
- Nie mogę
- To zacznij móc ! Mam tego dość. Mnie to sprawa  dostatecznie już dołuje, a ty zamiast mi pomóc, odstawiasz wielkiego, urażonego pana. Mam dość - krzyknęłam i ze łzami w oczach wybiegłam z stadionu.
- No leć za nią - usłyszłam za plecami głos Louisa.
***
(z perspektywy Matsa)
- No leć za nią - powiedział do mnie Louis
- Co ? Co? - miałem wrażenie, że się przesłyszałem - Skąd wiesz, że ona to... ona ?
- Stary, domyśliłem się. Tu nie trzeba wielkiej inteligencji. Najpierw  te tampony, pomyłki, przebieranie się jako ostatnia, a to tylko potwierdziło moje domysły. Nie znam całej tej sprawy - westchnął - Ale wynika z tego, że ona jest przebrana za chłopaka, a tobie coś w tej sprawie nie pasuje...Wyjaśnijcie sobie to, leć za nią. - powiedział Louis.
Nadal nie mogłem uwierzyć, że nawet Louis się domyślił, a ja nie. Postanowiłem pobiec za [T.I]. Chyba faktycznie trochę przesadzałem.
- Racja, Louis. Lecę to wyjaśnić - poklepałem go po ramieniu i sprintem ruszyłem za [T.I]
***
(z twojej perspektywy)
Zalana łzami podbiegłam do mojej klatki schodowej. Przez łzy i trzęsące się ręce nie potrafiłam znaleźć klucza w torbie treningowej. Usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Otarłam łzy, aby (prawdopodobnie) sąsiedzi nie zobaczyli mojego smutku. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą...Matsa:
- [T.I] - krzyknął
- Idź stąd - powiedziałam stanowczo.
- Nie, chwila, poczekaj. Przepraszam, przepraszam, że źle to odebrałem. Masz rację, powinienem był ci pomóc, a nie utrudnić..Przemyślałem to i owszem oszukałaś nas wszystkich, ale chciałaś tylko spełnić swoje marzenia, tak jak ja spełniam swoje...- otarł moją łze. Spuściłam wzrok, ale Mats podniósł moją głowę, chwytając mnie za podbródek.
- Wybacz mi - jego oczy zaszkliły się od napływających łez.
- Cieszę się, że zrozumiałeś dlaczego to zrobiłam - powiedziałam - Postanowiłam już, że na następnym treningu wszytko wytłumaczę i opowiem...
- Jak dla mnie - przerwał mi Mats - Nadal możesz być Sebastianem.
- Serio ? - zaskoczyłam się
- Serio, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim ?
- Że Sebastianem będziesz tylko na treningach, a dla mnie będziesz [T.I], bo nie mam zamiaru całować się z chłopakiem - uśmiechnął się i chwilę później złączył nasze usta w pocałunku

SARA

proszę bardzo i przepraszam, że tak długo, ale brak weny. Ostatni - 4 już Hummelsik.;) Może być, czy nie bardzo ?

sobota, 15 czerwca 2013

#24. Javier "Chicharito" Hernandez

Imagin z dedykacją dla Nicky. Enjoy !
***
Podjechałam pod uczelnie nie wiedząc co mnie czeka. Z jednej strony przerażał mnie fakt, że na pewno nie będzie łatwo, z drugiej, czułam, że studia odmienią moje życie na lepsze. Tutaj wszystko powinno wyglądać inaczej niż w liceum. Mogły powrócić cudowne lata spędzone w podstawówce. Otworzyłam wejściowe drzwi i rozejrzałam się dookoła. Uczelnia była ogromna i bardzo zadbana. Ściany miały jednokolorowy wzór na żółtawym tle, co sprawiało, że można było poczuć się tu przytulnie. Wszędzie pełno było pucharów i trofeów. No, no chyba trafiłam do utytułowanej szkoły. Jak na razie nikt, oprócz mnie, nie znajdował się w środku tego budynku, dzięki czemu mogłam dokładniej przyjrzeć się nowej szkole. W tym momencie, ni stąd, ni zowąd poczułam lekkie pchnięcie. Odwróciłam się:
- Hej, [T.I] - uśmiechnął się chłopak.
- Javier ? Co ty tu robisz ? - zapytałam zaskoczona. Nigdy nie pomyślałabym, że spotkam go po tylu latach...
- O to samo miałem spytać ciebie. Będę tu studiował na pierwszym roku filologię angielską.
- Filologię angielską ? Żartujesz ?
- Nie żartuję, a co, ty też ? - uśmiechnął się.
- Tak - odparłam - Jeju, Javier kiedy ostatnio się widzieliśmy ? Przeszło 10 lat temu ...?
Zaśmiał się:
- Trochę przesadziłaś. Nie widzieliśmy się od podstawówki, czyli 8 lat.
- 8 czy 10 tak, czy siak długo nie widziałam mojego najlepszego kumpla.- uśmiechnęłam się - Tęskniłam - szturchnęłam go.
- Ja wcale - powiedział
- Yhym, akurat.
- Oj, no dobra. Tęskniłem i to w cholerę ! Pamiętam, że w nowej szkole nikt nie rozumiał mnie tak jak ty, Klaudia i Dawid.
- Nam też ciebie brakowało. Nie zapomnę, jak Dawid płakał, że nasza paczka się rozpada. Byliśmy bardzo zgrani - westchnęłam z uśmiechem.
- To były świetne lata. Masz z nimi kontakt ? - zapytał Javier
- Z Dawidem nie mam żadnego kontaktu, niestety, a Klaudia mieszka teraz w Hiszpanii.
- Łał, cudownie. Co za zrządzenie losu, że się spotkaliśmy - Javier pokiwał głową z niedowierzaniem.
Na korytarzu uczelni robiło się coraz tłoczniej. Chyba zbliżała się godzina rozpoczęcia zajęć. Do budynku wszedł wysoki, siwy mężczyzna i zawołał:
- Zapraszam wszystkich "świeżych" studentów filologii angielskiej do pierwszej sali. Spojrzeliśmy na siebie równocześnie z Javierem:
- No to lecimy na pierwsze zajęcia - powiedziałam i już ruszałam w kierunku sali, kiedy złapał mnie Javier:
- Chyba nie myślisz, że to koniec naszej rozmowy. Od razu, po wykładzie pójdziemy i porozmawiamy spokojnie w parku. Co ty na to ? - "puścił do mnie oko" z uśmiechem.
- Jasne. Trzeba wszystko omówić - uśmiechnęłam się i poszłam do sali. Zaraz za mną poszedł Javier. Weszliśmy, zajęliśmy miejsca i czekaliśmy na wykład. Profesor przedstawił się i od razu zaczął zajęcia. Czas leciał bardzo szybko, bo, o dziwo, facet opowiadał ciekawie i interesująco. Gdy wykład się skończył, wyszłam przed szkołę. Czekałam na Javiera, który rozmawiał jeszcze z profesorem. Usiadłam na murku. Naprawdę bardzo cieszyłam się z tego spotkania po latach. Javier wydoroślał i zmężniał od tamtego czasu, ale nie ma co się dziwić - minęło 8 lat. W tym momencie z uczelni wybiegł Javier:
- No,[T.I], już jestem. Bałem się, że na mnie nie zaczekasz.
- No widzisz, zupełnie niepotrzebnie.
- Muszę ci to powiedzieć. - spuścił wzrok, choć uśmiech nie znikał z jego twarzy
 Spojrzałam na niego zaciekawiona :
- Co ? O co chodzi ?
- Z mojej koleżanki [T.I], wyrosła cudowna dziewczyna. - podniósł głowę.
Poczułam jak moje policzki dosłownie płoną. Ukryłam zawstydzenie, zasłaniając się włosami.;
- Dzięki. Ty wyrosłeś na przystojnego faceta - powiedziałam, odgarniając włosy za ucho.
- Miło mi słyszeć komplementy z ust pięknej pani - ukłonił się teatralnie. - W ogóle to pamiętasz ? Zawsze byliśmy parą w podstawówce. - zaśmiał się.
- Taaa... wszyscy chcieli nas zeswatać, a my byliśmy jak...- zaczęłam
- ... rycerz i jego księżniczka - dokończyliśmy jednocześnie.
Spojrzałam na Javiera, patrzył na mnie w skupieniu, obserwując każdy mój ruch, z delikatnym uśmiechem na twarzy :
- Na co się tak gapisz ? - uniosłam brew.
- Nic, nic - powiedział i momentalnie odwrócił wzrok.
***
Drugi dzień moich wymarzonych studiów nie zapowiadał się obiecująco. Już z samego rana wylałam na siebie kawę i musiałam przebrać się w inne ciuchy, przez co mogłam się spóźnić. A wszystko to z jednego powodu. Ten powód nazywał się Javier Hernandez. Wczoraj cały wieczór myślałam o naszym spotkaniu i o nim samym. Nie wiem, czy to możliwe, żebym coś do niego czuła, bo nie widzieliśmy się tyle czasu, więc teoretycznie byliśmy dla siebie obcy. Jednak jak wiadomo praktyka często wygrywa z teorią. Wybiegłam z domu, wchodząc pośpiesznie do samochodu. Ruszyłam z parkingu z piskiem opon i po chwili byłam już pod szkołą. Nie mam pojęcia jakim cudem, ale nie byłam jeszcze spóźniona. Wyszłam z auta, spojrzałam przed siebie. Pod drzwiami uczelni stał machający mi Javier. Ten obrazek przypomniał mi wszytskie beztroskie chwile dzieciństwa. Odmachałam mu przyjaźnie i podeszłam bliżej:
- Cześć kochanie - usłyszałam
- Od kiedy nazywasz mnie"kochaniem", kochanie ? - spytałam ironicznie.
Javier nagle spoważniał:
- Chcesz wiedzieć od kiedy ? - zapytał poważnie
- Chcę...
- Od kiedy cię kocham, czyli od podstawówki, aż do teraz, ale teraz... teraz kocham cię inaczej. Kocham cię całym sercem. Gdy cię widzę automatycznie uśmiecham się, mimowolnie. - uśmiechnął się i cmoknął mnie delikatnie w usta, po czym odsunął się - Przepraszam, nie powinienem ... - nie zdążył dokończyć, bo przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam namiętnie. Gdy oderwaliśmy się od siebie Javier powiedział:
- To co ? Znowu będziemy jak rycerz i jego księżniczka ?
- Jasne, że tak - powiedziałam i uśmiechnęliśmy się oboje.

SARA

Taaak ! Jest mój mały sukces - napisałam dłuższego imagina ! Jupi ! Mam nadzieję, że wam się podobał i nie przynudzał ;)

piątek, 14 czerwca 2013

#23. Mats Hummels / cz.3

- Co tu się dzieje ? Który z was to Sebastian ? Z kim ja rozmawiałem ? - pytał zdezorientowany Mats
Sebastian spojrzał na mnie groźnie. Może faktycznie ten zwykły, mały przekręt ,nie był w porządku przede wszytkim w stosunku do mojego brata.:
- [T.I], czy ty podawałaś się za mnie ? - wycedził przez zęby
Spuściłam głowę:
- Tak, ale Sebastian, proszę cię, daj mi to wytłumaczyć.
- Mi chyba też należą się wyjaśnienia - stwierdził Mats.
- Już wam wyjaśniam...- powiedziałam cicho.
- W takim razie słuchamy ! - powiedzieli niemal jednocześnie.
- Więc tak...rozpadła się moja futbolowa żeńska drużyna. Jak już wiesz, Seba, rodzice nie pozwolili mi dojeżdżać na treningi do innej, dalekiej drużyny żeńskiej, dlatego postanowiłam...- przegryzłam wargę - ...postanowiłam udać się na testy do męskiej drużyny, jako mój brat - Sebastian, bo przecież jesteśmy podobni...
- Boże, [T.I], nie mogłaś mi tego powiedzieć od razu ? - roześmiał się mój brat. - Jakbym wiedział, że chodzi o te twoje wielkie marzenia to bym się zgodził... ale ok, mam nadzieję, że "dobrze grałem na treningach".
Byłam zaskoczona taką reakcją brata. Na ogół nie jest specjalnie nerwowy, ale byłam pewna, że to go wkurzy. Tymczasem on, jakby nigdy nic, zrobił dobrą minę do złej gry. Spojrzałam na Matsa. Jego reakcji bałam się najbardziej. Nie chciałam, żeby zerwał przez to ze mną kontakt. Nie zdawał sobie przecież sprawy, że byłam w nim zakochana...
Mats wziął głęboki oddech i powiedział:
- A więc nazywasz się [T.I] ?
- Dokładnie tak - powiedziałam, ściągając z głowy perukę i tym samym rozpuszczając moje długie włosy.
- Jak ja mogłem nie domyśleć się, że rozmawiam z dziewczyną - pokiwał zrezygnowany głową. - Dlaczego okłamywałaś mnie, swojego brata, trenera i resztę drużyny ?!
- Ja... przepraszam, nie chciałam. - dukałam, nie wiedząc co powiedzieć - Proszę nie mów tego reszcie drużyny, przynajmniej na razie. Nie gniewaj się na mnie, Mats...
- Muszę ochłonąć - westchnął - Pójdę już, cześć. Miło było cię poznać, [T.I] - powiedział Mats, akcentując moje imię i odszedł w swoją stronę.
Bałam się, cholernie się bałam, że już się więcej do mnie nie odezwie ...

SARA

jeju, przepraszam was za to, że wszystkie te imaginy są takie krótkie, ale nie wiem, nie umiem, nie potrafię pisać długich ... ale mam nadzieję, że to tylko kwestia czasu i wprawy :D . Będzie 4 część - decydująca i nie wiem jak opisać reakcje Hummelsa ... Chcecie, żeby się zeszli i wybaczył kłamstwo ?;) co do zamówień to proszę o cierpliwość, bo na pewno zrealizuję, ale nie mam pojęcia w jakich odstępach czasowych. dziękuję za wszystkie wasze komentarze, dzięki nim powstają kolejne imaginy ! 

wtorek, 11 czerwca 2013

#22. Wojciech Szczęsny

Szliśmy obok siebie, rozsiewając swoją radość dookoła, ciesząc się z każdej chwili spędzonej razem.
Czułem, że byłem tam o właściwej porze z właściwym człowiekiem. Przytuliłem cię mocno do siebie i powiedziałem:
- Kocham cię, [T.I].
- Ja ciebie też, Wojtek.- odpowiedziałaś z uśmiechem.
- Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz,[T.I].
- Obiecuję
"Miłość jest niepojęta dla tych, co jej nie dzielą"
Kolejne wspomnienie, kolejny uśmiech na mojej twarzy. Ty siedząca wieczorem przy plaży i ja obejmujący cię ramieniem. Nachyliłem się i pocałowałem cię czule:
- Cieszę się, że jesteś tu ze mną, Wojtek - powiedziałaś.
- Cieszę się, że jesteśmy tu razem - powiedziałem i pocałowałem cię w czoło.
My oboje jako idealne, łączące się z sobą puzzle. Razem ukazywały coś pięknego. Osobno traciły swoje piękno.
"W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość, która męczy, dusi i zabija...bez niej jest wielka pustka"
Pamiętam też dzień twoich urodzin. Najpierw uroczysta kolacja w gronie twojej rodziny, a wieczorem wyjazd w cudowne miejsce. Rozłożyliśmy namiot i położyliśmy się na trawie. Ja i ty pod gołym, gwieździstym niebem rozpoznawaliśmy kształty ułożone z gwiazd.. Było ci zimno, okryłem cię kocem i przytuliłem do siebie. Oparłaś się o moje ramię i zasnęłaś na nim. Rano obudziłaś się wyspana, tymczasem ja obudziłem się z całkowicie zdrętwiałym ramieniem. Śmiałaś się ze mnie, ale obiecałaś, że wynagrodzisz mi to w jakiś sposób. Podeszłaś i pocałowałaś mnie namiętnie i wtedy, jak zawsze, twoja wina była bezdyskusyjnie odkupiona.
"Miłość to znaczy, że nigdy nie trzeba mówić przepraszam"
Jak każda para mieliśmy swoje wzloty i upadki. Zresztą komu się to nie zdarza ? Potrafiliśmy kłócić się i sprzeczać o błahe sprawy, a potem nie odzywać się do siebie całymi dniami. Mimo to nasza miłość wciąż nie gasła.
"Miłość to nie tylko związek dwóch osób, to związek dwóch dusz"
Dlaczego, więc teraz nie jesteśmy już razem, skoro byliśmy jak jedna całość ? Nikt i nic nie było w stanie nas rozerwać. Nie przewidzieliśmy tylko jednego, na co my-ludzie nie mamy wpływu. Wieczór, samochód, zatłoczona autostrada, pijany kierowca, jedno zderzenie i prysnęły wszystkie nasze wspólne marzenia. Ja uszedłem z tego cało, ale tobie się nie udało... To była najgorsza rzecz, jaką było mi dotychczas przeżyć. Codziennie zadawałem sobie pytania " dlaczego ty ?" " dlaczego życie mojej kochanej [T.I] się skończyło?!".
Dzisiaj, jak co dzień, stoję tutaj, przy cmentarzu, z wiarą, że stoisz obok mnie, choć tego nie widzę.
"Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą"

SARA

taki smutny imagin z Wojtkiem z dedykacją dla Nazawsze Twa . Kiedyś czytałam coś podobnego o miłości i śmierci i postanowiłam napisać coś takiego. Trochę jest to pogmatwane  ale ogólnie jestem zadowolona w miarę ;)

poniedziałek, 10 czerwca 2013

#21. Mats Hummels / cz.2

Dzisiejszy trening był dla mnie nie lada wyzwaniem - był to trening siłowy. Wszystkie ćwiczenia odbywały się
na siłowni, ale jakoś dałam radę. Tak czy inaczej uważana byłam za "tego drobnego, aczkolwiek błyskotliwego Sebastiana". Jakoś udało mi się wkręcić do grupy. Po treningu zagadnał do wszytskich chłopaków Mats :
- Ej, chłopaki idziemy na jakiegoś browara ?
- Jutro mam w domu odwiedziny ciotki, nie dam rady iść- odezwał się jeden
- Sorry Mats, też nie idę. Może innym razem - uśmiechnął się Louis.
- Jasne, spoko. Seba, idziesz chociaż ty ?- zapytał mnie
Przegryzłam wargę. Brzmiało to jak randka. Romantyczna randka tylko we dwoje. Ja i Mats. Uśmiechy, zalotne spojrzenia, pocałunki. Ale nie! Ostatecznie musiałam zadowolić się kumpelskim spotkaniem, "jak facet z facetem":
- Jasne, Mats, mogę pójść - powiedziałam
Tak, więc ruszyliśmy razem na spotkanie w cztery oczy. Nie wiem dlaczego, ale w jednym momencie miałam ochotę ściągnąć z siebie tą idiotyczną perukę i powiedzieć Matsowi kim jestem naprawdę. Po krótkiej analizie zdałam sobie sprawę, że po pierwsze: zaburzyłoby to moja piłkarską karierę, po drugie: nie wiadomo jak zmieniłoby moje relacje z Matsem. Może akurat zbliżyłoby to nas do siebie, a może wręcz odwrotnie. Neutralnie postanowiłam działać jak dotychczas.:
- Grałeś wcześniej w jakiejś drużynie ? Nieźle sobie radzisz, jak na takiego drobnego gościa.
- Em...grałam- zaczęłam, ale na szczęście Mats nie zauważył mojej pomyłki - Grałem w...- zastanawiałam się co wymyślić. Nie mogłam przecież powiedzieć, że w żeńskiej szkolnej drużynie. - ...w pobliskim, małym klubiku, nic wielkiego.
- Nic wielkiego, ale dajesz radę - uśmiechnął się
- Dzięki stary, ty też. W sumie jesteś najlepszy. - powiedziałam
Mats uniósł brwi i zaśmiał się:
- Szczerze wątpię. Widziałem lepszych od siebie - powiedział skromnie
Przez chwilę panowała cisza, przerwał ja Mats:
- Słuchaj Sebastian, znasz się na dziewczynach ? - zapytał.
- Jak nikt inny - uśmiechnęłam się
- Serio? Sorry, ale nie wyglądasz na takiego.
- Pozory mylą. - powiedziałam - O co chodzi ?
Mats spuścił wzrok, zmieszał się nieco .:
- Podoba mi się jedna dziewczyna. Ma na imię Olivia i...i nie wiem jak do niej zagadać. - powiedział
Tego się właśnie obawiałam. Nie to chciałam usłyszeć. Jak głupia, liczyłam na to, że powie, że podobam mu się ja, ale przecież nie było takiej możliwości, bo byłam nie [T.I], a Sebastianem...
- Myślę, że powinieneś być przede wszystkim sobą, bo jesteś naprawdę fajnym chłopakiem - doradziłam mu
Mats spojrzał na mnie pytająco
- To znaczy spoko kumplem - poprawiłam się.
- Dzięki - odparł smutno - ale jej się nie podobam.
- Wydaje mi się, że się mylisz,ale jeżeli jej się nie podobasz to wiedz, że są na świecie inne dziewczyn, które wręcz marzą o tym, żeby sie z tobą umówić - powiedziałam, myśląc przy tym między innymi o sobie.
- Dzięki Seba. Masz rację - uśmiechnął się Hummels.
Szliśmy nadal w tym samym kierunku. Spojrzałam przed siebie i zaskoczona ujrzałam pewną, nieoczekiwaną osobę:
- O hej [T.I] co ty tu robisz w tej dziwnej peruce ? Teraz wyglądasz zupełnie jak ja - zaśmiał się mój brat.
- Em.. cześć Sebastian, to jest bardzo długa historia...- wydukałam.
Mats stał jak wryty z szeroko otwartymi oczami.

SARA

nareszcie druga część Hummelsa. Przepraszam was, że tak długo musieliście czekać, ale sami wiecie-szkoła, której osobiście mam już dość. Byle do wakacji !  Dziękuję za wszystkie wasze miłe słowa i opinie. Pomagają mi w tworzeniu. Jak się podoba imagin ? ;)

czwartek, 6 czerwca 2013

#20. Mats Hummels / cz.1

Zawsze mówiono mi i mojemu bratu, że jesteśmy jak bliźnięta. Wystarczył mi szerszy sweter, luźne spodnie i
krótkie włosy i byliśmy niemal nie do rozróżnienia. Postanowiłam wykorzystać to na swoją korzyść. Kiedy rozpadła się żeńska drużyna piłki nożnej w naszej szkole, nie miałam gdzie trenować mojej ukochanej dyscypliny. Zdecydowałam więc, że przebiorę się za mojego brata i wstąpię do męskiej drużyny. Dzisiaj przypadał pierwszy trening. Wyszłam na boisko wraz z piętnastoma innymi chłopakami. Wśród nich był Mats. Gwiazda szkolnej drużyny, najlepszy obrońca, świetny kumpel i niewiarygodnie przystojny chłopak. Uśmiechnęłam się gdy nasze spojrzenia się napotkały, ale od razu skarciłam się za to, bo przecież "byłam chłopakiem". Podszedł do nas trener :
- Witam was chłopaki po letniej przerwie. Mamy jednego nowego gracza - wskazał głową w moją stronę - To wasz nowy kolega z drużyny- Sebastian.
- Siema - powiedziałam, jak najbardziej męskim głosem.
Usłyszałam w odpowiedzi głośne chichoty :
- Trenerze, przecież ten Sebastian jest zbyt chudy i za słaby fizycznie, żeby grać - roześmiał się Mats, a wraz z nim reszta drużyny.
- Dobrze spisał się w wstępnych testach - powiedział trener - Może nam się do czegoś przydać.
- Chyba do podawania piłek - zachichotał jakiś gruby chłopak.
- Gram lepiej od ciebie, tłuściochu - uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Zobaczymy - grubas wzruszył ramionami.
- Cisza ! - krzyknął trener - Najpierw rozgrzewka, a potem jedziemy strzały z prawej i lewej nogi. - gwizdnął i wszyscy zaczęli wykonywać rozgrzewające ćwiczenia. Trochę nie nadążałam za nimi, ale jakoś dałam rade. Potem ustawiliśmy się w rzędach, by oddawać strzały. Przyszła moja kolej. Dostałam górną piłkę, lecącą na klatkę piersiową. Niepostrzeżenie "zgasiłam" piłkę ręką i oddałam silny strzał na bramkę. Piłka poszybowała w górę i trafiła w samo okienko. Taaaak !:
- Łooo. Seba, jednak faktycznie możesz nam się do czegoś przydać - uśmiechnął się Mats.
Przez resztę treningu rozgrywaliśmy mecz. Muszę przyznać, że to już nie ta sama gra co z dziewczynami. Byłam rozpychana, trącona i fizycznie słaba przy tych facetach. Dostałam piłkę, próbowałam minąć obrońcę przeciwników. Podniosłam głowę i spostrzegłam, że był nim Mats. Przepuściłam piłkę pod jego nogami i już miałam go mijać, gdy odepchnął mnie silnie ramieniem. Upadłam na murawę. Nie było żadnego faulu. Gra była tutaj bardziej brutalna. Piłka została wykopnięta w przód, a Mats podał mi rękę i poklepiał po plecach :
- Dajesz radę, stary -uśmiechnął się zdyszany.
- Dzięki - odpowiedziałam i podniosłam się z murawy.
W tym momencie trener zagwizdał, sygnalizując koniec treningu. Weszliśmy do szatni. Mats ściągnął koszulkę i powiedział:
- No, przepraszamy, Sebuś, że się śmialiśmy, bo najgorszy nie jesteś.
- Dzięki - zarumieniłam się, po czym chrząknęłam i wróciłam do męskiego tonu - To znaczy, dzięki ziom, sam wiesz, ma się ten talent.
Wszyscy patrzyli na mnie z zdziwionymi minami, więc postanowiłam się nie odzywać. Udawanie chłopaka nie wychodziło mi  narazie najlepiej, ale czego się nie robi dla sportu. Wyczekałam, aż wszyscy wyjdą, aby się przebrać. Zostali już tylko Mats wraz ze swoim kumplem - Lousiem. Otworzyłam szerzej swoją torbę i coś zsunęło się z niej na ziemię. O nie, tylko nie to.:
- Stary, po co ci paczka tamponów ? - roześmiał się Mats.
Dopadła mnie lekka panika. Co ja miałam teraz powiedzieć ?!:
- Em...bo to jest dobre, gdy... gdy, leci ci krew z nosa - powiedziałam, szczerząc się - Lepsze niż chusteczka...
Louis wyciągnął z pudełka i podniósł tampon z ziemi i włożył go do nosa :
- Ej, faktycznie, to jest świetne. Musimy zacząć to stosować, Mats - powiedział, a ja odetchnęłam z ulgą

SARA

haha, mam nadzieję, że się podoba. Inspiracją jest tu oczywiście film "Ona to on". Nie wiem ile,będzie części, zależy jak wam się będzie podobać ;) Mówcie, czy mam pisać dalej. Przypominam też o zakładce"zamówienia" i czekam na wasze propozycje na imaginy 

niedziela, 2 czerwca 2013

#19. Marco Reus

Imagin z dedykacją dla Lokaaa. Enjoy !
***
Szliśmy razem brzegiem morza, wtuleni w siebie:
- Ale tu jest pięknie - powiedział Marco
- Tak, szkoda, że nie mieszkamy nad morzem - spojrzałam na niego z uśmiechem. On również się uśmiechnął i pocałował mnie w czubek nosa. Przetarłam nos:
- Nie mogłeś pocałować mnie normalnie ? - zaśmiałam się
- Pocałowałem normalnie - Marco rozłożył ręce w geście niewinności. - Jak twoim zdaniem powinienem ?
Złożyłam na jego ustach czuły pocałunek :
- Właśnie tak powinieneś mnie pocałować - oznajmiłam i uśmiechnęliśmy się oboje.
Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Ciszę przerwał Marco:
- Skoro już tu jesteśmy to może wpadlibyśmy do mojego brata ? Chciał przedstawić rodzinie swoją nową dziewczynę.
- Tam będzie twoja mama, prawda ?
Chłopak westchnął:
- Tak, będzie tam, ale chodź, proszę.
- Marco - zaczęłam - Dobrze wiesz, że ona mnie nie lubi. Nie jestem tam mile widziana.
- Nie przesadzaj. To nie tak, że ona cię nie lubi...
- No ślepa nie jestem, a nie przesadzam, ale pójdę, zrobię to dla ciebie.
Marco przyciągnął mnie do siebie i przytulił :
- Dzięki. To dla mnie wiele znaczy.
- Nie myśl sobie za dużo. Tak naprawdę to jestem ciekawa kim jest nowa dziewczyna twojego brata.
- Ja tam swoje wiem. - roześmiał się i kolejny raz mnie pocałował, ale tym razem w usta.
***
Weszliśmy oboje do ogromnego domu brata Marco. Przy drzwiach stał już gospodarz wraz z swoją matką.:
- Dzień dobry ! - przywitałam się podając im rękę. Nie wiem, może naprawdę mam obsesje, ale mama Marco, podając mi dłoń zrobiła krzywą minę. Postanowiłam ignorować jej złośliwe gesty. Wreszcie wszyscy weszliśmy do salonu. Brat Marco przedstawił nam Sonię - jego nową dziewczynę. Była bardzo miła i szczerze mówiąc współczuję zarówno jej jak i sobie, że trafiła nam się taka przyszła teściowa. Usiedliśmy przy stole:
- Jak tam [T.I] z twoją pracą ? - rozpoczęła rozmowę pani Reus - Nadal poszukujesz ?
Spokojnie, tylko spokojnie:
- Tak, jeszcze nic nie udało mi się znaleźć.
- No to czas by był - kobieta wyszczerzyła oczy .
- Mamo - wtrącił Marco - [T.I] jeszcze nie skończyła ostatniego roku studiów. Ma jeszcze trochę czasu.
- Ależ synuś, to już trzeba się za pracą oglądać, a nie siedzieć na tyłku.
- Mamo ! - powiedział Marco przez zęby.
Kobieta na chwilę ucichła i zmieniła temat :
- Więc jesteś Sylwia - zwróciła się do dziewczyny - Czym się zajmujesz ? - uśmiechnęła się fałszywie.
- Jestem świeżo upieczonym psychologiem - odpowiedziała cicho.
- Psycholog ? Cudownie, zapewne przyda się to w życiu codziennym - roześmiała się na cały głos.
Miałam wrażenie, że nie wytrzymam. Spojrzałam na Marco. Westchnął tylko i złapał mnie za rękę. Wstałam z krzesła, przeprosiłam gości i ruszyłam do łazienki. Marco poszedł za mną :
- [T.I], zaczekaj - zawołał. Przystanęłam i odwróciłam się :
- Czy ty słyszałeś co mówiła twoja mama ?
- [T.I] wiesz dobrze, że od kiedy ojciec nie żyje, ona nie radzi sobie najlepiej. Trzeba jej to wybaczyć - podszedł i przytulił mnie - Nie denerwuj się tym.
- Jasne, spróbuję - powiedziałam spokojnie i wróciliśmy do stołu.:
- Gdzie byliście ? - zapytała nas mama Marco.
- Musieliśmy porozmawiać - odpowiedział wymijająco mój chłopak..
- Yhym... i doszłaś do jakiś mądrych wniosków, [T.I]?
Moja cierpliwość wisiała na włosku:
- Bardzo wielu - powiedziałam - Między innymi do takiego, że to co pani tu odstawia to po prostu bezczelność - niemal krzyknęłam i wybiegłam z tego domu. Usłyszłam dyskusję między Marco, a jego mamą i zaraz później odgłos kroków, biegnących za mną :
- [T.I] - krzyknął Marco, ale ja nie zamierzałam się zatrzymać. Biegłam jeszcze szybciej, zalana łzami. W końcu Marco i tak mnie dogonił i złapał mocno:
- Kochanie, proszę cię... - powiedział. Wyrwałam się z jego objęć, krzycząc, aby mnie zostawił. On złapał mnie ponownie. Biłam go pięściami, płacząc, ale wreszcie uległam i wtuliłam się w niego:
- Ja nie zniosę tego dłużej - mówiłam przez łzy.
- Cii...cicho - uspokajał mnie - Powiedziałem już matce co o tym myślę. Porozmawiam z nią jeszcze i obiecuję ci, że albo się to zmieni, albo wyjedziemy.
Kiedy już nieco się uspokoiłam, powiedziałam:
- Cieszę się, że mam cię przy sobie. Nie mogę oceniać cię przez pryzmat rodziny.
- A ja cieszę się, że mam ciebie. Nikt i nic tego nie zmieni - uśmiechnął się i odgarnął moje włosy za ucho.

SARA

dodałam Marco, bo dużo osób go chciało. Jak już mówiłam, będę dopiero w czwartek . Do przeczytania ;)

sobota, 1 czerwca 2013

#18. Fernando Torres / cz. 2

Siedziałam w domu, oglądając telewizję. Czekałam na wiadomość od Ali. Chciałam, żeby powiedziała jak
było na spotkaniu z Fernandem. Zadzwonił dzwonek do moich drzwi. Podeszłam i otworzyłam je :
- Heeej ! - zadowolona Alicja, przytuliła mnie mocno.
- Cześć. Widzę, że spotkanie udane - powiedziałam
- Było świetnie. Fernando jest cudowny. Był kulturalny, przepuścił mnie w drzwiach, uśmiechał się. Tylko chwilami nie było o czym rozmawiać...Ale myślę, że to nie problem - wyszczerzyła się.
- Wydaje mi się, że najważniejsze jest aby mieć o czym rozmawiać... - powiedziałam
- No, tak, tak. Jeszcze nad tym popracuję. Dziękuję, że załatwiłaś mi to spotkanie. Jesteś kochana.
- Nie ma za co.
- To ja już idę, pa - powiedziała i weszła piętro wyżej do swojego domu.
- Pa - odkrzyknęłam, zamknęłam drzwi i wróciłam do swojego poprzedniego zajęcia. Spojrzałam na telefon. Na wyświetlaczu widniał sms, od nieznanego numeru:
" Byłem na spotkaniu z Alą, jak prosiłaś. To co mogę dziś zaprosić cię na spacer ? - Fernando"
No, pięknie. Co ja miałam teraz zrobić. Chciałam się z nim spotkać, nawet bardzo. Poprzednio było bardzo miło, ale Alicja była nim taka zauroczona...Zresztą to tylko spacer, nie żadna randka. Postanowiłam, że pójdę i odpowiedziałam twierdząco.
***
Podeszłam wolnym krokiem w kierunku fontanny. Szukałam wzrokiem Fernanda. Nigdzie go nie widziałam. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą Torresa:
- Hej piękna - powiedział.
- Hej piękny - naśladowałam go
- Cieszę się, że przyszłaś - przytulił mnie. - Jak się miewasz?
- Wiesz, od wczoraj nic się nie zmieniło - zaśmiałam się
- No, u mnie też bez zmian - również się uśmiechnął.
Spacerowaliśmy, nie przestając dyskutować na wszytskie możliwe tematy. Nagle Fernando zatrzymał się i chwycił moją dłoń, przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie. Oddałam pocałunek, ale po chwili oderwałam się od niego. Spojrzał na mnie zaskoczony:
- Co jest ? - zapytał troskliwie
Spuściłam wzrok:
- Ja nie mogę, Nando, nie mogę.
- Ale dlaczego ?
- Bo Alicja...ona jest w tobie zakochana - zaczęłam, ale przerwał mi:
- Podejrzewałem, że o to chodzi, ale ja nic do niej nie czuję. Przykro mi. Natomiast z tobą jest inaczej - spojrzał na mnie i przytulił mnie. Wyrwałam się z jego objęć:
- Nie mogę być z tobą - powiedziałam i pobiegłam do mojego domu, przecierając łzy.
Jednak nie każda miłość jest taka prosta i kolorowa. Pewne miłości, po prostu, nigdy nie powinny zaistnieć ...

SARA

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Zaczarowani