Tego dnia świeciło mocne słońce, delikatnie ogrzewało moją skórę. Uwielbiałam się opalać i teraz oddawałam się tej przyjemności, którą dostarczał mi ciepły lipcowy dzień.
- [T.I], Przemek przyjechał. –Mogłam
poszczycić się znajomością Przemysława Tytonia z Reprezentacji Polski. Ba,
znajomością. Przecież Przemek to mój kuzyn, a zarazem najlepszy przyjaciel. To
on pokazał mi co to piłka nożna. To on prowadził małą [T.I] za rączkę na mecze.
Teraz też prowadzał, ale już nie za rączkę i wcale nie taką małą. W końcu już
wybiła mi 18.
- Cześć młoda! – ta „ksywa” została mi od
czasów kiedy jeszcze przedszkole było dla nas twierdzą niezdobytą.
- Cześć, stary! – odparłam z uśmiechem
wstając z leżaka na, którym wygrzewałam swoje ciało.
- Idź się ubierz. Idziemy na trening
reprezentacji. – rzucił jakby od niecenia i usiadł na krześle koło stołu,
patrząc na mnie wyczekująco.
- O której?
- Za pół godziny musimy wyjść. – odparł spokojnie.
Spojrzałam na niego gniewnie. W tym momencie pragnęłam tylko jednego. Jego
śmierci.
-
Nie zdążę! – wrzasnęłam patrząc na kuzyna.
-
Wiem, że dasz sobie radę. Na górę i wskakuj w jakieś ciuchy. – powiedział
uśmiechając się do mnie słodko.
- Ale Przemek!
- [T.I], masz już 25 minut. – posłałam mu
mordercze spojrzenie i pobiegłam na górę. Weszłam do pokoju i już po chwili
znalazłam się na wprost mojej szafy. Pojawiło się pytanie, które towarzyszy
każdej kobiecie: „ W co się ubrać?” Nie mogłam wyglądać zbyt strojnie, ale nie
mogłam wyglądać też nazbyt „męsko”. Po obejrzeniu szafy stwierdziłam, że po
prostu nie mam w co się ubrać.
- 10 minut! – krzyknął Przemek z dołu.
Przygryzłam wargę i chwyciłam w dłonie miętową spódniczkę i koszulkę w kwiatki.
Wzięłam do tego czarne baleriny i pobiegłam do łazienki. Zdążyłam tylko
przeczesać włosy i się przebrać. Do tego przejechałam rzęsy tuszem i wyszłam z
łazienki. Szybko zeszłam na dół, gdzie już czekał na mnie Tytoń.
- No, no, no młoda, ślicznie wyglądasz. –
powiedział pierwszy raz w życiu mnie komplementując.
- Dziękuję. – odparłam cicho. Speszyłam
się. Zawsze jak ktoś mnie komplementował rumieniłam się. Nigdy nie mogłam tego
zrozumieć.
- Chodź bo się spóźnimy, a wtedy będę
machał dodatkowe 5 kółeczek.
- Dobrze ci zrobią. – powiedziałam ledwo
dosłyszalnie.
- Słyszałem. – warknął.
- To było zamierzone. – powiedziałam z
uśmiechem łapiąc klamkę. Otworzyłam drzwi i obydwoje wyszliśmy na podwórko.
Stał tam nowy samochód Tytonia. Zawsze lubił szybkie samochody. Szpan przed
kumplami i dziewczynami być musi. Przemek jak dżentelmen otworzył mi drzwi.
Rzadko spotykany gest, ale bardzo miły. Pani Tytoń będzie farciarą. Przemek jest naprawdę szarmancki. Usiadłam na
fotelu i zapięłam pasy. Po chwili moje ruchy powtórzył bramkarz. Włożył
kluczyki do stacyjki cicho pogwizdując. Następnie przekręcił je i samochód
zapalił.
- Zobacz jakie cacuszko. – powiedział
niemalże z miłością. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Co te samochody mają w
sobie, że tak działają na facetów? Jechaliśmy na stadion koło trzydziestu
minut. Umilaliśmy sobie podróż rozmową na temat piłki nożnej. Przecież obydwoje
ją kochamy. Przed stadionem stało kilka samochodów, zapewne należących do
piłkarzy. Wysiadłam, zgrabnym ruchem poprawiając spódniczkę. Przygładziłam ją
lekko i westchnęłam. Trening reprezentacji Polski. Co mnie tu spotka? Tylko to
szczerze mówiąc przychodziło mi na myśl. Co się tu wydarzy. Przemek nie mówił
za wiele o kolegach z orzełkami na piersiach. Uśmiechnął się pocieszająco a ja
spojrzałam na stadion z niemałym strachem. Zaciągnęłam się powietrzem i poszłam
w kierunku wejścia.
- Mała, idź do trenera i powiedz, że
jesteś ze mną.
- Okej. – po usłyszeniu mojego
potwierdzenia chłopak zniknął w odmętach męskiej szatni a ja skierowałam się ku
wejściu na murawę. Mój pech chciał, że wpadłam na jakiegoś chłopaka. Spojrzałam
na niego z dołu. Wyglądał na zmartwionego tym, że mnie przewrócił. Pomógł mi
wstać.
- Jestem Łukasz, a ty? – spytał z
uśmiechem. Matko, jaki on ma uroczy uśmiech.
- [T.I]. – powiedziałam z uśmiechem.
Nagle ni stąd ni zowąd pojawił się Przemek.
- O, widzę, że się poznaliście. –
powiedział z bananem na twarzy.
- Tak. – powiedział Piszczek mijając
mojego kuzyna. Co mu się stało?
Tytoń wyprowadził mnie na murawę gdzie
Lewandowski ze Szczęsnym, przedrzeźniali Koseckiego.
- Chłopaki! – zawołał Tytoń. – To [T.I].
Poznajcie się.
- Wojtek jestem. – powiedział Szczęsny.
- A ja Robert. – uśmiechnął się Lewy.
- [T.I]. Miło was poznać.
- No, Przemek, muszę przyznać. Gust do
kobiet to ty masz dobry. – powiedział Wojtek mierząc mnie wzrokiem.
- To moja kuzynka. – powiedział z
uśmiechem bramkarz. W tym momencie dołączyli do nas Łukasz i Kuba.
-
Kuba to [T.I], [T.I], to Kuba. Z Łukaszem już się poznaliście.
- No, no, no Piszczu. Nie wiedziałem, że
ty taki szybki jesteś. – zaśmiał się Wojtek.
- Może łaskawie ruszycie tyłki i
zaczniecie biegać?! Panią zajmiecie się później! – krzyknął trener i każdy
piłkarz pobiegł w inną stronę. Po treningu zostałam sama na korytarzu czekając
na Przemka. Z szatni wyszedł Piszczek.
- Chodź. – powiedział łapiąc mnie za
rękę.
- A Przemek? – spytałam.
- Przecież się nie obrazi. – powiedział
uśmiechając się. Uległam i poszłam za chłopakiem.
- Łukasz, dokąd my idziemy? – spytałam po
jakiś dziesięciu minutach drogi.
- Przejść się po Warszawie. – powiedział
z uśmiechem. Oj Łukasz, Łukasz. Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- A dokąd najpierw?
- Hm... Park Skaryszewski?
- Jasne.
Szliśmy jedną z alejek, starsi ludzie
patrzyli na nas jak na parę. I w sumie to tak właśnie wyglądaliśmy. Trzymając
się za ręce przemierzaliśmy alejki parku. Poczułam jak malutka kropelka rozbija
się o mój nos. Zaczynało padać. A my byliśmy w środku parku.
- Chodźmy stąd. Zaczyna padać. –
powiedziałam szarpiąc jego dłoń.
- [T.I], poczekaj.
- Łukasz, nie chcę wyglądać jak mokra
kura! – wrzasnęłam, a niebo źle odczytało moje słowa i zaczęło po prostu lać.
Piszczek złapał mnie za rękę, którą przed chwilą wyrwałam. Odgarnął z mojego
policzka, mokre włosy, a ja lekko zadrżałam pod wpływem jego dotyku. Położył
dłoń na moich plecach i przyciągnął do siebie.
Nikła odległość między nami dawała mi możliwość dostrzeżenia każdego
detalu jego oczu. Powoli zbliżył się do mnie składając na moich ustach
delikatny pocałunek. Oderwał się ode mnie i uśmiechnął. Złapał mnie za rękę i
żadnemu z nas nie przeszkadzał padający deszcz.
LANA
Hej ;3 Jak widzicie mam zaszczyt być tutaj współtwórcą imaginów :) To mój pierwszy imagin, więc mam nadzieję, że się wam spodoba. Buźki ;*