Upalny poranek. Czemu za każdym razem, kiedy wstanę, mnie to dziwi? Cholera, przecież jestem na Ibizie! Taka pogoda zdecydowanie źle na mnie wpływa. Wolę rześkie, niekiedy pochmurne ranki w Dortmundzie. Śródziemnomorskie temperatury mi nie służą, tak bardzo chciałbym wrócić już do Niemiec… Cóż, nasze wakacje kończą się za kilka dni. Za kilka dni wrócę do ojczyzny razem z moimi najlepszymi przyjaciółmi, Robertem, Łukaszem i Mario, który mimo tego, że gra teraz dla Bayernu, pozostał nam bliski.
-Stary, co tym razem? – zapytał Lewandowski, ziewając i przeciągając się leniwie. – Odkąd tu jesteśmy, zawsze rano spotykam cię na balkonie. Czemu siedzisz tutaj sam? Coś cię gryzie? Wzruszyłem ramionami. – Po prostu chcę już wrócić. Chcę powrócić do treningów, grać , wygrywać! – krzyknąłem z nieukrywanym entuzjazmem. Po chwili jednak zapał dał upust zrezygnowaniu. Westchnąłem ciężko, zerkając na niesamowity krajobraz, ale wtedy nawet on nie robił na mnie specjalnego wrażenia.
-Zostało kilka dni. Proponuję wykorzystać je jak najlepiej, bo gwarantuję ci, że za tydzień będziesz tęsknił za tymi widokami! – Lewy zaśmiał się serdecznie, poklepał mnie po ramieniu i poszedł obudzić chłopaków. Robert miał rację. Muszę wziąć się w garść i w końcu zacząć dobrze bawić. Nie ma sensu psuć humorów przyjaciołom. Niech te ostatnie kilka dni naszych wspólnych wakacji będą wspaniałe!
-Czuję, że dzisiaj upoluję na plaży jakąś… turystkę. – oznajmił wszystkim Łukasz
. -Ja też! – krzyknął radośnie Goetze. – Czas najwyższy.
-Może zamiast gadać, po prostu chodźmy na tę plażę? – zasugerowałem.
-Tak, to jest dobry pomysł. – chłopaki odparli chórkiem, po czym wyszliśmy z hotelu. Po kwadransie byliśmy na miejscu. Mimo tego, że była dopiero dziesiąta, na plaży było już mnóstwo ludzi, przeważała oczywiście liczba kobiet, z czego ucieszyli się piłkarze. Rozłożyliśmy koc, leżaki, chłopaki otworzyli piwa i rozsiedli się wygodnie. Ja zdjąłem koszulkę i spodenki, zostając tym samym w kąpielówkach i poszedłem w kierunku wody. Moment później dołączył do mnie Mario.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z naszym Marco?! – zaśmiał się Goetze, po chwili jednak spoważniał. – Martwię się o ciebie. Zresztą, nie tylko ja.
Westchnąłem głośno. – Podczas tych wakacji, wszystkie moje problemy się skumulowały, myśli męczą mnie… ciągle. Mam 24 lata, czuję, że to już czas na dojrzały związek. Tymczasem nie spotkałem nikogo. – wzruszyłem ramionami.
-Przede wszystkim, podnieś głowę. – polecił przyjaciel. – Rozejrzyj się, nie patrz pod nogi, tu jest mnóstwo kandydatek! Spróbuj do którejś zagadać, bo nie ma możliwości, żeby żadna ci się nie spodobała. – poruszył zabawnie brwiami, po czym popłynął w głąb morza. Zrezygnowany i znudzony, wróciłem do chłopaków, którzy właśnie opowiadali sobie jakieś głupie żarty.
-Wiecie co jest śmieszniejsze od tych waszych tekścików? – zapytałem, uśmiechając się zawadiacko, po czym skinąłem głową w stronę Mario, który rozmawiał z którąś już z kolei dziewczyną. – Patrzcie na niego. Przyjaciele wykonali moje polecenie. Spojrzeli na Goetze, który właśnie… Udawał, że się topi! Chyba jednak nie osiągnął postawionego sobie celu, ponieważ na ratunek przybył jakiś mężczyzna. Wybuchliśmy śmiechem, a niedoszły topielec pokazał nam środkowego palca, co jeszcze bardziej nas rozbawiło. Po chwili Mario wrócił do nas z opuszczoną głową, załamany tym, że nie udało mu się poderwać żadnej turystki. Poklepałem go po ramieniu. – Następnym razem będzie lepiej!
I wtedy usłyszeliśmy cienki, aksamitny damski głos.
– Przepraszam, czy wy to… - dziewczyna przełknęła ślinę. – Boże, to oni. – zarumieniła się. Chyba nie chciała powiedzieć tego głośno… Pospiesznie i nieudolnie wyjęła z torebki mały notesik i długopis, prosząc, a właściwie błagając nas o autografy. Podpisaliśmy się na osobnych karteczkach, po czym zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie.
-To chyba pierwszy kibic Borussii, którego tu spotkałem. – zauważył Robert.
- Hm… Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi. – odezwał się Mario. Ja nie mówiłem nic. Stałem między chłopakami i wpatrywałem się w długonogą blondynkę, która onieśmieliła mnie swoją nieskazitelną urodą. Miała duże, brązowe oczy, nad którymi słodko trzepotały długie, czarne rzęsy. Kilka piegów na małym nosku dodawały jej uroku. A jej nieśmiały uśmiech? Coś niesamowitego.
- Zamknij usta. – polecił mi szeptem Łukasz. Otrząsnąłem się. Z tego wszystkiego zapomniałem, co się wokół mnie dzieje!
- Więc… Jak masz na imię? – zapytał Lewy.
- Jestem [T.I],[T.N]. - jej głos zabrzmiał w mojej głowie niczym delikatna melodia. – I jestem największą fanką Borussii Dortmund na świecie, a na pewno w Brazylii. – oznajmiła dumnie.
- W Brazylii?! – powtórzyliśmy jednocześnie. Ta wiadomość nas zaskoczyła.
- Tak, pochodzę z Brazylii i mieszkam tam. Tutaj co roku przyjeżdżam na wakacje.
- Bardziej przypominasz… Europejkę. – zauważył Mario, z czym wszyscy się zgodziliśmy.
- W połowie jestem Niemką. Moja mama urodziła się i wychowała w Dortmundzie. To jest jeden z wielu powodów, dla których kibicuję właśnie wam. – uśmiechnęła się, a moje kolana w momencie ugięły się pod ciężarem ciała. Dziewczyna spojrzała na zegarek, po czym jej usta skrzywiły się w grymasie niezadowolenia.
– Muszę już iść… Cóż, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Cześć! – mrugnęła, odwróciła się i odeszła, a ja odprowadzałem ją wzrokiem aż do momentu, kiedy zniknęła wśród tłumów ludzi.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś cię zobaczę… - szepnąłem, wpatrując się w horyzont.
CULE DE FCB
Liczę na to, że te "problemy techniczne" to tylko chwilowe przejście :D. Kolejne części będą dłuższe i ciekawsze przede wszystkim. :)
Dodaję za Izę, bo miała jakiś problem z dodaniem, więc wysłała mi na maila i ja udostępniłam jej imagina. Jak wam się podoba? Mnie bardzo :D
-Stary, co tym razem? – zapytał Lewandowski, ziewając i przeciągając się leniwie. – Odkąd tu jesteśmy, zawsze rano spotykam cię na balkonie. Czemu siedzisz tutaj sam? Coś cię gryzie? Wzruszyłem ramionami. – Po prostu chcę już wrócić. Chcę powrócić do treningów, grać , wygrywać! – krzyknąłem z nieukrywanym entuzjazmem. Po chwili jednak zapał dał upust zrezygnowaniu. Westchnąłem ciężko, zerkając na niesamowity krajobraz, ale wtedy nawet on nie robił na mnie specjalnego wrażenia.
-Zostało kilka dni. Proponuję wykorzystać je jak najlepiej, bo gwarantuję ci, że za tydzień będziesz tęsknił za tymi widokami! – Lewy zaśmiał się serdecznie, poklepał mnie po ramieniu i poszedł obudzić chłopaków. Robert miał rację. Muszę wziąć się w garść i w końcu zacząć dobrze bawić. Nie ma sensu psuć humorów przyjaciołom. Niech te ostatnie kilka dni naszych wspólnych wakacji będą wspaniałe!
***
-Czuję, że dzisiaj upoluję na plaży jakąś… turystkę. – oznajmił wszystkim Łukasz
. -Ja też! – krzyknął radośnie Goetze. – Czas najwyższy.
-Może zamiast gadać, po prostu chodźmy na tę plażę? – zasugerowałem.
-Tak, to jest dobry pomysł. – chłopaki odparli chórkiem, po czym wyszliśmy z hotelu. Po kwadransie byliśmy na miejscu. Mimo tego, że była dopiero dziesiąta, na plaży było już mnóstwo ludzi, przeważała oczywiście liczba kobiet, z czego ucieszyli się piłkarze. Rozłożyliśmy koc, leżaki, chłopaki otworzyli piwa i rozsiedli się wygodnie. Ja zdjąłem koszulkę i spodenki, zostając tym samym w kąpielówkach i poszedłem w kierunku wody. Moment później dołączył do mnie Mario.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z naszym Marco?! – zaśmiał się Goetze, po chwili jednak spoważniał. – Martwię się o ciebie. Zresztą, nie tylko ja.
Westchnąłem głośno. – Podczas tych wakacji, wszystkie moje problemy się skumulowały, myśli męczą mnie… ciągle. Mam 24 lata, czuję, że to już czas na dojrzały związek. Tymczasem nie spotkałem nikogo. – wzruszyłem ramionami.
-Przede wszystkim, podnieś głowę. – polecił przyjaciel. – Rozejrzyj się, nie patrz pod nogi, tu jest mnóstwo kandydatek! Spróbuj do którejś zagadać, bo nie ma możliwości, żeby żadna ci się nie spodobała. – poruszył zabawnie brwiami, po czym popłynął w głąb morza. Zrezygnowany i znudzony, wróciłem do chłopaków, którzy właśnie opowiadali sobie jakieś głupie żarty.
-Wiecie co jest śmieszniejsze od tych waszych tekścików? – zapytałem, uśmiechając się zawadiacko, po czym skinąłem głową w stronę Mario, który rozmawiał z którąś już z kolei dziewczyną. – Patrzcie na niego. Przyjaciele wykonali moje polecenie. Spojrzeli na Goetze, który właśnie… Udawał, że się topi! Chyba jednak nie osiągnął postawionego sobie celu, ponieważ na ratunek przybył jakiś mężczyzna. Wybuchliśmy śmiechem, a niedoszły topielec pokazał nam środkowego palca, co jeszcze bardziej nas rozbawiło. Po chwili Mario wrócił do nas z opuszczoną głową, załamany tym, że nie udało mu się poderwać żadnej turystki. Poklepałem go po ramieniu. – Następnym razem będzie lepiej!
I wtedy usłyszeliśmy cienki, aksamitny damski głos.
– Przepraszam, czy wy to… - dziewczyna przełknęła ślinę. – Boże, to oni. – zarumieniła się. Chyba nie chciała powiedzieć tego głośno… Pospiesznie i nieudolnie wyjęła z torebki mały notesik i długopis, prosząc, a właściwie błagając nas o autografy. Podpisaliśmy się na osobnych karteczkach, po czym zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie.
-To chyba pierwszy kibic Borussii, którego tu spotkałem. – zauważył Robert.
- Hm… Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi. – odezwał się Mario. Ja nie mówiłem nic. Stałem między chłopakami i wpatrywałem się w długonogą blondynkę, która onieśmieliła mnie swoją nieskazitelną urodą. Miała duże, brązowe oczy, nad którymi słodko trzepotały długie, czarne rzęsy. Kilka piegów na małym nosku dodawały jej uroku. A jej nieśmiały uśmiech? Coś niesamowitego.
- Zamknij usta. – polecił mi szeptem Łukasz. Otrząsnąłem się. Z tego wszystkiego zapomniałem, co się wokół mnie dzieje!
- Więc… Jak masz na imię? – zapytał Lewy.
- Jestem [T.I],[T.N]. - jej głos zabrzmiał w mojej głowie niczym delikatna melodia. – I jestem największą fanką Borussii Dortmund na świecie, a na pewno w Brazylii. – oznajmiła dumnie.
- W Brazylii?! – powtórzyliśmy jednocześnie. Ta wiadomość nas zaskoczyła.
- Tak, pochodzę z Brazylii i mieszkam tam. Tutaj co roku przyjeżdżam na wakacje.
- Bardziej przypominasz… Europejkę. – zauważył Mario, z czym wszyscy się zgodziliśmy.
- W połowie jestem Niemką. Moja mama urodziła się i wychowała w Dortmundzie. To jest jeden z wielu powodów, dla których kibicuję właśnie wam. – uśmiechnęła się, a moje kolana w momencie ugięły się pod ciężarem ciała. Dziewczyna spojrzała na zegarek, po czym jej usta skrzywiły się w grymasie niezadowolenia.
– Muszę już iść… Cóż, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Cześć! – mrugnęła, odwróciła się i odeszła, a ja odprowadzałem ją wzrokiem aż do momentu, kiedy zniknęła wśród tłumów ludzi.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś cię zobaczę… - szepnąłem, wpatrując się w horyzont.
CULE DE FCB
Liczę na to, że te "problemy techniczne" to tylko chwilowe przejście :D. Kolejne części będą dłuższe i ciekawsze przede wszystkim. :)
Dodaję za Izę, bo miała jakiś problem z dodaniem, więc wysłała mi na maila i ja udostępniłam jej imagina. Jak wam się podoba? Mnie bardzo :D
Świetne
OdpowiedzUsuńMarco zakochaniec ^^
Czekam na next:)
Ładna, sympatyczna, a na dodatke fanka BVB. Czego chcieć więcej?
OdpowiedzUsuńMarco ty się nie zastanawiaj, tylko leć za nią i na kawę się umawiaj!
Ciekawie się zapowiada.. :) Baaaardzo ciekawie. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. :*