sobota, 7 września 2013

#42. Marc Bartra / cz.2


Kolejny dzień z rzędu nie potrafiłam przestać o tym myśleć. Czy Marc naprawdę musiał zajmować niemal wszytki moje myśli?! Przecież my się jedynie poznaliśmy. Poznaliśmy i to przypadkowo. Co ja mówię?! To było zupełnie przypadkowe spotkanie w windzie i nic poza tym. Mimo to odliczałam dni do soboty, żeby znów się z nim spotkać. Usłyszeć jego głos, zobaczyć ten cudowny uśmiech, spojrzeć  w te nieodgadnione zielone oczy, poczuć zapach jego perfum. Marc powoli stawał się moją obsesją. Czy jest możliwe abym go ..kochała ? Nie wydaje mi się. Cóż, wiedziałam jedno – chciałam znów go spotkać, a niestety nie było to możliwe wcześniej niż za trzy dni, czyli w sobotę. Nie wymieniliśmy się jakimikolwiek namiarami, numerami … nic, niczym, więc  pozostało mi tylko czekać. Rozsiadłam się na kanapie i założyłam słuchawki na uszy, aby wsłuchać się w rytm muzyki. Nagle do mojego pokoju wtargnęła mama:
- [T.I], już jestem. Czemu się nie odzywasz ? Wołałam cię.
- Przepraszam, słuchałam muzyki – odpowiedziałam ściągając słuchawki
- Gdy byłam w pracy ktoś do mnie dzwonił, pytając o ciebie. Jakiś chłopak, o bardzo ładnym głosie. Przedstawił się jako Martin czy Marco… nie pamiętam.
- Marc! – niemal krzyknęłam – Jak to dzwonił do ciebie ? Skąd miał twój nu..- urwałam, bo przypomniałam sobie, że z jego telefonu pisałam sms do mamy, więc numer pozostał w spisie połączeń.
- Tak, dzwonił. Powiesz mi skąd ma numer do mnie ?
- Mamo, to ten sam numer, z którego pisałam ci sms, gdy utknęliśmy w  windzie. To numer tego chłopaka. – uśmiechnęłam się
Mama spojrzała na mnie podejrzliwie, po czym uśmiechnęła się i dodała:
- W każdym razie powiedziałam mu, żeby zadzwonił później, więc możemy się niedługo spodzie… - przerwał mamie dźwięk telefonu. Wyciągnęła telefon, spojrzała na wyświetlacz, podała mi komórkę i wyszła z pokoju.
- Słucham ? – zapytałam niepewnie
- [T.I], o cześć. Właśnie dzwoniłem do twojej mamy, bo twojego numeru nie mam.
- Jasne, nie ma sprawy.
- Chciałabyś się dziś spotkać ? Masz czas na krótki spacer ?
- Myślę, że tak.
- To świetnie. Za pół godziny będę w parku – powiedział
- Dobrze.
- W takim razie do zobaczenia.
- Pa – odpowiedziałam i rozłączyłam się.
Spojrzałam na telefon, potem na okno, przegryzając wargę. Uśmiechnęłam się szeroko i skoczyłam w górę z radości. Taaaak! W końcu się z nim spotkam .

***


Gdy wyszłam z domu, wszystkie moje starania poszły na marne. Mimo, iż wzięłam ze sobą parasol, byłam przemoknięta. Deszcz okrywał miasto niczym mgławica kropel. Był to istny potop. Podeszłam do miejsca spotkania i ujrzałam stojącego, uśmiechniętego i przemokniętego do suchej nitki Marca z różą w ręce. Podbiegłam do niego, użyczając mu kawałka parasolu.
- Dlaczego nie masz parasola, albo kaptura ? – zapytałam
- Najpierw chyba należy się przywitać – mrugnął jednym okiem i rozłożył ręce w geście przytulenia. Objęliśmy się i choć było to zwykłe, przyjacielskie przywitanie, wtuliłam się w niego i poczułam się bezpieczna.
- No… teraz możemy rozmawiać. Więc nie wziąłem parasolu, bo nie spodziewałem się ulewy. Gdy wychodziłem z domu, nie padało. – wzruszył ramionami i wyciągnął rękę spod kurtki - To dla ciebie. Róże schowałem pod kurtką. Nie jest przemoczona – zaśmiał się.
- Dziękuję bardzo – odebrałam podarunek. – Jak tam u ciebie ? Nie zatrzaskujesz się już w windach ?
- O to samo powinienem zapytać ciebie – uśmiechnął się – Ale nie. Już nie.
Spojrzeliśmy na siebie, uśmiechając się.
- Chciałem się z tobą spotkać – zaczął Marc –  Nie mogłem czekać już na sobotę. Musiałem cię zobaczyć.
Moje serce biło szybszym tempem. A mój umysł nie potrafił uwierzyć w to co słyszał. Chciał mnie zobaczyć, nie mógł się doczekać! Zupełnie jak ja.
- [T.I]
- Marc – wypowiedzieliśmy równocześnie swoje imiona.
- Słucham ? – powiedziałam pierwsza.
Marc zatrzymał się, złapał mnie za rękę, abym również na moment zwolniła i spojrzał mi w oczy:
- [T.I] powiem ci coś, coś co tak łatwo wypowiedzieć. Słowa, które można rzucić na wiatr. Można powiedzieć od niechcenia… ale chcę żebyś wiedziała, że ja nie mówię tego w taki sposób. Od chwili, gdy cię poznałem nic nie ma dla mnie tak dużego znaczenia jak ty. I choć można nazwać to przypadkowym spotkaniem, to ja wiem, że to nie był przypadek, że tak właśnie miało być. Kocham cię, [T.I] i mówię to prosto z serca, choć żadne słowa nie mogą tego odpowiednio wyrazić. – westchnął i zapytał – A co ty chciałaś mi powiedzieć ?
Wpatrywałam się w niego, uśmiechnęłam się lekko:
- Wszystko co chciałam ci powiedzieć było zawarte w twoich słowach – powiedziałam i wtuliłam się w niego.  Trwaliśmy w uścisku, nie zważając na padający deszcz.



SARA

drug i ostatnia część Bartry. Zdaję sobie sprawę, że najlepsza nie jest, ale nie umiem jakoś złapać weny. A co do wczorajszego meczu - był spalony czy nie i tak cały czas gramy słabo, obrona jest po prostu masakrą, a i pomoc kuleje... jedyny pozytyw - brawa, piękna akcja i bramka Lewego, cieszę się, że w końcu pokazał tym wszystkim swoim krytykantom i antyfanom, co potrafi. ;)

6 komentarzy:

  1. super, super super, tak się ciesze, że wyznali sobie miłość !!! czekam na nowy imagin :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak na początek - choć właściwie i tak nic by nie zmieniło, czy byśmy wygrali, przegrali czy zremisowali - to moim zdaniem spalonego nie było. Sędzia się nie popisał.
    No ale dobrze, mecz żyje swoim życiem, a ta historia swoim. Zdecydowanie bardziej optymistycznym :) Strugi deszczu, róża, wspólny parasol. Idealnie. A, no i najważniejsze - do tego cudowny facet.

    OdpowiedzUsuń
  3. oo! słodko <3
    dobrze, że wyznali sb miłość :))
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciesze się, że tak się wszystko skończyło, uwielbiam szczęśliwe zakończenia. Co do meczu, nawet go nie oglądałam, szkoda mi czasu na naszą reprezentacje, zdecydowanie bardziej wolę oglądać gre w wykonaniu Anglików ;D
    zapraszam do siebie:
    http://betweenourhearts.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. jedno wielkie awwwwwwww :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne te twoje opowiadania . To teraz było takie słodkie . *.*

    Co do meczu to według mnie spalony był , a poza tym to chyba nawet Kazachstan jak grał z Niemcami to się lepiej bronił . Bramka Lewego , muszę przyznać , piękna , choć faceta nie lubię .

    Pozdrawiam . ;*

    OdpowiedzUsuń

Zaczarowani