poniedziałek, 22 września 2014

#53. Neymar

Imagina dedykuję Natalii :) *

Młoda brunetka siedziała na ciemnobeżowej sofie trzymając w rękach kubek z kawą. Było już dawno po trzeciej, a ona siedziała i wytrwale czekała na to aż jej miłość łaskawie wróci do domu. Niewiele po wybiciu czwartej usłyszała szczęk zamka. Poderwała się z miejsca podchodząc do drzwi. Cicho się przebierał zapewne po to, żeby jej nie obudzić. Jakież było jego zdziwienie, kiedy zobaczył dziewczynę opierającą się o futrynę.
- O [T.I]! Nie śpisz?
- Czekam na Ciebie.  Musimy porozmawiać Neymar. -  Udała się do salonu a zdezorientowany piłkarz zaraz za nią. – Oświecisz mnie gdzie byłeś kochanie? – Rzuciła akcentując ostatnie słowo.
- U Leo!
- Oh tak, według Leo śpisz już od końca meczu, według Barty jesteś w łazience i bierzesz prysznic, a według Pigue jesteście razem u niego i pijecie. Reszta wersji chłopaków jest identyczna. Siedzisz obok niego, gracie w fifę, a Ty akurat jesteś w łazience. Która wersja jest prawdziwa? – Zbladł. – Otóż, kochanie mam dla Ciebie dwie wiadomości. Jedną złą drugą dobrą, od której zacząć?
- Od tej dobrej? – Powiedział nieśmiało.
- Masz bardzo dobrych kumpli, a ta zła jest taka, że właśnie dzisiaj straciłeś mnie. No chyba, że to jest dla Ciebie dobra wiadomość.
- O czym Ty mówisz?
- Zdradziłeś mnie! Nie dosyć, że dzisiaj nie wróciłeś na noc, już nie pierwszy raz! Przymykałam oko! Jeszcze te wszystkie artykuły! – Wybuchła patrząc jak jej chłopak, a raczej już były chłopak siedzi na sofie trzymając łokcie na kolanach.
- Zrozum, że te cholerne szmatławce nie mają racji! Nie zdradzam cię!
- Te cholerne szmatławce wzięły i podrobiły zdjęcia?! Cholerne szmatławce zabrały Cię na całą noc?! Bądź mężczyzną i przyznaj się!
- Nie mam, do czego!
- To koniec Neymar. Od kiedy przeprowadziliśmy się do Barcelony ciągle są takie akcje! Mam cię dość! Zniknij z mojego życia!
- [T.I], poczekaj!
- Daj mi spokój! Czego Ty jeszcze chcesz?! Żebym znowu ci zaufała?! Żeby znowu było cukierkowo?! Żebyś mógł mnie zdradzać i żebyś miał, z kim pokazywać się na tych imprezach?! Żeby media dały ci spokój?! Znajdź sobie inną naiwną! W końcu, która się oprze wielkiemu Neymarowi, co?!
- Ale ja nie chce innej, chce ciebie. Zrozum, że cię kocham!
- Okazujesz mi to zdradami?!
- [T.I] proszę cię przestań! Nie zdradziłem cię!
- Mam ci dać dokładny spis kochanek?!
Dziewczyna nerwowo krążyła po pokoju krzycząc na swojego ukochanego. Kochała go mimo krzywd, które jej wyrządził. To był już za wiele. Zbyt dużo dziewczyn odwiedziło ich wspólne łóżko.
- [T.I]! Proszę Cię!
- Nie masz, o co Neymar. To już koniec. Jutro się spakuje i już mnie tu nie będzie. Szczęścia z inną. Mam cię dosyć.
*pięć miesięcy później*
- Halo halo! [T.I]! Wstajemy! Wstajemy! – Blondyn siedział na łóżku swojej najlepszej przyjaciółki i starał się dobudzić największego śpiocha, jakiego znał. Dzisiaj był bardzo ważny dzień i dla niej i dla niego. 
- Jeszcze minutkę. – Nakryła głowę kołdrę jeszcze bardziej i ułożyła się do snu.
- Nie ma minutki! Wstajemy! – Potrząsnął dziewczyną, a ta spojrzała na niego morderczym wzrokiem.
- No już, już wstaje. – Zwlekła się z łóżka i pobiegła do łazienki. Dzisiaj mieli podpisać najważniejszy kontrakt dla firmy. Najpierw kilka prezentacji, potem kontrakty. Założyła na siebie obcisłą czerwoną sukienkę, czarne szpilki, lekko przejechała usta pomadką, upięła włosy i była gotowa do działania. To był jej dzień i nikt by jej go nie zepsuł. Nikt. Wybiegła z łazienki, a jej najlepszy przyjaciel wlewał właśnie ciasto naleśnikowe na patelnię.
-Mmm! Sean, rozpieszczasz mnie. – Wyjęła z lodówki dżem truskawkowy, który obydwoje uwielbiali i położyła na dębowym stole.
- No a jak! Dzisiaj jest nasz dzień [T.I]. – Rzucił kładąc cały talerz pachnących naleśników i siadając naprzeciwko jej.
- Wiem przecież, zdobędziemy tych klientów! – Zaśmiała się smarując placuszek. Po zjedzeniu każde z nich chwyciło telefon, kawę w kubkach termicznych i opuścili ich lokum. Wsiedli do białego samochodu Seana. Jechali powoli, dopracowując wykonaną przez siebie pracę, poprawiając ostatnie błędy i uspakajając się nawzajem. Naprawdę zależało im na tym projekcie.  W Sali wykładowej znaleźli się po pół godzinie drogi i oczywiście po znalezieniu miejsca na jakże zatłoczonym parkingu dla pracowników. Zajęli przydzielone im miejsca i czekali na swoją kolej. Minął jeden projekt, drugi, trzeci. A klienci tylko oglądali notując pewne rzeczy. Bali się, czy spodoba się, niektóre projekty były naprawdę wyrafinowane. Przy nich ich projekt był zwykły.
- Więc teraz Pani [T.I] [T.N] i Pan Sean Benson.
Wstali, krew buzowała im w żyłach, ale byli gotowi, wiedzieli, co mówić i jak mówić, żeby klienci wybrali właśnie ich. Mówili na przemian przedstawiając to, co mieli do zaoferowania.
- Świetna prezentacja, wahamy się między dwoma projektami, Waszym a tym pierwszym, potrzebujemy czasu do namysłu, aby wszystko uzgodnić do końca zapraszamy państwa na mecz Barcelony dzisiaj. Bilety zaraz przekażę państwu nasz pracownik. Kolacje firmowe są oklepane, a my, jako Katalończycy powinniśmy wspierać naszych piłkarzy! –  Sean spojrzał na nią, była blada i jakby bez życia. Doskonale widział, co dla niej znaczy mecz, na którym zobaczy swojego byłego. Dalej ją to bolało. Uśmiechnęła się blado.
- Dziękujemy bardzo.
*kilka godzin później*
Czesała włosy siedząc na łóżku, od czasu ich rozstania nie oglądała żadnego meczu. Po wzroku swojego przyjaciela wiedziała, że Neymar nadal gra w pierwszym składzie i bez wątpliwie go zobaczy po pięciu miesiącach rozstania. To, że nie walczył o ten związek chyba bolało ją najbardziej. Skrycie liczyła, że zadzwoni następnego dnia, napisze sms, cokolwiek. A telefon milczał. Cały dzień siedziała trzymając go w rękach i licząc, że ekran się zapali i na ekranie pojawi się jego imię, łudziła się. Nic takiego się nie stało, więc straciła nadzieję. Zaczęła układać sobie życie od nowa bez mężczyzny u boku.
- [T.I]? Mogę? Za godzinę powinniśmy wyjść a ty tak naprawdę wiesz tylko, że Barca gra.
- Pewnie, siadaj. Powiedz mi wszystko.
-, Więc tak, Barcelona gra dzisiaj o puchar Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium. W podstawowym składzie może nie pojawić się Messi. Jeszcze nie wiadomo czy w końcu wyjdzie. No i mamy vipowskie miejsca. A to oznacza, że..
- Zauważą nas. – Dokończyła patrząc w jeden punkt na ścianie. – Wiem, spodziewałam się tego. Mam tylko nadzieje, że coś się stanie i mnie nie rozpozna.
- Dasz radę, jesteś dzielna, a ja będę obok. W każdej chwili możemy powiedzieć, że gorzej się poczułaś. A teraz wskakuj w tę koszulkę i spodnie. – Wiedział, że nie wyrzuciła jego koszulki z autografami chłopaków i spodni, na których podpisał się Pigue twierdząc, że na koszulce nie było już miejsca. Bawiło ją dalej to wspomnienie klęczącego przed nią Gerarda, więc uśmiechnęła się lekko wstając i nurkując w wielkiej szafie.  Wyjęła z niej wspominane ubrania i szybko założyła. Kolejny raz tego dnia wsiedli do samochodu i udali w daleką drogę na Camp Nou.  Kiedy wybierała mieszkanie starała się wybrać to, możliwie daleko od stadionu. Nie chciała przypadkiem natchnąć się na Neymara. Cała droga minęła im na przyjemnej rozmowie. Pocieszył ją. Już nie bała się konfrontacji z byłym. Dumnie wkroczyli na stadion, wcześniej pokazawszy bilety ochronie. W prawie pustym korytarzu już stali klienci, już nie w eleganckich garniturach, a w zwykłych jeansach i klubowych koszulkach.
- Widzę, że Pani jest wielką fanką! Nie dosyć, że oryginalna koszulka Neymara to jeszcze autografy każdego z nich! Tylko pogratulować im takiej fanki. – Ten młodszy puścił dziewczynie oczko a ta uśmiechnęła się traktując jego wypowiedź, jako komplement, udali się wszyscy na trybuny zajmując miejsca dla vipów. Sean zagadał ich dając jej chwilę wolnego na to żeby myśli mogły swobodnie krążyć po jej głowie. Była mu za to wdzięczna, potrzebowała momentu dla siebie, jednak nie trwał on długo. Piłkarze zaczęli wchodzić na murawę a ona przykuła swój wzrok do Neymara. Zmienił się. Zmężniał. Wyprzystojniał. Stał się po prostu inny, dojrzały. Tak to było dobre ujęcie.  Spojrzała na resztę, zauważając, że Messi ma wzrok skierowany wprost na nią. Wyszeptał coś do stojącego obok piłkarza, którego [T.I] nie poznała. Ten podał to dalej aż doszło do Neymara. Podniósł wzrok wprost na nią. Zmartwiała patrząc mu w oczy. W te cudowne brązowe oczy. Uśmiechnął się widząc swoją koszulkę. Wiele to dla niego znaczyło, mimo że dla innych byłaby to nic nieznacząca błahostka. Jemu dało to znać, że dziewczynie zależy.  Ten mecz, ta wygrana będzie dla niej. Po odśpiewaniu hymnów udali się na sam środek i ustawili. Gwizdek. Od tej pory istniała tylko piłka. Po pierwszym golu trybuny szalały. Jego strzelcem był oczywiście Neymar, po strzeleniu gola ułożył ręce w serduszko i posłał je wprost do [T.I].
- Chyba wpadłaś mu w oko! – Rzucił jeden z klientów, nie wiedząc, jaką gafę właśnie popełnił dalej oglądał mecz tak jak i ona. Wczuła się w atmosferę na trybunach, tę miłość do piłki. Brakowało jej kibicowania. Musiała koniecznie to naprawić! Reszta meczu wygranego przez Katalończyków 3: 0 minęła w przyjemnej ciepłej atmosferze. Wszyscy zaczęli się rozchodzić, co uczyniła również ona. Ale chciała zrobić jeszcze jedną rzecz. Osobiście podziękować chłopakom. Tłumacząc się, że idzie do toalety poszła przejściem, które kiedyś pokazał jej Neymar. ‘Jeśli będziesz chciała mnie zobaczyć po meczu, to idź tędy, żaden kibic go nie zna, ochroniarze rzadko tędy chodzą.’ Jak powiedział tak zrobiła. Znalazła się już prawie przy szatni, kiedy ujrzała byłą miłość idącą w kierunku murawy. Niewiele myśląc poszła za nim. Podszedł do bramki razem z piłką i zapewne chciał ćwiczyć.
- Czemu się tak katujesz? Przecież wygraliście. Zaraz będziecie imprezować. – Rzuciła, a on zmartwiał. Pamiętał ten głos doskonale. Umieścił piłkę w bramce z ogromną siłą i spojrzał na nią, nic się nie zmieniła. Jak widział na meczu.
- Od naszego zerwania nie byłem na żadnej imprezie. Teraz też. – Podszedł bliżej niej, tak blisko aż mógł znowu spojrzeć w jej morskie oczy. – Ja naprawdę Cię kocham i nie przestałem. I nie zdradziłem Cię. – Patrzył jej prosto w oczy, prawie opierając swoje czoło o jej.- Ten mecz, każda bramka była dla ciebie. Dla mojej miłości.
- Już nic nie mów. – Rzuciła całując go. A w tym momencie Leo stanął w drzwiach prowadzących na boisko, nawet nie spodziewając się tego, co tam zobaczy. Jednego był pewien, teraz jego kumpel z powrotem będzie szczęśliwy.


LANA


* Nie pamiętam czy miałam jakoś Cię zatytułować, być może, ale pisałaś do mnie na gg także to dla Ciebie :* Liczę że się spodobał :)
Witajcie :) Miał blog wrócić do żywych ale nie wyszło.. Niestety :( Nie wiem jak dziewczyny ale ja będę dodawać imaginy w miarę moich możliwości. :)

+ Jeśli ktoś jest chętny zapraszam do siebie:
http://quiet-another-bvb-story.blogspot.com/
http://you-cant-give--up.blogspot.com/
Rozdziały w najbliższych dniach :*

Zaczarowani