niedziela, 10 listopada 2013

#50. Mats Hummels (konkurs)

Znaliście się od zawsze. Wasi ojcowie byli przyjaciółmi już w szkole podstawowej, a mamy kiedy tylko się poznały, szybko znalazły wspólny język. Urodziłaś się rok po nim. Byliście nierozłączni, wszystko robiliście razem. Starał się Ciebie chronić przed całym złem tego świata. Uwielbiałaś spędzać z nim czas. Kiedy miałaś 17 lat zorientowałaś się, że nie widzisz w nim jedynie przyjaciela. Twoje nogi na jego widok były niczym z waty, a serce pompowało krew szybciej niż zwykle. Bałaś się odrzucenia i utraty przyjaźni, więc nic mu nie mówiłaś o swoich uczuciach. Kiedy zaczął grać w Bayernie Monachium miał coraz mniej czasu dla Ciebie. Było Ci z tego powodu smutno, ale wiedziałaś, że piłka nożna to cały jego świat. Mieliście wspólne drzewo na polanie niedaleko Waszych domów. Pewnego deszczowego dnia poszłaś tam, by zastanowić się nad swoimi uczuciami. Nie obchodziło Cię to, że zmokniesz i możesz się nabawić zapalenia płuc. Było Ci wszystko jedno, bo w tej chwili liczył się tylko on i Twoja nieodwzajemniona miłość. Łzy mieszały się z ciężkimi kroplami deszczu spadającymi na Twoją twarz.
- [T.I]! Co Ty robisz wariatko? – usłyszałaś jego głos – Przeziębisz się! – zbliżał się w Twoją stronę, a Ty nie byłaś pewna, czy nie masz przewidzeń.
- Mats? Skąd się tu wziąłeś? – spytałaś – Nie powinieneś świętować wygranego meczu? A właśnie…gratuluję, Bayern to jednak świetna drużyna – powiedziałaś z przekąsem. Nigdy nie lubiłaś tego klubu, chociaż oboje pochodziliście z Monachium.
- Widzę, że księżniczka nie w humorze. Co Cię znów ugryzło? – spytał – Gram w rezerwach, to mój drugi mecz, początek sezonu, więc nie miałem czego świętować. Możesz mi do cholery powiedzieć co wyprawiasz w taką pogodę? – podniósł lekko głos.
- A co Cię to obchodzi? – poczułaś się zbita z tropu i zaczęłaś krzyczeć -  Co Ty możesz wiedzieć? Płacą Ci za to, co kochasz robić, nie przejmujesz się niczym ani nikim! Kiedyś byliśmy najbliższymi przyjaciółmi, teraz tylko piłka Ci w głowie! Cholera, wiem, że to uwielbiasz, ale ja tak nie mogę, rozumiesz? Nie potrafię funkcjonować gdy nie ma Cię w pobliżu! – załkałaś.
- Jaka Ty jesteś ślepa, [T.I] – powiedział zrezygnowanym tonem – Jak możesz mówić, że niczym ani nikim się nie przejmuję? Od małego byłaś moim oczkiem w głowie. Gdyby przestało mi zależeć na naszej przyjaźni to nie szukałbym Cię w tą ulewę, a pił piwo z kolegami z drużyny! – zaczął krzyczeć, po czym zbliżył się do Ciebie tak, że poczułaś, iż przestrzeń między Wami jest przepełniona dziwnym napięciem – Zależy mi na Tobie, [T.I].
- Jak bardzo? – spytałaś prawie szeptem – Jak bardzo Ci na mnie zależy, Mats?
- Tak bardzo – odpowiedział po czym delikatnie dotknął Twojego policzka, schylił się i Cię pocałował. Byłaś tym tak zaskoczona, że nie zdążyłaś zaprotestować. W końcu zaczęłaś oddawać jego pocałunki – Kocham Cię, [T.I].
- Ja Ciebie bardziej, Mats – odpowiedziałaś, po czym przytuliłaś się do swojego przyja… chłopaka.
Byliście ze sobą bardzo szczęśliwi, Wasi rodzice dopingowali Waszemu związkowi. Po dwóch latach Mats przeniósł się do Dortmundu, by grać w barwach miejscowej Borussii. Przeprowadziłaś się razem z nim. Wasz związek nie opierał się na żadnych regułach. Sama postawiłaś Matsowi tylko jeden warunek:
- Skoro jesteśmy razem to chcę, byś wiedział, że jeśli mnie zdradzisz to Ci tego nigdy nie wybaczę – pogroziłaś mu palcem.
- Kochanie, nigdy bym Cię nie skrzywdził – zapewnił, po czym delikatnie pocałował Twoją dłoń.
Zaprzyjaźniłaś się z partnerkami innych graczy zespołu, uczyłaś się życia z dala od rodziców, ale za to przy boku ukochanego mężczyzny. Za dnia wypełniałaś obowiązki domowe, gotowałaś, prasowałaś, sprzątałaś, wieczory spędzaliście już razem, przy ciekawym filmie lub w restauracji, a noce…noce należały tylko do Was. Były magiczne i przepełnione miłością.
Borussia Dortmund po raz drugi z rzędu zdobyła Mistrzostwo Niemiec. Całe miasto świętowało to zwycięstwo. Kevin z tej okazji zorganizował wielką imprezę, na którą zaprosił wszystkich kolegów z drużyny. Ciebie także nie mogło tam zabraknąć. Było pełno ludzi, alkohol lał się strumieniami. Ty jednak nic nie piłaś, podobnie jak Mats. Nie czułaś się najlepiej, ale nie chciałaś zawieść przyjaciela, dlatego zjawiłaś się w jego domu. Twój chłopak obiecał, że Cię odwiezie. Po dwóch godzinach stwierdziłaś, że już na Ciebie czas. Kiedy podjechaliście z Matsem pod dom powiedziałaś:
- Wracaj tam i baw się dobrze, skarbie. Wiem, że to dla Ciebie ważny dzień, mną się nie przejmuj – pocałowałaś go delikatnie w usta i czekałaś na jego reakcję.
- Kocham Cię. Obiecuję, że się nie upiję – zapewnił.
- Już lepiej nic nie obiecaj – zaśmiałaś się – Tylko zawiadom mnie, jeśli będziesz chciał przenocować u Kevina, żebym się nie martwiła.
- Oczywiście kotku. Jesteś kochana – tym razem to on Cię pocałował po czym wysiadłaś z samochodu i weszłaś do Waszego domu.
Po kąpieli zorientowałaś się, że zostawiłaś swój telefon u gospodarza imprezy. Chciał nie chciał musiałaś wezwać przez Internet taksówkę i znów odwiedzić Kevina. Mats bawił u niego już przeszło dwie godziny i byłaś ciekawa, jak wygląda. Po dwudziestu minutach byłaś już na miejscu. Weszłaś bez pukania i rozpoczęłaś poszukiwania. Gospodarz nawet nie zauważył Twojej obecności.
Nie wiedziałaś, że sąsiadka Kevina przez cały wieczór wysyłała Matsowi jednoznaczne sygnały. Nie wiedziałaś też, że mimo, iż Twój chłopak prawie nic nie wypił nie pozostał obojętny na jej wdzięki. Wtedy nie myślał już mózgiem tylko inną częścią ciała i mimo, że Cię kochał nie potrafił się oprzeć pokusie. Tym bardziej nie mogłaś się spodziewać tego, że jak wejdziesz do jednej z sypialni, w której prawdopodobnie leżał Twój telefon, zastaniesz nagiego Matsa kończącego właśnie miłosne igraszki z tą dziewczyną. Widziałaś, że obojgu czynności te sprawiły niesamowitą przyjemność. Na ich widok tylko pisnęłaś, a następnie widziałaś ciemność.
Kiedy tylko się ocknęłaś nad swoją głową zauważyłaś zapłakaną twarz Twojego…byłego już chłopaka.
- [T.I], skarbie, tak się o Ciebie bałem – powiedział Mats łamiącym się głosem – Proszę, wybacz mi, ja nie wiem czemu to zrobiłem. Kocham Cię nad życie, musisz mi uwierzyć! To był nic nie znaczący seks!
Twoje spojrzenie nie wyrażało żadnych emocji, ale kiedy tylko poczułaś, że masz siłę się odezwać odpowiedziałaś mu lodowatym głosem:
- Pamiętasz, jaki warunek postawiłam na początku naszego związku? – skinął głową – Ja zdania nie zmieniam. Nie tłumacz się, to nic nie da. Nie interesuje mnie czemu to zrobiłeś. Zrobiłeś to, ja to widziałam, więc sprawa skończona. Powiem Ci tylko tyle, że byłeś ostatnią osobą, po której spodziewałabym się takiego świństwa. Oczywiście między nami wszystko skończone. Ale wyświadczę Ci przysługę i nie zdradzę powodu rozstania rodzicom. Nie chcę, by oni przez Twój pieprzony ptasi móżdżek zaprzepaścili wieloletnią przyjaźń. Stawiam nowy warunek: nigdy więcej się do mnie nie odzywaj. Gardzę Tobą i nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego.
W trakcie Twojego monologu Mats wyraźnie pobladł na twarzy, ale wiedział, że jest na straconej pozycji. Od razu wstałaś z łóżka, na którym niedawno Twój były zabawiał się z tą…kobietą i pojechałaś do domu. Wzięłaś jedynie dokumenty i torbę podręczną, w którą włożyłaś ubranie na zmianę i kosmetyczkę. Matsowi napisałaś krótką notkę o tym, że po resztę Twoich rzeczy przyjedzie Simone Dettendorfer. Mimo, iż była czwarta nad ranem, ruszyłaś w długą podróż do domu – do Monachium. Dopiero po wyjeździe z miasta dałaś upust emocjom. Zjechałaś na pobocze i płakałaś gorzkimi łzami. Nie docierało do Ciebie to, co zrobił Ci mężczyzna, który był całym Twoim światem. W końcu jednak przetarłaś oczy i udało Ci się dojechać do domu.

Od tamtego incydentu minął rok. Mats dotrzymał słowa i się z Tobą nie kontaktował. Mimo tego, co Ci zrobił, długo nie mogłaś przestać go kochać. Tęskniłaś każdego dnia i każdej nocy. Udało Ci się jednak pozbierać i wyszłaś na prostą. Jesteś teraz samotna, ale nie sama. Wspiera Cię rodzina i przyjaciele z Dortmundu. Mats do dnia dzisiejszego nie może sobie wybaczyć tego, jak Cię potraktował. Cały swój czas poświęca piłce i próbuje o Tobie zapomnieć. Jak na razie- bezskutecznie.

Aneta 

Ten imagin od razu zawładnął moim sercem. Naprawdę. Pokochałam go od pierwszych linijek. Masz ogromny talent ♥ Szkoda, że nie piszesz opowiadania.. Z takim talentem powinnaś.. Mimo wszystko . Gratulujemy pierwszego miejsca ♥ 

piątek, 8 listopada 2013

#49. Marco Reus (konkurs)

Ostatnimi czasy cały świat przewrócił się do góry nogami. Zamieszanie spowodowane zupełnie nowym uczniem było niesamowicie irytujące. By już zupełnie nie zwariować, w momencie przekroczenia progu budynku szkoły do uszu wkładałaś słuchawki, a dźwięki rozchodzące się w Twojej głowie pozwalały Ci na normalne funkcjonowanie wśród tego całego cyrku. Flegmatycznie podeszłaś do miejsca, gdzie znajdowała się Twoja szkolna szafka w celu zabrania kilku książek i notatek. Chwyciłaś za cholerstwo, które kryło w sobie Twój kod. Powoli i dosyć dokładnie zaczęłaś przekręcać kółko w myślach powtarzając sobie szereg cyfr : 2 w lewo, 4 w prawo, jeszcze raz 2 w lewo i 6 w prawo. Szarpnęłaś za klamkę - i nic. Do płuc nabrałaś dość sporą część powietrza i powtórzyłaś czynność. Dalej nic... Za piątym podejściem puściły Ci nerwy, a ty sama z całej siły pięściami uderzyłaś w szafkę. Zrezygnowana oparłaś czoło o jej drzwiczki, gdy w pewnym momencie otulił Cię czyjś cień. Mimowolnie podniosłaś wzrok i na sam widok zrobiło Ci się nie dobrze. - Może pomóc ? - zapytał chłopak promiennie się do Ciebie uśmiechając. - Zjeżdżaj stąd, Reus. - warknęłaś i jeszcze raz z całej siły obłożyłaś szafkę pięściami. Blondyn bez zbędnych ceregieli podszedł blisko do Ciebie, wyciągnął ręce ku małemu sejfowi, nie minęła sekunda, a to cholerstwo stało przed Tobą otworem. - Nie przycisnęłaś. - odparł i ukazał szereg idealnych zębów. Ty jedynie przewróciłaś oczami i zabrałaś się za przeglądanie i wybieranie książek. - Przestań.. Nie musisz dziękować. Cała przyjemność po mojej stronie - nie dawał za wygraną Marco, próbując nawiązać z Tobą jakikolwiek kontakt. Słysząc jego irytujący głos, zaczęło się w Tobie gotować. Schowałaś podręczniki do torby i dosyć głośno trzasnęłaś drzwiczkami ciemnoniebieskiej szafki. - Za kogo ty się uważasz ? - burknęłaś, bacznie mu się przyglądając. - Em... Za Marco Reus'a ? - odpowiedział zmieszany, drapiąc się po głowie. - To, że jesteś członkiem jednego z popularnych na świecie klubów nie znaczy, że możesz się z każdym tu obecnym spoufalać. Z resztą nie ważne... - odgarnęłaś na bok burzę ciemnych włosów i zarzuciłaś torbę na ramię. - Nie przemawiaj do mnie więcej - odparłaś, a zaraz po tym ruszyłaś przed siebie, uderzając go przy tym ramieniem sygnalizując tym samym by zszedł Ci z drogi. ** Lekcja historii o dziwo minęła Ci dość szybko. Może dlatego, że praktycznie całe 45 minut zamiast robić notatki to razem ze swoją najlepszą przyjaciółką wymieniałyście się liścikami ? Tak czy owak... Widziała jak rozmawiałaś z Marco i chciała znać wszystkie szczegóły. Jakby takowe wystąpiły... Wyszłaś z klasy, oddając Keith Leen ostatnią karteczkę. - Nie przedstawię mu Ciebie! Wybij to sobie z tego durnego, łba - warknęłaś i popukałaś się w czoło. - Co Ci zależy ?! A przecież dla mnie to naprawdę istotna rzecz. Proooooszę - popatrzyła na Ciebie oczami bezdomnego pieska, lecz na Ciebie to zupełnie nie działało. - Jak tak bardzo chcesz poznać Reus'a i jego ferajnę to idź i do niego zagadaj ! Ja nie mam zamiaru dyskutować z ... A z resztą... KONIEC TEMATU ! - zasłoniłaś przyjaciółce usta dłonią, by już więcej się nie odzywała i z racji tej, iż właśnie była długa przerwa, wkroczyłaś na stołówkę. Nie rozglądając się dookoła posłusznie stanęłaś w kolejce. Nagle poczułaś na ramieniu czyjś dotyk. - Dlaczego mnie unikasz ? - zapytał z ewidentnym przejęciem w głosie. - Zabierz ode mnie swoje łapska i zjeżdżaj zanim komuś stanie się krzywda - warknęłaś pod nosem podchodząc bliżej okienka, gdzie nakładano porcje obiadowe. - Proszę Cię.. Nie bądź dla mnie taka szorstka. Dalej mnie winisz za tą felerną przeszłość ? - nachylił się nad Tobą, a ty poczułaś jego ciepły oddech na szyi. Przez moment zrobiło Ci się niezmiernie gorąco, lecz potrząsnęłaś znacząco głową i odepchnęłaś go od siebie. - [t.i.] ! - słyszałaś jeszcze za plecami jego desperackie wołanie, gdy sama pędem zwinęłaś się ze szkolnej stołówki. ** Biegłaś przed siebie, co rusz to łapiąc oddech. Momentalnie stanęłaś przed drzwiami od sali muzycznej. Rozejrzałaś się i weszłaś do środka. Uwielbiałaś tam przebywać... Było to jedynie miejsce w szkole w którym można było się rozluźnić... odciąć od tego całego bydła. Weszłaś na niewielką scenę i zabrałaś ze stojaka gitarę akustyczną. Usiadłaś na podeście i paznokciami uderzyłaś w struny i ku Twojemu zdziwieniu była idealnie nastrojona, co nigdy dotąd się nie zdarzało. Zawsze to ty musiałaś to robić. A może ktoś tu jeszcze zaczął przychodzić ? Zamyśliłaś się chwilkę, lecz po czasie potrząsnęłaś głową, by zupełnie nie odlecieć. Nabrałaś do płuc dość sporą część powietrza i zaczęłaś wystukiwać tak uwielbianą przez Ciebie melodię "Little Things" z repertuaru One Direction. Momentalnie pomyślałaś o Marco i o sytuacji z przed chwili. Nawet nie spostrzegłaś kiedy po policzku spłynęła Ci łza. Do momentu, gdy nie podjął nauki w Twojej szkole sądziłaś, że zapomniałaś... wyleczyłaś się z niego. Co się teraz okazało nie prawdą. A uczucie powróciło z podwojoną siłą. By do reszty się nie rozpłakać zaczęłaś śpiewać... I w momencie, gdy zbliżałaś się do momentu, gdzie śpiewa Harry do sali wszedł Marco. Na dodatek wyręczył Cię wyśpiewując słowa zwrotki. O dziwo nie zaprzestawałaś gry... Patrzyliście sobie głęboko w oczy, a Marco co rusz był coraz bliżej Ciebie. Gdy dostrzegł, że zaczynasz zalewać się gorzkimi łzami, przerwał i zabrał Ci z rąk gitarę. Usiadł obok Ciebie i bez słowa przytulił. Już nie miałaś sił ani ochoty by wyrywać się z jego objęć. Cichutko szlochając wtuliłaś się w jego tors, a ten w odpowiedzi wplótł rękę w Twoje włosy mocno do siebie przyciskając. - Nic się nie zmieniłaś... - wyszeptał. - Za to ty bardzo - powiedziałaś przez łzy. - Dlaczego ty mi to robisz.. - westchnęłaś i uwolniłaś się z jego uścisku. - Wiesz ile zajęło mi sklejanie uczuć, którymi rzuciłeś o ścianę ? Zdajesz sobie sprawę z tego ile mnie to kosztowało ?! - wykrzyczałaś i poderwałaś się z podestu. Nie chcąc wysłuchiwać jego ckliwych tłumaczeń ruszyłaś w stronę wyjścia, lecz jednak nie było Ci to dane, ponieważ podbiegł do Ciebie Marco i chwycił za dłoń. - Najpierw mnie wysłuchaj, a potem rób co uważasz za słuszne. - stojąc w miejscu nie odezwałaś się nawet słowem. Zrezygnowany westchnął ciężko i rozpoczął swój monolog. - Wiem.. zachowałem się jak skończony frajer zostawiając Cię i wyjeżdżając bez słowa. Sam nie rozumiem co mną wtedy kierowało. To było moje marzenie. Miałem wyrzuty sumienia, że podczas tego ani razu do Ciebie nie zadzwoniłem, a to dzięki Tobie w ogóle się tam znalazłem. Sądziłem, że będzie fair, gdy wyjadę i o mnie zapomnisz, lecz nie wiedziałem, że będzie to takie trudne dla nas obojga. Wiesz dlaczego podjąłem naukę w Twojej szkole ? Ponieważ z każdym dniem czułem się coraz gorzej.. Moje serce krwawiło, a umysł odmówił posłuszeństwa. Po prostu musiałem chociażby znajdować się w tym samym budynku co ty.. Codziennie móc na Ciebie patrzeć... Uwierz mi [t.i.], nigdy nie przestałem Cię kochać.. A teraz to uczucie uderzyło we mnie z podwojoną siłą... Marco chwycił Cię za obie dłonie i splótł z Tobą palce - Błagam Cię [t.i.]... Dajmy sobie drugą szansę. Tu i teraz mogę przysiąc, że nigdy więcej nie popełnię tego samego błędu. NIE ! Ja przysięgam, że tego nie zrobię ! Nie mówiąc już zupełnie nic wyrwałaś się z jego uścisku. Marco spuścił wzrok, totalnie zrezygnowany, lecz ty ujęłaś jego twarz w dłonie i złożyłaś na wargach czuły pocałunek. Od tamtej pory tworzycie cudowną parę, a uczucie jakie bucha między wami jest silniejsze niż kiedykolwiek indziej

PAULINA 

Jak wam się podobało? Naszym zdaniem świetny imagin. Niesamowicie ciekawy, zwłaszcza, że ja uwielbiam scenerię szkolną ;> jedynie co, to może troszkę, zbyt szybko go zakończyłaś. My chętnie posłuchałybyśmy dalej ;) W każdym razie moim zdaniem cudo <3 Gratuluję Paulina <3 
JUTRO MIEJSCE 1 !!! 

czwartek, 7 listopada 2013

#48. Reprezentacja Polski (konkurs)

Stadion. Dziewięćdziesiąt minut z kawałkiem. Jedenastu mężczyzn z orzełkami na piersiach. Jedenastu kolejnych w żółtych strojach. Polska. Ukraina. Mecz o wszystko. O zaufanie ludzi. O awans. O te cholernie cenne trzy punkty. O marzenia. O Brazylię.

Szwed i jego gwizdek zaczynają batalię. Widzę ich. Każdy ruch naszych orłów wydaje się być uśmiechem skierowanym ku Polakom. Ja również wysyłam im radość.

Artur Boruc.
Mój Borubar. Ponad trzydziestoletni Polak grający na co dzień w barwach Southamptonu. Bramkarz niedoceniany. Ostatnio chwalony. Dla mnie? Wzór do naśladowania. Człowiek grający z poświęceniem. Zauważony i ... Spoczywa na nim wielka odpowiedzialność. Wielu chce, by to właśnie Artur został kapitanem naszej reprezentacji. Ma predyspozycje. Na boisku żywiołowy, mocno przeżywający każdą minutę spotkania. Jednym słowem : przecudowny piłkarz, ale też człowiek. A to najważniejsze.

Linia obrony? Dzisiaj mogę powiedzieć jedno. Jestem z Was dumna, chłopcy!

Kamil Glik.
Blondyn z Jastrzębia Zdroju. Na co dzień grający w Torino, mający zaszczyt być kapitanem. Dbający, by jak najmniej bramek miał do obrony Artur. Mężczyzna chcący dla reprezentacji jak najlepiej. Ciągle mam w pamięci bramkę wyrównującą w meczu z Anglią. Ale to Ukraina, nie Anglia. Uśmiechaj się, Kamilku. Ale pamiętaj, bądź nie tylko obrońcą. Bądź dumą naszej piłki, dobrze?

Artur Jędrzejczyk.
Dwudziestosześciolatek, który swoją karierę zaczynał w Igloopolu Dębica. Znacie? Nie. Ale teraz gra w Krasnodarze. Teraz znacie. Chłopak młody, niekoniecznie wybitnie uzdolniony. Ale najważniejsze jest to, że gra dla Polski. Dla orzełka na piersi. Nie zamierza się poddawać. A to przecież jest tak cenne.

Łukasz Szukała.
Zawsze, kiedy widzę Łukasza powtarzam 'Szukała, Szukała, ale czy znalazła'. Mój kochany obrońco, wybaczysz mizernemu kibicowi? Jesteś wielki, nie tylko ze względu na swój wzrost, bo przecież mieć 1,95 m to zobowiązuje. Walczysz mężnie, jak lew. W Steaua'le Bukareszt też tak walczyłeś. Z Legią i wespół z kolegami pokonałeś klub z ojczyzny. Dziękuję za każdą akcję, za każdy krok w kierunku piłki, tej, której nie ma sensu gonić, a Ty biegniesz - również.

Grzegorz Wojtkowiak.
Śliczny uśmiech i te iskierki w oczach. Nie jestem kibicem na tyle długo, by pamiętać Go w kadrze. Cenię piłkarzy powracających na stare śmieci. Ale to zobowiązuje. Mam nadzieję, że ten uśmiech oznacza walkę, a nie powolne truchtanie po boisku. Walkę o marzenia.

Ofensywa. Sześć niezwykle ważnych nazwisk dla polskiego futbolu. Robert Lewandowski na szpicy, dalej Błaszczykowski, Sobota, Klich, Krychowiak i Mariusz Lewandowski.

Ale kiedy na nich patrzę nie pamiętam ich imion czy nazwisk. Widzę Nadzieję, Walkę, Przyszłość, Wiarę, Wolność i Chęć. To wiele więcej niż te dwa wyrazy widniejące na dowodzie osobistym. O wiele!

Wyobraźcie sobie ... Oglądacie mecz, na chwilę zapomnijmy o Charkowie. Komentarz daje nam nieodłącznie Szpakowski. Uwaga.

'Proszę państwa! Chęć odebrała piłkę zawodnikowi z dwunastką na koszulce! Podaje do Wolności, która robi z tym okrągłym przedmiotem co chce! Dalej podanie do Walki! Och, wdała się w drybling i ... biegnie dalej w kierunku bramki! Wtem wykłada piłkę Przyszłości. Przyszłości naszego narodowego sportu! A ta kopie ją do Nadziei. Jest Nadzieje i może jest bramka! Jest! Gol! Gol! Gooooooooool!'

Cudownie. Cała prawda o polskich kopaczach piłki.
Nadziei nigdy nie stracimy. Ona umiera ostatnia! Ale często zamienia się po prostu w gola.
Walkę nasze orzełki mają we krwi. O to martwić się nie musimy.
Przyszłością tegoż sportu są młodzi. Przytoczony wyżej Sobota, o którym za moment, Zieliński czy Bereszyński. Wierzmy w nich! Moim zdaniem niezwykle warto.
A wiara? Polacy to przecież katolickie państwo. Wierzyć to my potrafimy. Szkoda, że nie przekłada się to na kibicowanie. Zmieńmy to!
Wolność ... Pomyślcie ... Robicie coś, co kochacie i ... czujecie się wolni. Możecie robić wszystko! Dodajmy do tego powiedzianą już wiarę i odrobinę walki ... Zwycięstwo już gotowe!
I Chęć. Tego naszym chłopcom czasami brakuje. Ale to przez nas. Wymagamy zbyt dużo, a piłkarze się zniechęcają. Bądźmy za naszymi orzełkami, bądźmy sercem z naszą dumą narodową!

Jakub Błaszczykowski.
Grasz w Borussi, grałeś w finale Ligi Mistrzów i masz cudowną rodzinę. Tego chyba Ci potrzeba do sukcesu, prawda? Przeszedłeś bardzo dużo. Zbyt dużo. Śmierć mamy, strata ojca. Nie wiem, jak to boli, ale wiem, że jesteś niezwykle silny. Kiedy dedykujesz bramkę mamie moje oczy zalewają się łzami. Oby i dzisiaj tak było! Widzę Cię! Stoisz, dzierżąc w ręku to, co zwykle dzierżą kapitanowie. Mój mistrzu! Widzę w Twoich oczach zapał. Widzę wiarę w to, że wygramy. I widzę ciało, które każdą swoją
komórką mówi mi, że jesteś wybitnie uzdolniony. Daj swym kolegom skrzydła. Poderwij ich do góry i dopilnuj, by nigdy się nie zniechęcali. By się nie poddali i walczyli do końca. Jak Ty.

Waldemar Sobota.
Pochodzisz z Ozimka. Nie wiem, gdzie to leży, ale już mam ochotę się tam wybrać. Właśnie tam zaczynałeś karierę, w Małapanew Ozimek. Potem był KS Krasiejów, MKS Kluczbork i Śląsk Wrocław. Będąc tam wybiłeś się! Na tyle, że teraz reprezentujesz Polskę i barwy Clubu Brugge w Belgii. Jestem z Ciebie dumna, wiesz? Z młodych i uzdolnionych piłkarzy TRZEBA być dumnym. Pokazałeś w meczu z Danią, że gra z orzełkiem na piersi zobowiązuje. Nie tylko do strzelania bramek. Bądź taki, jaki jesteś. A ja
będę szczęśliwa, bo wielbiłam Ciebie jeszcze zanim stałeś się sławny w całej Polsce!

Mateusz Klich.
Chłopaku, Ty masz dopiero dwadzieścia trzy lata i grasz w reprezentacji. O to chodzi! Obyś jak najczęściej grał w podstawowej jedenastce. Grasz w PEC Zwolle, mieszkasz tym samym w Holandii. Trenuj tam, trenuj Orle! Pokaż, że możesz być jednym z najlepszych pomocników wśród Polaków, tuż obok naszego kapitana! Gol w czwartej minucie w meczu z Danią niech będzie cudownym początkiem Twojej kariery w reprezentacji.

Grzegorz Krychowiak.
Grzesiek, coś Ty zrobił! Kochałam Twoją roztrzepaną fryzurę, a Ty ścinasz swoje włosy. No nie, smutno mi. Nie, wracam i uśmiecham się dla Ciebie! Jest okej, robię z igły widły, jak zwykle. Jakiś czas temu pokazałeś, że dla Polski zrobisz wszystko. Grałeś ze złamanym nosem, nie patrząc na wszystko. Powiem, że w tej masce wyglądałeś równie cudownie jak bez niej. Takiego pomocnika, jak Ty ze świecą szukać! Wspaniale odbierasz przeciwnikowi szansę na początek kontrataku, przechwytujesz piłki ...
Niech nigdy nie zabranie Ciebie wśród wybitnych Polaków. Bo jesteś jednym z nich. Krycha, kochamy Cię!

Mariusz Lewandowski.
Stary wyjadacz. Zawodnik ukraińskiego klubu. Pomożesz nam, prawda? Znasz ich taktykę, więc wierzymy w Ciebie całym sercem. Wiem, że nas nie zawiedziesz. Czuję, że zostawisz na charkowskim boisku dużo zdrowia i przede wszystkim serca.

Robert Lewandowski.
Pogromca Realu. Mistrz nad mistrzami. A dla mnie zwyczajnie, Lewusek. Metr osiemdziesiąt cztery szczęścia. Nie mam pojęcia, od czego zacząć. Otóż, jesteś napastnikiem Borussi, chcesz iść do Bayernu, co z całego serducha Ci odradzam. I masz cudowną i śliczną żonę, Ankę, którą ubóstwiam. Wiem, że to ona daje Tobie siły, by walczyć. Dla niej zostawiasz część siebie na boisku. Zawsze walczysz do końca, ale Polacy i tak wieszają na Tobie psy. Nie słuchaj ich. Słuchaj mnie. Jestem głosem w Twoim
sercu, który powtarza 'Dasz radę, mistrzu. Kocham Cię. Nigdy mnie nie zawiodłeś i nie zawiedziesz, Robert'

Dziewięćdziesiąt kilka minut przemknęło mi między palcami. Przepraszam, koniec?
Tato, powiedz coś! 'Córeczko, przegrali. Ale wiem, że ich tak kochasz ich i jesteś z nich bardzo dumna. Też jestem'. Tato, nigdy ich nie pochwaliłeś.
Wiara, Nadzieja i Chęć Walki Cię przekonały, wiem o tym. Przegraliście. Ale moje usta nadal układają się w uśmiech. Delikatny, wymuszony, ale wciąż uśmiech. Widzę w Waszych oczach smutek. Dlaczego? Chociaż przegraliście, pokazaliście swój potencjał. Swoje oddanie dla Polski. Orzeł Was zmobilizował.

Płaczę. Nie mam już sił, by ronić łzy. Ale mam siłę, by wykrzyczeć wszystkim sezonowym kibicom 'Nie doceniacie naszych Orzełków. Nie wierzycie w nasze możliwości. Nie wierzycie, że potrafimy. Bo ja wiem, że potem wrócisz i będziesz słodził Lewandowskiemu czy Błaszczykowskiemu. Potem będzie już za późno. Bo moi mistrzowie czują moją siłę i moc. Chociaż nie wiedzą, że płaczę, czują, że jestem. A o to właśnie chodzi.'

Muszę być i trwać. Dla tej jedenastki zdeterminowanych chłopaków z głową pełną marzeń.
Wierzę, że już niedługo one się spełnią.

Dominika

Dziękujemy za Wszystkie prace. Są naprawdę wspaniałe. Czytanie ich było dla mnie bardzo przyjemnym doświadczeniem. :) Ciężko nam było wybrać. Ale udało się. Macie tutaj trzecie miejsce.  ♥ Gratulujemy Dominika ♥ Jest naprawdę świetny. ♥ Już jutro drugie miejsce.. :3

piątek, 1 listopada 2013

#47. Moritz Leitner



- Tak więc jeśli chodzi o odkrycie Ameryki, jest to w historii punktem spornym. Oficjalnie Amerykę odkrył Krzysztof Kolumb, jednakże dopiero Amerigo Vespucci… - nauczyciel historii od dobrych kilku minut próbował dogłębnie rozgryźć kolejne wydarzenia historyczne.
Wiem, powinnam tego słuchać. To  są bardzo ważne informacje, które mogą mi się kiedyś przydać. Jasne, „kiedyś przydać”, ciekawe kiedy… Jakoś nie wiem do czego mogłabym w przyszłości użyć jakiś cholernych informacji o ludziach  żyjących wieki temu. Tak, czy inaczej, nie potrafiłam w żaden sposób się skupić. Mój wzrok powędrował w lewą stronę, jak zwykle, w poszukiwaniu jednej, konkretnej twarzy. Bez większych problemów odnalazłam ją w tłumie siedzących osób. Kolejny raz przyglądałam się Moritzowi Leitnerowi, śledząc każdy jego ruch. Siedział prosto, trzymając ołówek w ręce. Wyglądał na osobę, która albo jest zainteresowana lekcją, albo po prostu sprawia takie pozory.
Marszczył brwi w skupieniu przez co wyglądał… wyjątkowo słodko. Kąciki moich ust mimowolnie uniosły się ku górze.
- [T.I] – poczułam szturchnięcie łokciem – Jesteś tu? -  zapytała moja koleżanka z ławki, Monika.
- Tak, tak, jestem – odpowiedziałam szybko
- Widzę, że Moritz naprawdę zajmuje większość twojego czasu. Gapiłaś się na niego pełne 6 minut, bez oderwania wzroku.
Speszona, spuściłam wzrok i wzruszyłam jedynie ramionami:
- Dobrze wiesz, że mi się podoba. Nic na to nie poradzę.
- Tak, trzeba będzie coś wymyślić… - Monice nie udało się dokończyć, bo nauczyciel rąbnął pięścią w biurko.
- [T.I] i Monika, to już jest przesada! Zostajecie po lekcjach. Posprzątacie salę i od teraz, jak ktokolwiek się odezwie, dołączy do nich – przerwał rozglądając się po klasie i ponownie uderzył w biurko – Leitner! Zostajesz!
- Słucham? – Moritz wytrzeszczył oczy – Ja tylko…
- Bez dyskusji. Zostajesz – powiedział gniewnie historyk i były to jego ostatnie słowa na tej lekcji, gdyż właśnie zadzwonił dzwonek.
Wszyscy wybiegli z Sali, oprócz mnie, Moniki i Moritza. Nie ukrywam, że to iż on tu był sprawiało, że te zostanie po lekcjach, nie było takie najgorsze.
- Proszę – profesor podał nam miotłę – Ustawcie krzesełka na górę, zmyjcie tablicę i zmiećcie śmieci z podłogi. Mam nadzieję, że będzie to dla was nauczka. Do widzenia – powiedział i wyszedł.
Staliśmy w trójkę, tępo patrząc w ziemię. Przerwałam ciszę:
- To co? Trzeba zrobić mały porządek. Ustawmy krzesła, potem reszta.
Przytaknęli oboje, gdy spojrzałam na Moritza, wydawało mi się, że uśmiecha się do mnie. Ale być może, to tylko moja wyobraźnia. Ustawiliśmy krzesła. Złapałam za miotłę i zaczęłam zmiatać śmieci.
- Pójdę do toalety, namoczę gąbkę – Monika mrugnęła do mnie porozumiewawczo.
Dziewczyna wyszła i zostaliśmy tylko we dwójkę. Ledwo zatrzasnęła drzwi, a już odezwał się Moritz:
- Wiesz czemu dzisiaj na lekcji, odezwałem się, gdy Fifer miał napad złości?
- Nie mam pojęcia…
- Dlatego, że gdy usłyszałem, że ty zostaniesz po lekcjach, to sam chciałem zostać. Uznałem, że to byłby dobry moment do porozmawiania czy coś…
Odpowiedziałam jedynie uśmiechem
- [T.I] – podszedł do mnie, a moje serce zaczęło bić jak oszalałe.
Podniósł mój podbródek i musnął delikatnie moje usta, po czym odwrócił się
- Przepraszam, nie powinienem.
- Nie przepraszaj – powiedziałam
Odwrócił się zaskoczony, a ja nie czekając na jego reakcję, pocałowałam go czule.
- Ja…. chciałem ci właśnie powiedzieć…
- Ciii…ci…nie mów nic – uciszyłam go
- Czemu?
- Po prostu, nie psuj tej pięknej chwili. –powiedziałam i uśmiechnęliśmy się oboje


SARA 

Hej! Dzisiaj przybyłam do was z takim oto Moritzem, mam nadzieję, że nie jest najgorzej ;) Co do konkursu, zdecydowałyśmy, że z racji na mnóstwo świetnych prac, opublikujemy trzy najlepsze imaginy, zaczniemy od przyszłego czwartku, czyli miejsca trzeciego. Trzymajcie kciuki za siebie nawzajem, bo analizy jeszcze trwają :)
Poza tym, zapomniałam wam powiedzieć, że rozpoczęłam opowiadanie z Zaynem Malikiem w roli głównej. http://criminal-story-zayn-malik.blogspot.com/ Zapraszam! Komentarze mile widziane ^^ 

Zaczarowani