Choć o to nie prosiła, imagina dedykuję asik, w podzięce za to, że od dłuższego czasu jest tutaj, czyta i komentuje. Dziękuję!;)
***
Obiecałam sobie, że dziś wstanę wcześniej niż zwykle. Co z
tego skoro sen, a szczególnie nad ranem, jest
tak przyjemny, że wszystko inne
traci przy tym znaczenie. Obudził mnie dopiero dźwięki telefonu:
- Słucham ? – zapytałam zaspanym tonem
- Sprawdzam czy już nie śpisz – usłyszałam w słuchawce głos
mojej mamy.
- Nie śpię, bo właśnie mnie obudziłaś - ucięłam krótko.
- To dobrze się składa.- powiedziała – Wstawaj, za kwadrans
będę po ciebie.
- Co ?! Jak to „będziesz po mnie”? Czy my się gdzieś
wybieramy ?! – zadałam mnóstwo pytań.
- [T.I], jest sobota, 10 nad ranem, gdzie mogłybyśmy się
wybierać ?
Dopiero teraz dotarło do mnie jaki jest dziś dzień tygodnia
i tym samym znałam już odpowiedzi na wszystkie zadane przez siebie pytania.
Jak, co sobotę, jechałyśmy z mamą do ogromnego supermarketu na zakupy dla całej
rodziny.
- Dobrze, mamo, już wiem gdzie jedziemy.
- Bardzo się cieszę. Szykuj się, będę za 15 minut. Pa.
- Pa.
Spojrzałam na zegar. Na śniadanie nie było czasu. Wzięłam do
ręki ciastko i łyk niedopitej przez któregoś z rodziców lub rodzeństwa kawy.
Poranną toaletę wykonałam niemal z prędkością światła i pobiegłam w stronę
szafy z ubraniami. Wyciągnęłam dżinsy, biały sweterek i białe trampki.
Spojrzałam w lustro. Cóż, zawsze mogło być gorzej. Spięłam włosy w wysoki kok i
byłam gotowa do wyjścia. W tym samym momencie dostałam sms od mamy, żebym
wyszła, bo ona czeka na mnie już pod blokiem. Wyszłam z domu, zamknęłam kluczem
drzwi i zbiegłam schodami w dół, a po chwili już byłam w naszym aucie:
- Hej – uśmiechnęłam się do mamy. – Możemy jechać.
Mama odpowiedziała mi jedynie uśmiechem i ruszyła w kierunku
sklepu. Chwilę później byłyśmy już na miejscu i weszłyśmy do środka. Mimo
wczesnej pory sklep już przepełniony był mnóstwem zabieganych osób, biegających
z regału do regału w poszukiwaniu potrzebnych produktów spożywczych. Z racji
tego, że sklep był dwupiętrowy, zazwyczaj rozdzielałyśmy się na różne piętra.:
- W takim razie, Mamuś, pójdę do góry, przyniosę potrzebne
rzeczy.
- Ok., spotkamy się za jakieś 40 minut tu, na parterze.
Kiwnęłam głową, na znak zrozumienia i podeszłam do windy,
wciskając guzik, aby otworzyły się drzwi. Drzwi rozsunęły się, a w środku stał
już jakiś chłopak. Jego obecność lekko mnie speszyła, przyjrzałam mu się
uważnie. Był wysoki, miał ciemne, grube brwi, zaczesane do góry włosy i dość
charakterystyczne kości policzkowe.
Brunet widząc, że mu się przyglądam uśmiechnął się szeroko, ukazując
rząd białych zębów. Spuściłam wzrok i nacisnęłam „2” na przyciskach w windzie.
Winda ruszyła i w jednym momencie stanęła, a żadne przyciski nie działały.
- No pięknie – powiedzieliśmy z chłopakiem niemal
równocześnie.
- Co się stało ? Winda się zepsuła ? - zapytałam
- Najwyraźniej tak. Czekaj zadzwonię tutaj – wskazał palcem
na naklejkę widniejącą przy przyciskach, proszącą o kontakt w razie
jakiejkolwiek awarii. Brunet wykonał połączenie, zgłosił usterkę i rozłączył się.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Powiedzieli, że do 30 minut powinni to naprawić – wzruszył
ramionami i usiadł na podłodze – Nie ukrywam, że trochę mi się spieszyło, ale
cóż.
- Tak, ja właśnie teraz powinnam pakować do koszyka
potrzebne rzeczy, ale też nic nie
poradzę.
- Taaaaak…- westchnął chłopak – Skoro będziemy siedzieć tu
te 30 minut to musimy się czymś zająć.
Spojrzałam na niego przerażona i lekko skołowana. Widząc
moją minę brunet wybuchnął śmiechem i powiedział:
- Spokojnie. Źle mnie zrozumiałaś. Nie chodziło mi o to. Nic
ci nie zrobię. Miałem raczej na myśli to, żebyśmy się poznali. A więc jestem
Marc Bartra. Pracuję tutaj jako ochroniarz. Właśnie jechałem do biura szefa,
kiedy to mnie zatrzymało – uśmiechnął się.
- A ja jestem [T.I] [T.N] i jestem tutaj co tydzień na
„rodzinnych zakupach” – wymawiając dwa ostatnie słowa, ułożyłam ręce na znak
cudzysłowiu. – Dlaczego, skoro tu pracujesz wcześniej cię nie spotkałam ? –
spytałam z uśmiechem
- Szczerze powiedziawszy, mam tą robotę dopiero od dwóch
dni, także dzisiejsze spóźnienie to nie jest najlepszy początek – zaśmiał się
- Może nie będzie, aż tak źle, tym bardziej, że to wina … windy.
- Wina windy – powtórzył, śmiejąc się – Mam nadzieję, że
takie tłumaczenie mój szef zaakceptuje.
Brunet wbił na moment wzrok w ziemię, a ja korzystając z
okazji po raz kolejny mu się przyjrzałam. Jego włosy, brwi … był naprawdę
niesamowicie przystojny. Pewnie niejedna dziewczyna chciałaby mieć go na
wyłączność. Zresztą ktoś taki jak on zapewne nie może odgonić się od dziewczyn…
- Dlaczego to robisz ? – usłyszałam jego głos, który wyrwał
mnie z zamyślenia.
- C-co-o robię ? – wyjąkałam
- Przyglądasz mi się – uśmiechnął się, nadal nie odrywając
wzroku od ziemi.
- Ale jak ty ? Skąd wiesz ?
Podniósł na mnie wzrok, wlepiając we mnie swoje oczy. Miałam
wrażenie, że jego zielone tęczówki przeglądają całe moje wnętrze.
- Czuję na sobie twój wzrok – uśmiechnął się, nadal patrząc
mi prosto w oczy. – Ile masz lat? – zapytał nagle, jakby nigdy, nic.
- 17 – odpowiedziałam tylko nadal oszołomiona jego
spojrzeniem i uśmiechem.
- Ja mam 21 lat, ale znajomi, rodzina i przyjaciele
twierdzą, że nie dorosłem jeszcze do swojego wieku.
W tym momencie coś zaświtało w moim umyśle. Rodzina ?
Rodzice ? Mama ?! Właśnie,mama! Pewnie nie ma pojęcia gdzie jestem i martwi się
o mnie. Powinnam ją powiadomić. Wyciągnęłam telefon z kieszeni. Przeklęłam w
myśli, widząc rozładowaną baterię. Spojrzałam na Marca:
- Słuchaj, mogłabym skorzystać z twojego telefonu ? Mój się
rozładował, a muszę powiedzieć mamie, że żyję.
- Jasne – wyciągnął telefon z kieszeni i podał mi go do
ręki.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się i napisałam krótkiego sms’a „u
mnie ok., za jakieś 20 minut powinnam być na parterze, przy miejscu naszego
spotkania.” Następnie wpisałam numer mamy, w myślach dziękując Bogu, że
nauczyłam się go kiedyś na pamięć i wysłałam wiadomość.
- Bardzo dziękuję – oddałam telefon Marcowi.
- Spoko, nie ma za co.
Przez chwilę oboje milczeliśmy, chłopak spojrzał na zegar:
- To może, dla zabicia czasu, opowiedz mi jeszcze coś o
sobie – uśmiechnął się.
- Ja o sobie? Uwierz mi, to nic interesującego. Zwykłe życie
siedemnastoletniej dziewczyny.
- Myślę, że życie każdego człowieka jest na swój sposób
niezwykłe.
- Może masz rację, ale…
- Słucham twojej opowieści . Najpierw ty, potem ja. Nie ma
żadnych „ale”.
- Dobrze … no więc …Jestem [T.I], mam 17 lat. Mieszkam w
bloku wraz z obojgiem rodziców, starszą siostrą i młodszym bratem. Na ogół
uwielbiam sport, szczególnie piłkę nożną.
- Serio? Jesteś dziewczyną i lubisz piłkę nożną ? –
uśmiechnął się, wytrzeszczając oczy.- Łał, taka dziewczyna to skarb.
Uśmiechnęłam się tylko i ponagliłam go:
- Teraz twoja kolej.
- Nie ma sprawy … więc mam na imię Marc, mam 21 lat. Od roku
mieszkam wraz z dwoma kumplami i dziewczyną jednego z nich w wynajmowanym
mieszkaniu. Również uwielbiam piłkę nożną i amatorsko grywam niemal codziennie,
poza tym od roku studiuję AWF.
- AWF studiujesz ? Fajnie – stwierdziłam – Ja jeszcze nie
zdecydowałam co do studiów, ale..- nie zdążyłam dokończyć, bo Marc wszedł mi w
pół zdania:
- Mówił ci ktoś kiedyś, że masz piękne oczy ? – zapytał
zupełnie poważnie.
Poczułam, jak moje policzki dosłownie płoną, a na twarzy
pojawia się rumieniec. Spuściłam głowę i odparłam cicho:
- Nie, raczej tak otwarcie nikt.
- A powinien ci to ktoś powiedzieć, więc ja ci to mówię.
Masz pięknie oczy, [T.I].
- Dziękuję – odpowiedziałam zakłopotana
W tym momencie poczułam pchnięcie w lewo i usłyszałam jakiś
trzask. Numery w windzie podświetliły się, sama winda ruszyła w górę.
- Udało się! Winda ruszyła – uśmiechnęłam się
- Wolałbym siedzieć tu, w windzie z tobą niż iść do pracy,
ale skoro już ruszyła…- westchnął Marc i zaśmialiśmy się oboje.
Wysiedliśmy na tym samym piętrze:
- To do zobaczenia za tydzień, nie? – uśmiechnął się chłopak
– Muszę lecieć. Dzięki za miłą rozmowę i dotrzymanie towarzystwa. Pa. –
powiedział i po chwili zniknął już w tłumie ludzi
- Pa – odpowiedziałam cicho i stałam przez chwilę w
bezruchu, po czym uśmiech sam wcisnął mi się na twarz. Marc był naprawdę
cudowny!
Spojrzałam na duży zegar wiszący w sklepie i spostrzegłam,
że powinnam już spotkać się z mamą. Zeszłam więc (tym razem schodami :D) na
miejsce spotkania. Mama już czekała z koszykiem pełnym produktów:
- O,[T.I], dobrze, że już jesteś… ale gdzie ty masz jakieś
rzeczy? Soki, jogurty, napoje…? – zapytała zaskoczona
- Mamo, utknęłam w windzie. Niby jak miałam wziąć zakupy ?!
Mama wytrzeszczyła oczy:
- Dziecko drogie, utknęłaś w windzie? O mój boże, jak
dobrze, że nic ci nie jest. Czemu mi nic o tym nie napisałaś w sms’ie i czyj w
ogóle to był numer? – wypytywała i uściskała mnie najmocniej jak umiała.
Przewróciłam tylko oczami i uśmiechając się powiedziałam:
- Spokojnie, Mamuś, nic się nie stało. Wbrew pozorom, mile
spędziłam czas. Wszystko ci opowiem w domu. – powiedziałam i odwzajemniłam
matczyny uścisk.
SARA
Hej! Przybyłam do was z nowym kilkuczęściowym imaginem. Ile będzie części? Myślę, że jeszcze jedna oprócz tej ;) Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jak tam u was pierwszy dzień nowego roku szkolnego ? :D