Otworzyłem oczy i poczułem niemały chłód, który natychmiast
mnie ogarnął. Nie wiedziałem gdzie jestem. Powoli wstałem, odwróciłem się i
prawie zemdlałem. Na tym dziwnym metalowym stole leżało moje ciało, ale jak
skoro stoję? Spojrzałem na siebie, miałem na sobie to co kiedy rano wyszedłem z
domu. Moje ciało było blade i wyglądało po prostu koszmarnie. Byłem cały
pokaleczony, posiniaczony i wyglądałem jakby coś mnie przygniotło. Ja... Nie
żyłem... Boże... Ja umarłem a stoję... Ja byłem duchem? Świadomość tego dotarła
do mnie dopiero po chwili. Co się ze mną stało? Dlaczego ja? Co z [T.I]? Czy
ona już wie? Jak ona na to zareagowała, jeśli wie? Tyle pytań żadnych odpowiedzi... Czułem się
zdezorientowany. Usiadłem obok mojego ciała i nie wiedziałem co ze sobą zrobić.
Siedziałem w kostnicy sam i do tego nie żyłem! Świetnie. Nagle drzwi się
otworzyły i do Sali weszło dwóch mężczyzn w kitlach. Nie wiedziałem czy mnie
zobaczą, ale nie miałem nawet czasu żeby się schować. Jeden z mężczyzn
przeszedł zaraz koło mnie nie zwracając na mnie uwagi. Czyli byłem
niewidzialny?
- O mój Boże! Przecież to Łukasz Piszczek! – Zawołał jeden z
lekarzy patrząc na moje ciało.
- Tak. – Odpowiedział drugi spoglądając na niego.
- Co mu właściwie się stało?
- Nie przyjemna sprawa. – Powiedział patrząc zmartwiony na
zwłoki. Moje zwłoki. Chyba zaraz zwymiotuję.
– Podczas powrotu z treningu został potrącony przez tira. Stracił
panowanie nad kierownicą i wpadł na drzewo. Zmarł na miejscu. Został po prostu
zmiażdżony. A szkoda, dobry człowiek i szkoda jego narzeczonej.
- Tej bruneteczki, która czeka na zewnątrz?
- Tak. Widać, że naprawdę się kochali. Powiedziała, że chce
zobaczyć ciało. Nie najlepszy pomysł, zostanie jej trauma do końca życia, ale
skoro chce to nie mamy wyjścia. Dobrze, że są z nią chłopaki z klubu. Inaczej
chyba nie dałaby rady. – Lekarz potarł delikatnie czoło i uśmiechnął do kolegi.
- Wspaniali z nich przyjaciele. – Posmutniał. – Szkoda mi
ich. Taka strata.
Rzucili okiem jeszcze raz na moje zwłoki i wyszli. Załapałem
się i wyszedłem za nimi. Na korytarzu byli chłopaki z drużyny i moja [T.I].
Siedziała przytulona do Kuby i płakała.
- Cicho, [T.I], cicho. Łukasz by nie chciał żebyś płakała.
Chciałby żebyś była szczęśliwa. – Kuba dobrze wiedział, czego chciałem. Nie
mogłem pozwolić, żeby [T.I] była nieszczęśliwa przez całe życie. Chciałem żeby
ułożyła sobie życie beze mnie. Podniosła
wzrok i spojrzała na niego z mordem w oczach.
- Ja bez niego nie będę szczęśliwa! To mój ukochany!
Mężczyzna mojego życia! Kocham go! – Krzyczała przez łzy, patrząc na niego z
bólem.
- Też cię kocham. – Wyrwało mi się zanim zdążyłem się
powstrzymać.
- Łukasz? – Spytała cichutko. Marco który stał obok mnie wzdrygnął się.
- Wy też to słyszeliście? – spytał Kuba podnosząc wzrok wprost
na mnie.
- Nie? Wariujesz stary. – Rzekł Mario wstał, poklepał kolegę
po ramieniu.
- Ale ja słyszałam. – Powiedziała [T.I] wstając. – On nie
może tak po prostu umrzeć! On musi żyć! On nie może mnie zostawić! – Krzyczała
chodząc w kółko.
- [T.I], uspokój się. – Powiedział Kuba.
- Nie! – Krzyknęła i wybiegła. Poszedłem za nią. Biegła
przed siebie prawie pół godziny. Wpadła do naszego mieszkania i zaczęła płakać.
Złapała moją bluzę i się do niej przytuliła.
- Łukasz! Dlaczego mnie zostawiłeś?! No dlaczego?! Ja sobie
nie dam bez ciebie rady! – Krzyczała przytulając do szarego materiału.
- Dasz. [T.I]. Dasz sobie radę beze mnie. – Powiedziałem i
kucnąłem obok niej. Podniosła wzrok i krzyknęła.
- Łukasz! Jezu Chryste! Ty żyjesz! – wrzasnęła i próbowała
mnie przytulić, ale przeleciała przeze mnie i upadła na podłogę.
- Właśnie widzisz [T.I] ja jestem...
- Duchem! –wrzasnęła i wybiegła z pokoju.
- Przecież cię nie skrzywdzę! To ja Łukasz!
Wróciła do mnie i uśmiechnęła jaki kiedyś.
- Czemu? Łukasz czemu odszedłeś? – spytała ze łzami w
oczach. – Czemu mnie zostawiłeś?! Tak cię kocham!
- [T.I] też Cię kocham, ale ja nie miałem na to wpływu. –
Nagle poczułem coś dziwnego. Coś jakby niepokój pomieszany z przeczuciem, że
coś się stanie. Coś złego... Wtedy obydwoje usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
Zanim zdołałem cokolwiek powiedzieć czy zrobić [T.I] pobiegła otworzyć.
Usłyszałem tylko jej krzyk...
LANA
Sama nie wiem co o tym myśleć... Pozostawiam go waszej ocenie. Komentarz = szacunek do autora.
Cudowny! <3 Oby jej się nic nie stało :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! Pozdrawiam :*
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! :)
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł :)
Pozdrawiam,
Ruda :)
Świetny:)
OdpowiedzUsuńCZekam na kolejny z niecierpliwością ;)
Boskie cudow po prostu idealne
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz :)
Czekam na ciąg dalszy
super już nie mogę doczekać się następnej części pisz szybko :)
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny! Czekam na kolejny.
Mam nadzieję, że nic jej nie będzie...
Buziaki ;*
był świetny, szkoda że taki krótki. czekam już na następny!
OdpowiedzUsuńStrasznie intrygująco kończy się ta część. A na dodatek - sam pomysł - jest taki niespotykany. No bo historia opowiedziana z perspektywy ducha - jejku - piękne, ale w jakiś sposób troszkę przerażające O.o
OdpowiedzUsuń