piątek, 30 sierpnia 2013

#40. Łukasz Piszczek / cz.1



Otworzyłem oczy i poczułem niemały chłód, który natychmiast mnie ogarnął. Nie wiedziałem gdzie jestem. Powoli wstałem, odwróciłem się i prawie zemdlałem. Na tym dziwnym metalowym stole leżało moje ciało, ale jak skoro stoję? Spojrzałem na siebie, miałem na sobie to co kiedy rano wyszedłem z domu. Moje ciało było blade i wyglądało po prostu koszmarnie. Byłem cały pokaleczony, posiniaczony i wyglądałem jakby coś mnie przygniotło. Ja... Nie żyłem... Boże... Ja umarłem a stoję... Ja byłem duchem? Świadomość tego dotarła do mnie dopiero po chwili. Co się ze mną stało? Dlaczego ja? Co z [T.I]? Czy ona już wie? Jak ona na to zareagowała, jeśli wie?  Tyle pytań żadnych odpowiedzi... Czułem się zdezorientowany. Usiadłem obok mojego ciała i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Siedziałem w kostnicy sam i do tego nie żyłem! Świetnie. Nagle drzwi się otworzyły i do Sali weszło dwóch mężczyzn w kitlach. Nie wiedziałem czy mnie zobaczą, ale nie miałem nawet czasu żeby się schować. Jeden z mężczyzn przeszedł zaraz koło mnie nie zwracając na mnie uwagi. Czyli byłem niewidzialny?
- O mój Boże! Przecież to Łukasz Piszczek! – Zawołał jeden z lekarzy patrząc na moje ciało.
- Tak. – Odpowiedział drugi spoglądając na niego.
- Co mu właściwie się stało?
- Nie przyjemna sprawa. – Powiedział patrząc zmartwiony na zwłoki. Moje zwłoki. Chyba zaraz zwymiotuję.  – Podczas powrotu z treningu został potrącony przez tira. Stracił panowanie nad kierownicą i wpadł na drzewo. Zmarł na miejscu. Został po prostu zmiażdżony. A szkoda, dobry człowiek i szkoda jego narzeczonej.
- Tej bruneteczki, która czeka na zewnątrz?
- Tak. Widać, że naprawdę się kochali. Powiedziała, że chce zobaczyć ciało. Nie najlepszy pomysł, zostanie jej trauma do końca życia, ale skoro chce to nie mamy wyjścia. Dobrze, że są z nią chłopaki z klubu. Inaczej chyba nie dałaby rady. – Lekarz potarł delikatnie czoło i uśmiechnął do kolegi.
- Wspaniali z nich przyjaciele. – Posmutniał. – Szkoda mi ich. Taka strata.
Rzucili okiem jeszcze raz na moje zwłoki i wyszli. Załapałem się i wyszedłem za nimi. Na korytarzu byli chłopaki z drużyny i moja [T.I]. Siedziała przytulona do Kuby i płakała.
- Cicho, [T.I], cicho. Łukasz by nie chciał żebyś płakała. Chciałby żebyś była szczęśliwa. – Kuba dobrze wiedział, czego chciałem. Nie mogłem pozwolić, żeby [T.I] była nieszczęśliwa przez całe życie. Chciałem żeby ułożyła sobie życie beze mnie.  Podniosła wzrok i spojrzała na niego z mordem w oczach.
- Ja bez niego nie będę szczęśliwa! To mój ukochany! Mężczyzna mojego życia! Kocham go! – Krzyczała przez łzy, patrząc na niego z bólem.
- Też cię kocham. – Wyrwało mi się zanim zdążyłem się powstrzymać.
- Łukasz? – Spytała cichutko. Marco  który stał obok mnie wzdrygnął się.
- Wy też to słyszeliście? – spytał Kuba podnosząc wzrok wprost na mnie. 
- Nie? Wariujesz stary. – Rzekł Mario wstał, poklepał kolegę po ramieniu.
- Ale ja słyszałam. – Powiedziała [T.I] wstając. – On nie może tak po prostu umrzeć! On musi żyć! On nie może mnie zostawić! – Krzyczała chodząc w kółko. 
- [T.I], uspokój się. – Powiedział Kuba.
- Nie! – Krzyknęła i wybiegła. Poszedłem za nią. Biegła przed siebie prawie pół godziny. Wpadła do naszego mieszkania i zaczęła płakać. Złapała moją bluzę i się do niej przytuliła.
- Łukasz! Dlaczego mnie zostawiłeś?! No dlaczego?! Ja sobie nie dam bez ciebie rady! – Krzyczała przytulając do szarego materiału.
- Dasz. [T.I]. Dasz sobie radę beze mnie. – Powiedziałem i kucnąłem obok niej. Podniosła wzrok i krzyknęła.
- Łukasz! Jezu Chryste! Ty żyjesz! – wrzasnęła i próbowała mnie przytulić, ale przeleciała przeze mnie i upadła na podłogę.
- Właśnie widzisz [T.I] ja jestem...
- Duchem! –wrzasnęła i wybiegła z pokoju.
- Przecież cię nie skrzywdzę! To ja Łukasz!
Wróciła do mnie i uśmiechnęła jaki kiedyś.
- Czemu? Łukasz czemu odszedłeś? – spytała ze łzami w oczach. – Czemu mnie zostawiłeś?! Tak cię kocham!
- [T.I] też Cię kocham, ale ja nie miałem na to wpływu. – Nagle poczułem coś dziwnego. Coś jakby niepokój pomieszany z przeczuciem, że coś się stanie. Coś złego... Wtedy obydwoje usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Zanim zdołałem cokolwiek powiedzieć czy zrobić [T.I] pobiegła otworzyć. Usłyszałem tylko jej krzyk... 

LANA

Sama nie wiem co o tym myśleć... Pozostawiam go waszej ocenie. Komentarz = szacunek do autora. 

sobota, 24 sierpnia 2013

#39. Lukas Podolski

Imagin z dedykacją dla dariabuziaczek2. Może nie jest on do końca taki śmieszny, ale smutny też nie jest. Mam nadzieję, że spełni twoje oczekiwania! ;)

Inspiracja : Taylor Swift - Everything Has Changed feat Ed Sheeran

***

Stałam tam, jak co dzień, czekając na przyjazd szkolnego autobusu. Drobna, ośmioletnia dziewczynka
ubrana w szkolny mundurek. Z racji nużącego i długiego już czekania próbowałam znaleźć sobie jakieś zajęcie. Przed sobą zauważyłam mały kamyczek. Wzięłam go do ręki i narysowałam nim na chodniku uśmiech. Rysunek sprawił mi satysfakcję, więc uśmiechnęłam się szeroko, a następnie kopnęłam lekko kamyk. W końcu podjechał autobus. Otwarły się drzwi:
- Witam, młodą damę, [T.I] [T.N]. Proszę, wsiadaj, wszyscy już są - powiedział z uśmiechem starszy, wąsaty kierowca - pan Adam.
- Dzień dobry, panie Adamie. Już wchodzę - odpowiedziałam mu, również unosząc kąciki ust w uśmiechu.
Jak każde dziecko z naszej szkoły, uwielbiałam pana Adama. Od zawsze był naszym kierowcą i był świetny! Gdy jeździł z nami do szkoły często śpiewał z nami piosenki i był dla nas bardzo miły.
Weszłam głębiej, szukając wzrokiem swojego ulubionego miejsca. Miejsca obok mojego najlepszego kolegi - Lukasa. Usiadłam obok:
- Hej Lukas
- Cześć [T.I] - odpowiedział, podnosząc głowę znad swojego ulubionego komiksu o superbohaterach. - Coś ci pokażę - oznajmił, po czym wziął do ręki swój plecak i wyciągnął z niego model papierowego samolotu.
- Łał - zachwyciłam się - Udało ci się go złożyć!
Lukas dumnie przytaknął:
- Może troszeczkę pomagał mi tata, ale tylko odrobinkę.
- Jest super - stwierdziłam.
Lukas uśmiechnął się tylko i wrócił do swojego poprzedniego zajęcia. Zaczytał się w swój komiks. Tymczasem ja przyglądałam mu się, ciesząc się, że mam tak fajnego przyjaciela jak on. Przyjaciela, który zawsze  ze mną grał w piłkę, oglądał ulubione bajki, przechodził tory przeszkód na placu zabaw, a do tego miał taki ciepły, magnetyzujący uśmiech, dzięki któremu sama się uśmiechałam. Nie wiedzieć kiedy autobus zatrzymał się pod szkołą. Droga do niej zawsze szybko mi zlatywała, ale dzisiaj wydawało mi się, że dopiero co wsiadałam, a już jesteśmy.:
- Okej, dzieci, wychodzimy, ale nie pchajcie się - powiedział kierowca
Wszyscy zerwali się z miejsc i wbrew temu co kazał zrobić pan Adam, każdy się pchał. Wyszłam z busika i czekałam na wyjście Lukasa. W końcu wyszedł i on:
- [T.I], czy my teraz mamy lekcje gotowania i pieczenia ? - zapytał zrezygnowany.
- Tak - uśmiechnęłam się - Nie rozumiem czemu tego nie lubisz to bardzo fajne zajęcie.
- Dla ciebie jest fajne, bo ty potrafisz to robić, a ja nie - wzruszył ramionami
- Zobaczymy, może ci się uda.
Poszliśmy, więc do naszej klasy na lekcje i zaczęliśmy formować i ozdabiać nasze babeczki. Babeczka Lukasa wyglądała przezabawnie, a jeszcze śmieszniejszy był sposób w jaki te babeczki ozdabiał. Było widać, że się stara z wszystkich sił, wyciskając w skupieniu polewę czekoladową z tubki. Moja babka była już prawie gotowa, nałożyłam tylko na górę ostatnią truskawkę i zawołałam panią.:
- Jest pięknie przyozdobiona, jak zwykle, [T.I]. Dostajesz 6 - uśmiechnęła się pani, a ja kątem oka spojrzałam na Lukasa, który gestem jakby chciał powiedzieć "a nie mówiłem" i pokazał mi swoją babeczkę, a potem roześmialiśmy się oboje.
Jednego byłam pewna - jak będę duża na pewno on będzie moim mężem!

"All  I knew this morning when I woke is I know smoething now
Know something now I didn’t before
And all I’ve seen since 18 hours ago is green eyes and freckles
And your smile in the back of my mind making me feel like"


***
Stałam tam, jak co dzień, czekając na przyjazd szkolnego gimbusa. Wysoka, trzynastoletnia dziewczyna, ubrana w fioletową bluzę z kapturem i obcisłe jeansy. Nie mogłam się doczekać, kiedy zobaczę swoją nową, gimnazjalną klasę, a w  niej swojego najlepszego przyjaciela Lukasa. Otworzyły się drzwi i jedynie ponaglającym gestem przywitał mnie nowy kierowca. Nikt nie zastąpi pana Adama, gdy jeździłam do podstawówki. Weszłam niepewnie, czując na sobie wzrok innych. Starałam się do wszystkich być życzliwa i uśmiechać się. Szukałam, jak zwykle miejsca obok Lukasa. Siedział, pochłonięty rozmową z chłopakami siedzącymi przed nim. 
- Hej Lukas - przywitałam go, siadając obok
- O cześć [T.I]. Dobrze, że jesteś, Przedstawię ci naszych nowych klasowych kumpli. [T.I] to Patryk i Dawid. Chłopaki - to moja przyjaciółka - [T.I].
- Miło mi was poznać. - uśmiechnęłam się 
- Mnie również - powiedział Patryk i Dawid niemal równocześnie. - Czyli przyjaciółka ? Nie chodzicie ze sobą, ani nic ? - Patryk uniósł jedną brew.
Spojrzeliśmy na siebie zakłopotani, a Lukas po chwili powiedział:
- Nie, my się po prostu od małego kumplujemy. 
Patryk poruszył energicznie brwiami
- Yhym... przyjaźnicie. Zobaczymy jak będzie.
- Tylko się przyjaźnimy - stwierdziłam stanowczo
- Dobra, dobra, ale nie podobacie się sobie - podpuszczał nas Patryk
- Podobamy, ale to nie... - zaczęłam, ale przerwał mi Lukas.
- Nie, nie podobamy. Ani ja nigdy nie jestem w niej zakochany, ani ona we mnie. Po prostu bardzo się lubimy.
Zdaje się, że nasz nowy kolega zrozumiał wreszcie o co chodzi i zostawił nas w spokoju, obracając się w swoją stronę. Jedno mnie zastanawiało. Słowa Lukasa " ani ja nie jestem w niej zakochany, ani ona we mnie" . Skąd mógł to wiedzieć? Nie twierdzę, że jestem w nim zakochana, nic z tych rzeczy, ale nawet jeśli by tak było to dlaczego od razu tak to przekreślił ? Nie wiem. Autobus dojechał do szkoły:
- Wysiadka - krzyknął kierowca i wszyscy energicznie rzucili się do wyjścia.
- [T.I]- Lukas złapał mnie za ramię.
- Powiedziałem mu, że mi się nie podobasz, ale wiesz...to nie tak. Chciałem po prostu, żeby się odczepił. Nie rozumiał , że się przyjaźnimy.
- Jasne, spoko. Dobrze zrobiłeś - uśmiechnęłam się.
- No to cieszę się, że się zgadzamy. - uśmiechnął się. Znów w ten sam sposób, przez który uginały się pode mną nogi. Czemu tak się działo ? Dziwne, przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- To co dziś robimy po szkole ? Kręgle czy rowery z Kasią i Maćkiem. ? - zapytał chłopak
- Myślę, że rowery, ale to jeszcze zdecydujemy.
I tak mijały mi pierwsze dni gimnazjum. Jak zwykle zabawnie, bo w doborowym towarzystwie!

"Come back and tell me why,
  I’m feeling like I’ve missed you all this time 
And meet me there tonight A
nd let me know that it’s not all in my mind"


***
Stałam tam, jak co dzień czekając na przyjazd Lukasa. Parę tygodni temu zdał prawo jazdy i mógł swoim samochodem jeździć do szkoły. A, że ja jeszcze byłam w trakcie kursu, podwoził mnie do liceum. Podjechał i otworzył drzwi.
- Hej - przywitałam go pocałunkiem w policzek.
- Hej - odpowiedział, ale tego dnia był jakiś nie swój. Jakby podenerwowany, nieobecny, zamyślony...Przez całą drogę nie wymieniliśmy żadnego słowa. Czułam, że on potrzebuje milczenia. Cisza łączyła nas w taki sposób, w jaki nie połączyłby nas żadne wyjaśnienia. Lukas już parkował auto, kiedy zapytałam:
- Co się dzieje ?
- Nic - uciął krótko,a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Jak to NIC? Przecież widzę, że coś tu nie gra. Powiedz o co chodzi.
- [T.I] ja... nie...nieważne
- Ważne
Westchnął:
- [T.I] ja nie mogę patrzeć jak rozmawiasz z innymi chłopakami, jak na nich patrzysz. Patrzysz na nich jak na chłopaków, potencjalnych narzeczonych ... a na mnie zawsze patrzysz tylko jak na swojego przyjaciela z dzieciństwa.
- Lukas, ja traktuję cię inaczej, bo znaczysz dla mnie więcej niż "inni chłopcy"
- Może i tak, ale co byś zrobiła gdybym powiedział, że jestem w tobie zakochany ? Co byś wtedy zrobiła?! - jego oczy były czerwone od napływających łez. Sama ledwie powstrzymywałam się od nich
- A co ty byś zrobił jakbym ci tak powiedziała ? - zapytałam cicho.
Odwrócił się zaskoczony w moją stronę.
- Byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi - powiedział i wyszedł z samochodu. Zrobiłam to samo:
- Lukas - podeszłam do niego - Kocham cię i podkochuję się w tobie już od podstawówki, ale nie miałam odwagi ci tego powiedzieć  i nie mówię tego tylko dlatego,żebyś był "najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi" - uśmiechnęłam się.
Przez chwilę Lukas stał nieruchomo, oparty o samochód, patrząc na mnie, ale chwilę później uśmiechnął się szeroko.
- Też cię kocham, [T.I]. Kocham cię całym sercem - powiedział, po czym przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie. Oddałem pocałunek z zdwojoną siłą.

""All I know is a newfound grace 
 All my days I’ll know your face  
All I know since yesterday is everything has changed"


***
Dzisiaj mamy już po 28 lat i jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. A więc jednak byłam bystra. Bo choć wtedy, mając 8 lat nie umiałam tak tego wyrazić, wiedziałam, że w przyszłości moim mężem będzie nie kto inny, jak mój kochany Lukas!

SARA

Ogólnie jestem z tego co napisałam całkiem zadowolona, może trochę spiepszyłam zakończenie...ale ogólnie jest ok. ;) oczywiście wszystkie cytaty pochodzą z piosenki "Everything has changed", którą się inspirowałam. Mam prośbę, zróbcie to dla mnie i napiszcie jak najwięcej komentarzy, bo na prawdę coraz mniej osób chyba czyta naszego bloga... 
CZYTASZ=-KOMENTUJESZ.

środa, 14 sierpnia 2013

#38. Kuba Błaszczykowski

Dedykacja dla Błaszczykowskaa i Ruda Błaszczykowska. Enjoy!

***

A teraz opowiem ci ulotne chwile z mojego życia, które dawały mi szczęście. Dlaczego mi je dawały? Zaraz się przekonasz.

21 luty 2006 
Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Chłodna, mroźna polska zima, około południa. Postanowiliśmy z kumplami powrócić do dzieciństwa i zaszaleć. Stoczyliśmy wojnę na śnieżki. Obrzucaliśmy się ze wszystkich stron, bawiąc się przy tym w najlepsze. Rzuciłem "pocisk" w stronę mojego kumpla, ale on schylił się, robiąc unik i śnieżka wylądowała na głowie przechodzącej tamtędy dziewczyny. Tak, to byłaś właśnie ty.
- oj, przepraszam cię najmocniej - podbiegłem do miejsca zdarzenia - To był przypadek, nie chciałem.
Rozmasowałaś ręką trafione miejsce, po czym uśmiechnęłaś się :
- Na twoje szczęście, nic się nie stało. Właściwie nie jesteście już trochę za starzy na takie zabawy ? - zapytałaś, podśmiewając się pod nosem.
- Na zabawę  nigdy nie jest za późno - wtrącił mój kumpel.
Zawstydzony swoją niedojrzałością spuściłem wzrok i powiedziałem cicho :
- Em...właśnie. Jak słyszałaś, dla nas na zabawę nigdy nie jest za późno.
Wzruszyłaś tylko ramionami i ponownie się uśmiechnęłaś, nieco mnie tym oszałamiając, oczarowując ?
- Może i masz rację.
- A tak w ogóle jestem Jakub, a jak ty masz na imię ?
- [T.I]
- Bardzo ładne imię - powiedziałem, chcąc zrobić dobre pierwsze wrażenie 
- Ej, Kuba, przecież ty nie lubisz tego imienia, bo kojarzy ci się z pewną osobą. Co ty już zapomniałeś jak ma na imię twoja ukochana starsza siostrzyczka ? - moi kumple wybuchnęli śmiechem.
No cóź...faktycznie nie przepadam za tym imieniem, bo tak nazywa się moja siostra. Nie o to żebym jej nie kochał, ale jak to z rodzeństwem "szczerze się nienawidziliśmy". Nie miałem pojęcia co teraz powiedzieć, czułem jak się czerwienię, spojrzałem na ciebie ukradkiem, a ty jedynie uśmiechnęłaś się :
- No dobra, faktycznie nie przepadam za tym . Ale to nic nie znaczy! Ciebie polubiłbym nawet z takim imieniem . - wzruszyłem ramionami i chyba udało mi się wybrnąć z sytuacji, bo śmiałaś się, choć sam nie wiem czy do mnie czy ze mnie.
To był właśnie dzień, który odmienił moje życie, dzień, w którym poznałem ciebie, [T.I]

27 luty 2006
Jak w każdy weekend udaliśmy się z kumplami do klubu. Stanęliśmy grzecznie w kolejce, gdy wchodziliśmy ponownie zobaczyłem ciebie. Nie mogłem przegapić takiej okazji. Podszedłem do ciebie, od tyłu i załapałem cię w pasie. Odwróciłaś się energicznie, zaskoczona.
- Hej, to ja-Kuba, pamiętasz mnie ? - uśmiechnąłem się.
- O cześć, pewnie że pamiętam. Jak się od kogoś dostaje ze śnieżki to się go nie zapomina. Co ty tu robisz ?
- To co ty. Przyszedłem na imprezę. Zatańczymy ?
Patrzyłaś na mnie w skupieniu,a po chwili na twojej twarzy pojawił się ten piękny, znajomy uśmiech.
- Zgoda, ale niech to będzie tylko jeden taniec.
- Jak sobie życzysz - przytaknąłem.
I choć miał być to tylko jeden taniec, oboje wiemy, że tak nie było. Przetańczyliśmy razem całą noc...

2 maja 2006
Tak! To był chyba najlepszy dzień mojego życia! Dzień, w którym po tylu moich staraniach i naszych wspólnych przyjacielskich spotkaniach, staliśmy się parą.
Siedzielśimy późnym wieczorem przy ognisku. Coś do mnie mówiłaś, ale nie słuchałem. Przyglądałem się tobie z uśmiechem i weszłme ci w słowo :
- [T.I] Mogę cię pocałować ? - zapytałem
- Przyjaciele się nie cału...- nie zdązyłaś dokończyć, a już złożyłem na twoich ustach lekki pocałunek. Ty, z początku zaskoczona, oddałaś go z podwójną siłą. Gdy oderwaliśmy się od siebie , powiedziałem:
- Bo my nie jesteśmy tylko przyjaciółmi
- Też tak sądzę - uśmiechnęłaś się
- Kocham cię, ale nie jak przyjaciółkę, kocham cię jak mężczyzna, swoją kobietę  - oznajmiłem
- Też cię kocham, Kuba - powiedziałaś, a ja czułem się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.

2 maja 2009
Wyjątkowa, trzecia już rocznica naszego związku. Wpadłem do ciebie, do pracy i wchodząc krzyknąłem.:
- [T.I], zabieram cię do pięknego miejsca. Zasługujesz na to.
Podeszłaś do mnie speszona, tym, że przyglądają nam się ludzie:
- Jasne, Kubuś, ale mógłbyś mówić ciszej ?
- Dla ciebie wszystko - powiedziałem szeptem i pocałowałem cię namiętnie.

16 maja 2009
Dzień totalnego szaleństwa. Wybraliśmy się do największego aqua parku w Polsce. Zjeżdżaliśmy, pływaliśmy i darliśmy się przy tym głośniej niż niejedno dziecko. :
- Kuba, ale z tej zjeżdżalni nie jadę, boję się - wskazałaś na największą zjeżdżalnie
- Nie martw się. Pojadę z tobą.
- W takim razie idę - uśmiechnęłaś się
Weszliśmy schodkami na górę by zjechać, tymczasem ty popchnęłaś mnie w stronę zjazdu, krzycząc:
- Jedź Kuba, jedź. Ja się nie boję, żartowałam, zjadę sama.
Słyszałem tylko twój śmiech, przez co sam się śmiałem, zjeżdżając. Nie zdążyłem ci tylko trochę pogrozić i powiedzieć "aj ty, jeszcze mi za to zapłacisz". I tak to był właśnie jeden z ostatnich dni spędzonych z tobą.

14 sierpnia 2013
A to teraźniejszość - jeden z tych dni, które nie dają mi szczęścia, a wręcz przeciwnie. Nie mam ciebie obok i choć od tamtego dnia minęły ponad trzy lata, nadal nie mogę o tym zapomnieć. Straciłem ciebie przez swój głupi błąd. Głupi błąd ? Nie, tak bym tego nie nazwał. Straciłem ciebie przez największy błąd w moim życiu. Kłóciliśmy się wtedy, ale nie tak jak zawsze, zwyczajowo, tylko bardziej niż zwykle. Wygarnialiśmy sobie wszystko nawzajem, a ja... debilny, cholerny, pierdolony ja pozwoliłem sobie podnieść na ciebie rękę. Wtedy już nie wytrzymałaś. Wyszłaś i powiedziałaś, że już nie wrócisz. I słowa dotrzymałaś...Od paru lat próbuję cię odnaleźć, złapać z tobą jakikolwiek kontakt, ale to na nic. Myślałem już o jakimś innym wyjściu...o samobójstwie, ale nie zrobię tego. Nie zrobię, dlatego, że wciąż żyję w nadziei, że pewnego dnia zapukasz do moich drzwi i jakby nigdy nic powiesz że nadal mnie kochasz...

SARA

Hej! Dzisiaj taki nietypowy imagin z Kubą. Proszę niech każdy skomentuje i niech chociaż napisze czy imagin się spodobał czy też nie. To dla mnie bardzo ważne. Poza tym, jak pewnie zdążyłyście zauważyć jest nas już trójka. A to oznacza jeszcze więcej świeżych pomysłów na imaginy! ;) Tyle ode mnie.  Całuję! 

sobota, 10 sierpnia 2013

Kilka spraw

Mamy do was wielką prośbę. Ostatnio dostałyśmy kilka próśb w związku z kontynuacją imaginów. Od dzisiaj na blogu funkcjonowały będą trzy autorki. Każda z nas ma określony pomysł na imagina i jego zakończenie, dlatego też apelujemy, abyście nie prosiły autorki imagina o kontynuację, a tym bardziej innej autorki. Nie chcemy sobie ingerować w pomysły, dlatego bardzo prosimy abyście uszanowały nasz pomysł i nie prosiły o zmiany.

-Sara, Ashley i ja, nowa autorka imaginów na tym blogu, Iza :) 

A więc, jako że nastało moje pięć minut, chcę je jak najlepiej wykorzystać i się wam przedstawić :D. Jak już wyżej napisałam, jestem Iza, mam 15 lat, posługuję się nazwą użytkownika Cule de FCB i tak będę się podpisywała pod każdym moim imaginem. No cóż, to chyba najważniejsze informacje. Jeśli chcecie wiedzieć więcej, piszcie maile lub komentarze, na wszystko postaram się odpowiedzieć. To chyba tyle. Do napisania! :)

czwartek, 8 sierpnia 2013

#36. Rafael Varane

Imagin z dedykacją dla invisible. Miłego czytania! ;)

***

Kolejne wakacje spędzane z rodzicami nie zapowiadały się obiecująco. Owszem, to cudownie, że rodzice wzięli mnie i moją siostrę do luksusowego hotelu w Hiszpanii, ale prawdopodobnie, jak co roku, wszystko będzie świetnie do czasu. Baseny, zjeżdżalnie, pyszne jedzenie. Będzie cudownie przez pierwsze dni, a potem przyjdzie zwyczajna nuda. Nuda ze względu na brak dogodnego towarzystwa, mniej więcej w moim wieku. Ja wiem, wiem, może zbyt dużo narzekam i trochę przesadzam, ale co można robić przez cały miesiąc w hiszpańskim hotelu z towarzystwem w wieku -5 lat, czyli towarzystwem siostry i w wieku +30 lat czyli towarzystwem rodziców ?! Naprawdę można się wtedy tylko nudzić. Jedyne co podnosiło mnie na duchu to moja co roczna myśl, że " może w tym roku kogoś poznam i będzie inaczej". Weszliśmy do środka ogromnego hotelu, podążając w stronę recepcji. Cały hotel był bajecznie ozdobiony. Tuż obok głównego holu znajdował się kącik zabaw dla dzieci. Coś czuję, że Martynie się tu spodoba:
- Spójrz! Kącik zabaw! - krzyknęła moja siostra.
- Tak, Martyna, właśnie widzę - uśmiechnęłam się do niej, tymczasem ona wyrwała swoją rękę z mojej dłoni i ruszyła pędem przed siebie.
- Martyna! Stój.
Chcąc, nie chcąc, ruszyłam za siostrą, która nie zważając na nikogo biegła do swojej bajecznej krainy. Nagle wpadła na osobę przechodzącą w przeciwną stronę:
- Oj - złapał ją chłopak, na którego właśnie wpadła - Musisz uważać - uśmiechnął się do niej.
- Przepraszam cię... pana najmocniej - powiedziałam podchodząc bliżej.
- Nic się nie stało - uśmiechnął się - Jak ci na imię ślicznotko ? - zwrócił się do mojej siostry, kucając aby zniżyć się do jej wzrostu.
- Martyna.
- Bardzo ładne imię. A jak na imię ma ta śliczna panienka, która ci towarzyszy ? - zapytał małą, spoglądając na mnie. Na mojej twarzy pojawił się lekki rumieniec, więc odwróciłam głowę.
- To moja siostra - [T.I] - odpowiedziała Martynka.
- Tak to ja - uśmiechnęłam się
- Ja jestem Rafael. Pracuję tutaj w obsłudze, jako kelner. - wyciągnął rękę w moją stronę - Dzisiaj przyjechałyście ?
- Dokładnie przed chwilą - powiedziałam ,a mała odeszła już w stronę kąciku zabaw.
- To świetnie. Hiszpania to piękny kraj. Na pewno wam się spodoba. Wiem z własnego doświadczenia, bo pracuję tu i mieszkam już od rok roku.
- W takim razie bardzo się cieszę, że tutaj trafiłam - uśmiechnęłam się.
- Dzisiaj kończę wcześniej pracę. Jeżeli chcesz to pokażę ci plażę wieczorem - zaproponował kelner
Naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć. Przecież dopiero się poznaliśmy, a on już proponuje romantyczną randkę ? Nie, no zdecydowanie przesadzam. To tylko zapoznawcze spotkanie. Powinno być miło.
- Jasne. Z miłą chęcią zobaczę tutejszą plażę.
- W takim razie około 21:00 będę czekał pod hotelem - powiedział uśmiechając się serdecznie.
***
Dochodziła 21, więc wolnym krokiem udałam się w stronę wyjścia z hotelu. Na murku, przed hotelem, siedział już Rafael. Widząc mnie, uśmiechnął się przyjaźnie. Pomachałam mu i podeszłam bliżej.
- Cześć - powiedziałam na przywitanie - To jak, idziemy na plażę ? - zapytałam widząc, że nadal siedzi na murku.
- Cześć - odpowiedział spokojnie. - Usiądź tutaj - wskazał na miejsce obok siebie.
- Mieliśmy iść na plażę...
- Usiądź - powtórzył spokojnie, a uśmiech nadal nie znikał mu z twarzy. Wykonałam prośbę i usiadałam obok niego. Ciekawe dlaczego tak mu na tym zależało.
- Zamknij teraz oczy, weź głęboki wdech i wsłuchaj się we wszystkie odgłosy tego miejsca. - powiedział, po czym sam zamknął oczy.
Cóż mi pozostało. Zrobiłam to samo. Zamknęłam oczy, wzięłam wdech i wsłuchałam się w to co słyszę. Rozpoznałam śpiew ptaków, dźwięk hotelowej muzyki i delikatny szmer roślin, kołyszących się od wiatru.
- I jak ?- usłyszałam głos Rafaela, który sprawił, że niemal natychmiast otworzyłam oczy. - Nie sądzisz, że jest tu  pięknie ? Ja uważam, że tak.
Rzeczywiście, to miejsce było magiczne. Można było spokojnie usiąść, zrelaksować się i posłuchać tego, co na co dzień wydaje się zwyczajne i bez znaczenia.
- Rzeczywiście, to miejsce ma swój urok. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
Spojrzałam na Rafaela. Patrzyliśmy na siebie kilka sekund. Żadne z nas nie odwróciło wzroku. Chłopak uśmiechnął się lekko, po czym gwałtownie wstał :
- No, dobra. Koniec tego relaksu. Teraz idziemy na plażę - powiedział, podając mi rękę, a bym wstała z murku.
- Jasne. Chodźmy. - powiedziałam wstając powoli, nadal oszołomiona jego wzrokiem.
Przeszliśmy przez jezdnię i już znaleźliśmy się na plaży:
- Oto właśnie jest plaża. Ładna ? Ładna. Zobaczyłaś to możemy wracać.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Powiedział to tak, że nie wiedziałam czy był to jedynie żart czy faktycznie tyle chciał mi pokazać. Uniosłam w skupieniu brew, a tymczasem Rafael zaśmiał się.:
- Nie no , żartuję. Pokażę ci plażę w całej okazałości. Chodź - złapał mnie za rękę - Przygotowałem coś dla nas.
To mnie zaskoczyło. " Przygotowałem coś dla nas" ? Co on wymyślił?
Podeszliśmy do jakiegoś starszego faceta i Rafael zaczął z nim rozmawiać po hiszpańsku. Teraz mogła mi się przydać nauka hiszpańskiego, ale rozmawiali tak szybko i niezrozumiale, że jedyne co zrozumiałam z rozmowy to gesty staruszka, znaczące, że mamy chwilę poczekać, a on zaraz wróci.
- O co chodzi ? - zapytałam - Możesz mi to przetłumaczyć ? Nie znam hiszpańskiego na tyle dobrze.
- Już ci tłumaczę - uśmiechnął się, ukazując rząd białych zębów - Ten przemiły pan za moment przyprowadzi tutaj nam swojego konia i przewieziemy się nim wzdłuż plaży, to znaczy, wiesz,o ile masz chcesz...
- Jeju, to mnie zaskoczyłeś ...
- Taki miałem zamiar.
- Nigdy nie jeździłam na koniu - westchnęłam - Ale skoro jest okazja, nie zaszkodzi spróbować.
- To świetnie. O, popatrz jest nasz kucyk - powiedział Rafael, wskazując palcem na staruszka zmierzającego wraz z koniem w naszą stronę.
- Gracias - podziękował staruszkowi Rafael
- No hay problema - odpowiedział , przekazując mu konia.
Rafael pomógł mi wsiąść, a następnie sam wsiadł z przodu i ruszyliśmy brzegiem morza. Przejażdżka przebiegała w bardzo miłej atmosferze. Nie przypuszczałabym, że jazda na koniu, może sprawiać tyle frajdy. W końcu dojechaliśmy z powrotem, oddaliśmy konia właścicielowi i wróciliśmy do hotelu:
- Jak ci się tu podoba ? - zapytał Rafael
- Jest cudownie. Piękne miejsce, cudowna plaża, ludzie, jedzenie...Bardzo miło spędziłam dzisiejszy dzień. Dziękuję.
- Ja też się świetnie bawiłem. Również dziękuję. To jak jutro przygotuję dla nas coś innego? Do zobaczenia jutro wieczorem i na posiłkach, gdy ty będziesz się swobodnie zajadać hiszpańskim jedzeniem, a ja sprzątał po tobie talerze - zaśmiał się, a ja wraz z nim
- Do jutra - powiedziałam cicho i pocałowałam go w policzek na pożegnanie.
A więc jednak! "W tym roku kogoś poznałam i będzie inaczej"! Być może będzie przygodowo, zagadkowo, spokojnie, szalenie, słodko, śmiesznie, romantycznie, ale na pewno nie będzie nudno, bo wszystko to będzie w cudownym jednoosobowym towarzystwie!

SARA 

no i jestem nareszcie z nowym imaginem dla was, moje kochane! mam nadzieję, że się spodobał, bo poniekąd był robiony na prawdziwych wydarzeniach i inspirowany moimi własnymi przeżyciami ;) (oczywiście co nieco to tylko moja wyobraźnia) ale samo spotkanie, wyjazd i poznanie takiego chłopaka było faktem i w dodatku był on  niesamowicie podobny do Rafaela Varane! wczoraj późnym wieczorem wróciłam z obozu. Było cudownie, ale nie aż tak jak na wcześniejszych wczasach z rodzinkom ;) tyle ode mnie. Wakacje trwajcie! 

Zaczarowani